40. Cyrk

598 69 58
                                    

Chichocząc weszłam do wielkiego namiotu, widząc od razu gdzie są te dwa dzieciaki. Deli od razu zaczęła do mnie machać. Słodziutka mała bestia. Szybko poszłam do nich, czując na sobie mnóstwo spojrzeć wielu zainteresowanych mężczyzn i zazdrosnych kobiet. Już mi się podoba moje życie w świecie brytyjskiej arystokracji. Do tego jeszcze w tych czasach. Usiadłam po prawej stronie Deli, bo jej lewą stronę ukradł już dzieciak Sebcia.
- Gdzie Sebastian? - mruknął jakby znudzony, choć czuje, że się przejął.
- Wybacz, ale jakoś się nim nie przejęłam. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się delikatnie.
- Mamo, co jest w cyrku? - przytuliła się do mojego ramienia, patrząc na mnie oczami szczeniaczka.
- Zobaczysz, skarbie. - delikatnie pogładziłam jej policzek, widząc kątem oka zbliżającego się Sebastiana. Usiadł obok mnie, prezentując się elegancko. - A ty, denerwujący mnie potworze, trzymaj łapy przy sobie. - szepnęłam mu do ucha, specjalnie delikatnie je dotykając ustami. - Na razie. - zwróciłam głowę w stronę środka, uśmiechając się chytrze.
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję. - kącik jego ust podniósł się w górę, powoli kładąc dłoń na mojej talii.
- Nawet minuty nie wytrzymałeś. - zaśmiałam się, nie robiąc sobie nic z jego czynu.
Przedstawienie zaczęło się, a wzięłam małą na swoje kolana, a Ciel przysunął się bliżej mnie. Objęłam go jedną ręką, na co nie zareagował. Chyba ktoś tu gubi swoją maskę bogatego paniczyka! Słodziak z niego gdy nie zachowuje się jak gburowaty, nadęty gówniarz.

- Zapraszam do tego kogoś z widowni! - usłyszałam nagle, rozumiejąc, że ten rudy coś mówił. Chyba już stara się robię, skoro głuchnę.
Szybki ruch Sebastiana obok, wystraszył mnie lekko, ale co się dziwić. Jest tak wysoki i do tego czarno ubrany, a na środku jest ogromny kotek. Gorszy z niego kociarz niż jakaś stara panna.

Ziewnęłam znudzona tym cyrkiem. Zawsze myślałam, że to jest pełne zabawy, śmiechu, różnych zwierząt i niesamowitych ludzi. A co widzę? To co ja robię w pracy. Bieganie, skakanie, akrobacje na linach i innych przedmiotach i różne zwierzęta biegają z tobą. No po prostu moje życie w jednej godzinie. Ciekawie zrobiło się dopiero, kiedy tygrysek ugryzł mojego demona! Zaczęłam się śmiać, patrząc jak wgryzła się w jego głowę! Jednak uwielbiam cyrk! To jest najlepsze co się wydarzyło!
- Uspokój się, wariatko! - warknął cicho, patrząc na mnie tym swoim niebieskim okiem. - Zwracasz na nas nie potrzebną uwagę. - rozejrzałam się i uśmiechnęłam się uwodzicielsko do każdego, kto się na nas gapił lub wysyłałam inne znaki. Działa idealnie. Teraz patrzą na mnie raczej z czymś bardziej przyjemnym niż ze strachem czy obrzydzeniem.

Zaprowadziłam dzieciaki do powozu, idąc szybko do Sebastiana. Został zaprowadzony do lekarza, więc lepiej by nie zostawał sam. Weszłam z uśmiechem do namiotu, widząc całą grupę i tego idiotę na jakimś szczeblu.
- Zejdź stamtąd natychmiast! - warknęła, zakładając ręce na biodra i patrząc na niego groźnie. Jeśli zepsuje nam nasz plan, to moja kosa wyląduje w jego głowie.
- Znowu się spotykamy. - przede mną stanął ten rudy z wcześniej. - Tym razem daj mi się przedstawić. Nazywam się Joker. - ukłonił się, a ja patrzyłam na niego jak na jakiegoś wariata.
- Co mnie obchodzi twoje imię! Odejdź ode mnie! - wyminęłam go, zerkając kątem oka na niego jak na jakiś wybryk natury. - Sebastian, chodź już. - patrzyłam na górę i jak zeskanuje na dół.
- Już jestem. - objął mnie w talii, zaczynając ciągnąć mnie do wyjścia z namiotu. - Przemyśle jeszcze propozycję. - uśmiechnął się do nich w jego iść diabelski sposób, by po tym wyjść.
- Co się ciekawego wydarzyło? - zapytałam od razu gdy wyszliśmy, patrząc na niego ciekawa. Ten w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął, ciągnąc mnie dalej. Idiota no! Nie chce mi nic powiedzieć!

--------------------------------------------------------

Rozdział może krótki, ale jest, prawda?

Nienormalne |Kuroshitsuji|Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu