18.

62 9 0
                                    

Szczerze mówiąc, Kane Zoet nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Gdy siedział sam przy stole Ravenclaw'u, leniwie jedząc frytki z złotego talerza, myślał o możliwych innych sposobach rozwiązania tej sprawy, sprawy jego i Olive, oczywiście. Właściwie, dużo rzeczy mogło potoczyć się inaczej.

On mógłby nie próbować jej pocałować i życie jakoś samo by się potoczyło. Albo ona mogłaby go wtedy pocałować i żyliby długo i szczęśliwie. Albo on mógłby ją pocałować i 1. żyliby długo i szczęśliwie lub 2. uderzyłaby go i skończyłoby się tak, jak teraz.

A jak skończyło się teraz?

Kane i Olive nie rozmawiali ze sobą, powracając do stanu sprzed wspólnej nauki. Kane mógł się jedynie domyślać, że Olive znalazła już sobie innego chłopaka, który zapewne jest tak samo nieuprzejmy, jak ona i tak samo inteligentny, jak i ona.

Posmutniał na tę myśl. Ostatnio często chodził markotny i zwalał to na brzydką pogodę.

I wtedy zobaczył ją, wchodząca do Wielkiej Sali. Pomachała z daleka ręką do swoich koleżanek z Hufflepuffu i zwróciła swój wzrok na stół Krukonów. Jej spojrzenie zetknęło się z spojrzeniem Kane'a i nagle, jakby wszystkie emocje, które przetrzymywali w sobie tak długo, zostały zawarte w tej jednej wymianie spojrzeń. Uśmiechnęła się i odrzuciła swoje włosy do tyłu, a Kane poczuł nagłą falę dyskomfortu. To nie miało się tak skończyć.

Olive Thompson szła w jego stronę, nadal z tym samym uśmiechem, jakim wcześniej go obdarzyła.

- Cześć - powiedziała tuż nad jego uchem i usiadła koło niego. Spojrzał na talerz swoich zimnych frytek. Co miał odpowiedzieć? - Zastanawiałam się, czy może chciałbyś pójść ze mną do Hogsmead w tę sobotę?

Spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Przecież ona nic do niego nie czuła! Skąd ta nagła zmiana?

- Cóż... Nie wiem.

- Jak to nie wiesz? Długo się nie widzieliśmy! - odpowiedziała mu, zaczynając się złościć z powodu jego ignoranckiego tonu. Nie tego się spodziewała. - Idziesz i koniec!

Rzuciła mu wściekłe spojrzenie i odeszła do swojego stolika głośno tupiąc. Usiadła i zaczęła bardzo emocjonująco rozmawiać ze swoimi koleżankami.

Kane na nowo wlepił swój wzrok w talerz. Nigdy nie odbył tak szybkiej rozmowy (i tak szybko zapełnionej emocjami). Co to miało znaczyć? Jej ton głosu nie świadczył o tym, że jeszcze jej zależy, prawda? Wydawało mu się, że to koniec, a tu nagle pojawia się ona i oczekuje, że nagle z powrotem coś do niej poczuje. To chyba jakiś żart.

Do Hogsmead. A co tam można robić? Pewnie chce pójść do herbaciarni pani Puddifoot. Każda dziewczyna chciała tam pójść, bo przecież to takie romantyczne.

Wiedział, co robić. Olive stroiła sobie z niego żarty z koleżankami, więc nie może pozwolić na stanie się pośmiewiskiem. Nigdy nie pójdzie z nią do Hogsmead!

Och, ale wtedy na pewno ona przestanie go lubić. I nie będzie nawet rozważania, czy to ma jeszcze szansę, czy nie. W gruncie rzeczy, powinien przynajmniej zobaczyć, co ona o tym myśli.

Nie chce, ale pójdzie. Na brodę Merlina, Kane naprawdę nie był asertywny.

Szlaban, panno Thompson!Where stories live. Discover now