Rozdział 1

9.3K 461 772
                                    

Tora, Tora! Rodzice już Cie nie kochają!


















Zostaniesz zamknięty za takie zachowanie




















Może się w końcu za siebie weźmiesz?

















Żałuję, że Cię urodziłam



























Nienawidzę ludzi...














-Tora wstawaj! - usłyszałem zagłuszony głos matki

Otworzyłem oczy, przetarłem lekko twarz dłońmi, wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki

-Kolejny chujowy dzień - pomyślałem wchodząc pod prysznic

Kiedy na moim ciele znalazły się pierwsze krople ciepłej wody natychmiast przeszły mnie dreszcze

-Dzisiaj tylko do roboty - pomyślałem odgarniając mokre już włosy do tyłu

Po jakimś czasie byłem już umyty, spojrzałem więc w strone wieszaka, gdzie zawsze wisiał ręcznik, co dziwne, nie było go tam

-Cholera jasna - warknąłem głośno

Wolno zacząłem się zbierać i kiedy miałem już wychodzić w poszukiwaniu ręcznika zerknąłem na wieszak i doznałem szoku. Ręcznik nagle się pojawił. Szybko wziąłem ręcznik, opatuliłem się nim i wyszedłem z łazienki. Gdyby tak pomyśleć to nie jest pierwszy raz kiedy coś takiego się dzieje. Już kilka razy było tak, że czegoś nie miałem, o czymś zapomniałem i nagle to coś się pojawiało. Co najlepsze, jeszcze nigdy nie nakryłem osoby, która mogłaby mi coś podać albo przynieść.

Podszedłem do szafy, wziąłem jakieś ubrania i zacząłem sie ubierać, gdy usłyszałem trzask zamykających się drzwi

-Oho mama już wyszła - pomyślałem wracając do łazienki, aby się ubrać. Po jakimś czasie wróciłem gotowy do sypialni i znowu zobaczyłem coś ciekawego. Na moim łóżku leżało gotowe śniadanie. Podszedłem bliżej, a wtedy dostrzegłem karteczke, wziąłem ją do ręki

Mam nadzieje, że Ci będzie smakowało ~ Anioł

-Anioł? - rozejrzałem się po pokoju

Podszedłem do okna, no ale jak zawsze nikogo nie było

-Dziękuje - powiedziałem

Wziąłem śniadanie, spakowałem je do torby i wyszedłem z sypialni. Szybko założyłem buty i bluzę po czym wyszedłem z domu.
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę kawiarni, w której pracowałem. Szczerze nienwidziłem tego miejsca, a dokładniej ludzi, z którymi pracowałem

Po jakimś czasie byłem już pod kawiarnią. Wszedłem do środka i od razu wpadłem na szefa

-Tora, widzę, że dzisiaj postanowiłeś się nie spóźnić - rzucił mężczyzna

Nic nie odpowiedziałem, po prostu wszedłem w głąb pomieszczenia. Rozebrałem się i założyłem mój strój

Kiedy miałem już iść na zmianę dostałem czymś w głowę. Natychmiast się odwróciłem. Za mną stał nikt inny jak syn mojego szefa Jun

-Czego chcesz? - spytałem patrząc na niego

Chłopak nic nie powiedział, chwilę później popchnął mnie przez co wylądowałem na ziemi

-Miałeś nie wracać - warknął

-Dobrze wiesz, że tak łatwo nie odpuszczę! - powiedziałem próbując wstać

-Głupi śmieciu! -Jun kopnął mnie w brzuch - Gdybym ja tu był szefem już dawno bym Cię stać wyrzucił!

Tak bardzo chciałem mu coś zrobić, ale nie mogłem. To syn szefa, jeśli zrobię mu krzywdę, wyleje mnie, a ja potrzebuje tej pracy

Nic nie powiedziałem przez co chyba go wkurzyłem, bo zaczął mnie mocno kopać. Ja tylko się skuliłem, żeby nie oderwać w twarz

Jakiś czas później mnie zostawił, a ja mogłem zająć się pracą

W sumie szybko wszystko poszło i zanim się zorientowałem była już przerwa

Wróciłem na zaplecze, aby zjeść śniadanie od... Anioła

Usiadłem sobie przy małym stole, wziąłem śniadanie i zacząłem je wolno jeść. Musiałem przyznać, że było.. wyjątkowo dobre

-Co tam jesz? - to znowu Jun

-Śniadanie - odparłem zerkając na niego

Chłopak mruknął coś pod nosem i poszedł sobie, a ja mogłem dokończyć śniadanie. Kiedy już zjadłem mogłem wrócić do pracy. Reszta dnia minęła szybko

-Możesz już iść - usłyszałem za sobą głos szefa

Odwróciłem się do niego

-Luz - odparłem szybko

Zabrałem swoje rzeczy, przebrałem się i wyszedłem z budynku. Na dworze było już dość ciemno więc postanowiłem się pospieszyć. Kiedy miałem pewną uliczkę zostałem wciągnięty w pewną uliczkę

-Masz odejść - usłyszałem głos Jun'a po tym jak zostałem przygnieciony do ściany

-Nie mogę - wrzasnąłem próbując uciec

Chłopak odsunął się ode mnie, żeby po chwili przywalić mi w twarz. Dobrze wiedział, że nic mu nie zrobię

-Jesteś żałosny - po raz kolejny miał mi przywalić w twarz, gdy nagle dostrzegłem za nim jakieś... skrzydła. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak skrzydła anioła, ale po chwili zobaczyłem jak bardzo są zniekształcone, zniszczone

-Jun...? - obserwowałem wzrok chłopaka, który tak nagle stał się pusty

Zanim cokolwiek zrozumiałem jego klatka piersiowa została przebita czymś na kształt pazurów

-Co..? - spytałem cicho czując jego krew na swojej twarzy

-To zemsta - usłyszałem czyjś cichy głos

Nadal z lekkim strachem obserwowałem Jun'a

-Pomóż - powiedział cicho Jun

Po chwili został wciągnięty w ciemność, a ja nie dałem rady się ruszyć

Słyszałem tylko krzyki i trzask łamiących kości

W pewnym momencie nastała cisza, a z ciemności zostało wyrzucone ciało Jun'a. Był rozszarpany, martwy

Patrząc na jego ciało zrobiło mi się aż słabo. Zanim jednak straciłem przytomność udało mi się dostrzec te skrzydła...

Zbliżały się do mnie...

Nagle nastała ciemność

Anioł Stróż [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz