16.

65 11 0
                                    

Pierwszego piątku grudnia Olive udała się do zachodniej wieży zamku, gdzie mieścił się pokój wspólny Ravenclaw'u - tam miała spotkać się z Kane'em na, miała nadzieję, jednorazowej pomocy z lekcjami. Wstydziła się przyznać, że potrzebuje tej pomocy.

Po długiej wspinaczce na siódme piętro, podczas której zdążyła przeklnąć wszystkich Krukonów wraz z założycielką domu i przejść obok ich tuzina, w końcu znalazła się pod drzwiami. Były one pozbawione klamki, zamiast tego posiadające kołatkę w kształcie orła z brązu. Olive pociągnęła ją delikatnie, ale nic się nie zadziało. Zapukała do drzwi, mając w duchu nadzieję, że ktoś z drugiej strony jej otworzy, nic takiego się jednak nie stało, a zamiast tego, orzeł otworzył dziób i przemówił melodyjnym głosem:

- Czym jestem? Gdy wypowiesz moje imię, już mnie nie ma. - Olive uniosła brwi z wrażenia. Ma rozwiązać jakąś zagadkę? To chyba jakieś żarty! Coraz bardziej denerwowała się na tych Krukonów. Oni i te ich dowcipy. Miała ich dawno dość!

- Tak, pewnie. Już odpowiadam, daj mi chwilkę - odrzekła sarkastycznie i przycisnęła głowę do drzwi, opierając się. Jak ona miała to odgadnąć? Orzeł pozostawał bez słowa.

Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły i Olive wpadła na kogoś w środku. Złapał ją w talii i postawił na nogi, śmiejąc się. Dziewczyna uniosła twarz do góry.

- Olive! - powiedział chłopak i brunetka zmarszczyła brwi. Pierwszy raz widziała tego chłopaka, a on już wiedział, jak ma na imię.

- Przepraszam, znamy się?

- Jestem Warren - odrzekł i puścił talię dziewczyny, uśmiechając się promieniście. - Chciałaś otworzyć drzwi? Miałaś szczęście, że tu byłem! A tak na marginesie, hasło to "teraz".

Znowu się roześmiał, a Olive odwzajemniła uśmiech. (Nigdy by nie zgadła! Chciała powiedzieć, że odpowiedź to "cisza".)

- Tak, miałam spotkać się tutaj z Kane'em, ale nie potrafiłam rozwiązać tej zagadki orła. Miałam nadzieję, że ktoś mi otworzy - wyznała dziewczyna i spojrzała na Warrena. Wysoki chłopak był dobrze zbudowany, a jego ciemne blond włosy były krótko obcięte.

- Dobrze, że się zjawiłem. Słuchaj - Warren przybliżył się do niej i powiedział ciszej - Wiem, że dopiero co się poznaliśmy, ale może spotkamy się kiedyś?

- Wiesz... - Olive roześmiała się nerwowo i podrapała po głowie. Jeszcze raz popatrzyła na Warrena i uśmiechnęła się. - Może być. Jasne.

Dlaczego nie? Warren wydawał się naprawdę dobry. Co z tego, że poznali się przed chwilą? Trzeba żyć pełnią życia, czy coś...

- Świetnie. Ja... - Warren poczuł silne pociągnięcie od tyłu i odwracając głowę, zobaczył, że to Kane. - Cześć Zoet!

- Coś ci mówił? - zapytał Kane dziewczynę, całkowicie ignorując Warrena i łapiąc Olive za ramię. Co go ugryzło?

- Nie. - Skłamała, strząsając jego dłoń.

- Więc chodźmy - odpowiedział i złapał ją szybko za rękę. Olive otworzyła usta ze zdumienia, a Kane pociągnął ją za sobą w stronę schodów z zachodniej wieży, machając różdżką. - Accio podręczniki! Cześć Warren!

Oddalili się od pokoju wspólnego w zawrotnym tempie, a Kane cały czas trzymał Olive za rękę. Dziewczyna nie potrafiła poukładać sobie tego w głowie, jednak... Jego dłoń tak dobrze leżała w jej.

Zastanawiało ją, co tak zdenerwowało Kane'a. Czy to przez Warrena? Nie, to nie mogło być to. Przecież widziała ten wzrok Kane'a przed ich drugim szlabanem, ten rozmarzony, jakby zakochany wzrok. Nie mógł wymagać od niej, sam będąc zakochany, by i ona nie spotykała się z innymi.

Ale zaraz! Chyba się zagalopowała. Nawet nie było mowy o żadnej miłości. Ona i Kane to nigdy nie będzie żaden związek! Nie będą razem! Co to, to nie!

Szlaban, panno Thompson!Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt