Rozdział 3

5.2K 362 213
                                    

Rano obudziło mnie czyjeś ciche mruczenie. Otworzyłem oczy i wtedy zrozumiałem, że leże w łóżku, ale to nie było moje łóżko. Zanim się podniosłem poczułem jak coś trzyma mnie za rękę, od razu spojrzałem w tamtą stronę. Przez to co zobaczyłem na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Obok łóżka siedział Tora, który trzymał mnie za rękę. Po chwili wstałem i położyłem go do łóżka

-Chętnie bym został, ale nie możesz wiedzieć, że istnieje - wyszeptałem - Zrobię wszystko, żebyś był bezpieczny

Zebrałem swoje ubrania i mniej więcej wszystko ogarnąłem, aby mieszkanie wyglągało jakby mnie tu nigdy nie było

-To był tylko sen - wyszeptałem mu do ucha kiedy wszystko było ogarnięte po czym lekko pocałowałem go w czoło

Wolno się wycofałem, żeby go nie obudzić i kiedy byłem przy oknie jeszcze raz na niego spojrzałem

-Moje imie to Sora - powiedziałem cicho

W końcu otworzyłem okno i wyskoczyłem przez nie. Zanim uderzyłem w ziemie na moich plecach wyrosły skrzydła

-Któregoś dnia je zniszcze - powiedziałem sam do siebie obserwując czy ktoś przypadkiem nie idzie

Pierwsze miejsce, w które musiałem się udać, był dom tego faceta co wczoraj chciał zabić Tore

Długo nie leciałem. Kiedy byłem niedaleko zacząłem go szukać. Na moje szczęście akurat wychodził. Cicho wylądowałem za nim i ostrożnie do niego podszedłem

-Powinienem Cie zabić - powiedziałem na co facet się odwrócił

-T-to Ty - powiedział cicho cofając się

-Ale tego nie zrobie - uśmiechnąłem się lekko - Jeśli zrobisz coś dla mnie

Facet tylko kiwnął głową

-Masz udawać przed Torą, że nic się wczoraj nie stało, nikt nikogo nie zabił, a Twój syn po prostu wyjechał z miasta, ja posprzątam wszystko. Twoim zadaniem jest tylko siedzieć cicho - powiedziałem spokojnie - A jeśli tego nie zrobisz - moje zęby natychmiast się wydłużyły, tak samo jak pazury - osobiście Cię rozszarpę i zjem

To wystarczyło, żeby go przekonać

-Pamiętaj.. ja was będę widzieć - rozłożyłem skrzydła po czym wzbiłem się w powietrze

Poleciałem do tej uliczki za kawiarnią, gdzie zabiłem tych ludzi i szybko posprzątałem bałagan. Idealnie się wyrobiłem, bo kiedy chowałem ostatnie ciało Tora akurat zbliżał się do budynku

Szybko się schowałem, żeby mnie nie widział. Chłopak normalnie wszedł do kawiarni i zaczął prace

-Musze jakoś pilnować tego typa - powiedziałem cicho

Szybko spojrzałem na martwe ciała. Od jednego kolesia zabrałem płaszcz, a od innego szalik. Ubrałem się i wszedłem głównym wejściem. Jakby nigdy nuc podszedłem do stolika i usiadłem tam. Chwilę później podszedł do mnie Tora

-Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytał zerkając na mnie

Chwilę pomyślałem

-Wole, żebyś Ty mi coś zaproponował. Zdam się na Ciebie i chcę, żebyś sam coś dla mnie wybrał - spojrzałem na niego

Chłopak patrzył mi prosto w oczy. Najprawdopodobniej zapamiętał mój kolor oczu, ale no trudno

-T-tak oczywiście - otrząsnął się po chwili - Zaraz coś przyniosę

Chłopak wrócił do stanowiska pracy, a do mojego stolika dosiadł się jego szef

-Czym Ty jesteś - spytał się mnie cicho

Zbliżyłem się do niego

-Mówią, że jestem demonem - wyszeptałem - Albo mieszańcem

-Kto tak mówi? - spytał

Spojrzałem na sufit

-Ci na górze - powiedziałem - Te niby dobre duchy

-Mają rację - powiedział

Uśmiechnąłem się

-Zabijam tylko tych, którzy chcą skrzywdzić Tore - powiedziałem zmieniając kolor oczu

-A mój syn? - spytał smutniejąc nagle

Znowu zmieniłem kolor oczu

-On też chciał mu coś zrobić, jego dusza była.. zgniła - odparłem - Nie wyczuwałem nawet grama dobroci w nim

Mężczyzna obserwował mnie bardzo uważnie

-Przepraszam - powiedziałem - Ale musiałem

Facet już nic nie powiedział tylko wstał i odszedł. Po chwili do stolika podszedł Tora

-Prosze bardzo - powiedział podając mi tace

Spojrzałem na niego

-Prosze, siądź i opowiec mi o tym - powiedziałem - I tak nikogo poza mną tu nie ma

Chłopak siadł na przeciwko mnie

-Pomyślałem o czymś raczej słodkim - powiedział

-I dlatego ta babeczka - dokończyłem za niego

-A tak patrząc na Ciebie od razu przyszła mi do głowy gorąca czekolada - dodał

Wziąłem czekolade i ostrożnie się napiłem. Była.. pyszna. Nic nie powiedziałem tylko się uśmiechnąłem

-Czy my.. - zaczął - przypadkiem się nie znamy?

Udałem, że się zastanawiam

-Niestety nie - odparłem

Chłopak opuścił głowe

-Przypominasz mi kogoś - powiedział po chwili

Siedzenie przy nim napełniało mnie radością. W końcu po tylu latach mogłem się do niego zbliżyć

W pewnym momencie poczułem ból w miejscu, gdzie wczoraj ten typ wbił nóż

-Gdzie mogę znaleźć łazienke? - spytałem

Chłopak wskazał mi droge po czym poszedł do szefa, ja natychmiast tam poszedłem i zamknąłem się tam szczelnie. Ściągnąłem bluzkę, a następnie opatrunek

-Cholera - wyszeptałem kiedy zobaczyłem czarną ciecz

Zastanowiłem się chwilę

-Nie mogę mu się pokazać - pomyślałem

Żeby się do końca zregenerować muszę... pocałować osobę, którą chronie. Co najgorsze, nie mogę tego zrobić kiedy śpi, on musi być tego świadomy

Założyłem znowu opatrunek i bluzkę i wyszedłem z łazienki. Dokończyłem czekolade i zjadłem babeczke, zostawiłem pieniądze na stole i wyszedłem. Ruszyłem w kierunku pierwszej lepszej uliczki, w której się ukryłem

-Dawno się nie zmieniałem - pomyślałem ściągając z siebie ubrania

Kiedy nie miałem na sobie praktycznie wyrosły mi skrzydła

-Ale musze.. Mniej będę krwawił - dopowiedziałem sobie, po czym zmieniłem się w kruka

Zostawiłem wszystkie ubrania i wróciłem pod kawiarnie. Nie czekając na nic siadłem na jakimś oknie pukając w nie

-Błagam usłysz mnie - pomyślałem

Anioł Stróż [YAOI]Where stories live. Discover now