41. Dzieci

567 58 27
                                    

Wsiadłam do pojazdu, wcześniej zabierając dłoń Sebastian'a. Jeszcze dzieci coś sobie pomyślą i co ja im powiem? "Ciel, to jest twój zboczony kamerdyner, który się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona" i " Deli, ten Pan chce chyba zostać twoim nowym tatusiem, choć ja się na nic nie zgadzałam"? Na pewno nie! Usiadłam na przeciwko nich, zauważając, że moja mała dziewczynka śpi z lekkim uśmiechem z głową na kolanach tego bachora. Jak uroczo! Nawet jeśli go nie lubię, to jego buraczkowa twarz, którą tak usilnie starał się ukryć odwracając głowę, wydaje się być normalnym dzieckiem. Uśmiechnęłam się rozczulona, nie zwracając uwagi na mężczyznę obok. Chyba nadal jestem zbyt ludzka, z tym moim matczynym instynktem. Wstałam ze swojego miejsca by usiąść obok Ciel'a. Od razu spojrzał w drugą stronę, na co zachichotałam.
- Nie zachowuj się jak ktoś, kim nie jesteś. - powiedziałam miękko, łapiąc go za podbródek i kierując na mnie. - Widzę w twoich oczach, że też chcesz spać. - rozczulam się, ale tak jakoś... mam taką ochotę. Objęłam go i położyłam jego głowę na swoim ramieniu.
- Nie traktuj mnie jak swoją córkę. - mruknął, ale nie zabrał głowy.
- Oczywiście, Ciel. - dałam mu buziaka na czubku głowy, przytulając go do siebie.
Wariuję! Chyba jestem chora! Coś jest dzisiaj ze mną nie tak, a raczej wszystko! Pewnie przez to zdarzenie sprzed kilku godzin. Aż mi się gorąco zrobiło. Zerknęłam na Sebastian'a przede mną, czując jak mięknę jeszcze bardziej. Patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem, tak nie podobnym do niego. Wygląda tak normalnie z tym jego rozmarzonym wzrokiem, patrząc na naszą trójkę. Ciekawe o czym myśli? Albo lepiej nie, nie muszę wiedzieć. Jeszcze myśli o jakichś zboczonych rzeczach, starając się to zamaskować tym normalnym wyrazem twarzy.

Wjechaliśmy w końcu na teren posesji Phantomhive, mogąc w końcu wyjść. Delikatnie wzięłam śpiącego bruneta na ręce, gdy Sebastian wziął moją małą Deli. Zaczęliśmy iść obok siebie do środka rezydencji, niosąc dzieci na rękach, by zanieść ich do ich sypialni, rozdzielając się na schodach. Weszłam do dużej komnaty chłopca, delikatnie kładąc go do jego ogromnego łoża. Składając całusa na jego czole, wyszłam z pomieszczenia, kierując się do swojego

Rzuciłam się na moje łóżko, wzdychając ciężko i obracając się na plecy. Zasnęłabym najchętniej, ale to cholerstwo na moim ciele mi to uniemożliwia. Za co muszę tak cierpieć? Za pakt z demonem, denerwowanie Skarbeczka, zabijanie, czy przypadkowe uwodzenie demona? Niech ktoś mi wyjaśni, inaczej nigdy się nie dowiem!
- Jeszcze nie śpisz? - zerknęłam na właściciela głosu, choć wiem doskonale kto to. Chwila! Czy on... Nie...
- Co ty masz na sobie? - podniosłam się gwałtownie, biegnąc prawie do niego. Złapałam za jego jedwabną piżamę, nie wierząc, że kiedykolwiek bym go w czymś takim zobaczyła.
- To, że jestem kamerdynerem i demonem, nie znaczy, że nie mogę sobie pozwolić na sen. - oparł się o zamknięte drzwi, łapiąc mnie w talii. - Coś czuję, że jest ci nie wygodnie. - czułam jak jego dłonie kierują się na dół moich pleców, rozwiązując wstążkę sukni.
- Masz dobre wyczucie. - powoli wsunęłam dłoń pod jego czerwoną koszulę, jeżdżąc palcami po jego muskularnym brzuchu. Jego uśmiech utwierdził mnie w tym, że mu się podoba. Czyżby był czuły na dotyk w tym miejscu? Paznokciem rysowałam kontury jego mięśni, gdy on zaczął ściągać moją suknię, która w kilka chwil leżała na podłodze.
- Idealne... - pociągnął za sznurki od gorsetu, sprawiając, że stał się jeszcze ciaśniejszy. Aż wciągnęłam zaskoczona powietrze, wbijając mu paznokcie w brzuch. Zachichotała na to, puszczając te przeklęte sznurki. Na szczęście. Chwycił za to po obu stronach mojej talii, mocno łapiąc za ten wynalazek szatana, zrywając jednym ruchem.
- Masz słabą wolę. - chwyciłam za pierwszy guzik jego koszuli od dołu, odpinając jeden po drugim. Niech sobie nie myśli, że tak go zostawię. Nie będę jedyna w bieliźnie paradować.
- Ciężko się opanować przy tobie. - chwycił za moje biodra, uśmiechając się drapieżnie, a jego oczy rozbłysły czerwienią. Na ten widok przygryzłam usta, starając się ukryć mój uśmiech. Rozpięłam ostatni guzik, patrząc na jego umięśnioną klatkę piersiową i brzuch, zaczynając jeździć palcem po tych wszystkich wypukłościach. Usłyszałam jak westchnął, gdy zahaczyłam o sutek. Oj, kochany, nie myśl, że tak cię zostawię. Uśmiechając się iście diabolicznie, zdjęłam jego koszulę, przyciskając sobą do drzwi.
- Dzieci śpią? - kolanem zaczęłam jeździć po jego udzie, idąc wyżej.
- Od kiedy wyjechaliśmy z cyrku. - słyszałam jak wypuszcza powietrze zadowolony z moich czynów.
- To dobrze. - szybko odeszłam, zakładając jego koszule i zapinając tylko trzy guziki w drodze do łóżka, kładąc się z uśmiechem. - Nikt nie będzie mi przeszkadzać. - weszłam pod kołdrę, przytulając się do poduszki. Ciekawe czy przesadziłam? Pewnie tak. Aż mi się go szkoda zrobiło. - Chodź, póki ci pozwalam. - westchnęłam, nie musząc długo czekać, aż poczuję jego ciepłe ciałko na swoich plecach i silne ramiona wokół mnie. - Sebastian'ie Michaelis'ie ostrzegam cię, tylko spróbujesz jakiejś zboczonej sztuczki, a lądujesz na podłodze! - mruknęłam już prawie śpiąc, słysząc jego cichy śmiech i czując jego jabłko Adama na tyle głowy i podbródek na górze.
- Postaram się, choć ponownie niczego nie obiecuję. - powiedział, składając delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. On... Ale na serio? On mnie... Uśmiechnęłam się, nie mogąc tego powstrzymać.

____________________________________

Powracam... po raz któryś-tam... Ale powracam!

Podziękowania kierować do Yo-Yona

Nienormalne |Kuroshitsuji|Where stories live. Discover now