Rozdział dziewiętnasty

7K 493 1.6K
                                    

Miłego czytania:) 


"Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastał już nowy dzień, który będzie trwał aż do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam, jak wszystkie dni w życiu Paszczaka. Schował się więc pod kołdrę i zagrzebał nos w poduszkę, potem przesunął się brzuchem na brzeg łóżka, gdzie było chłodne prześcieradło, a potem rozłożył się na całym łóżku, wyciągając ręce i nogi i wciąż czekał na przyjemny sen, który nie nadchodził. Wreszcie zwinął się w kłębek i zrobił się malutki, ale i to nie pomogło. Starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią, i starał się być Paszczakiem, którego nikt nie lubi. Lecz co z tego, kiedy i tak ciągle był tylko Paszczakiem, który wszystko robi, jak może najlepiej, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi." *

Dni mijały nie niosąc ze sobą żadnych rozwiązań i podpowiedzi. Słońce powoli budziło się i pojawiało na niebie, by po kilku godzinach pożegnać się i zniknąć, a niebo witało kolejnego gościa, jakim był księżyc. I tak każdego dnia, bez końca, dzień po dniu czas upływał i mijał. Życie toczyło się swoim rytmem w każdym z domów, które na zewnątrz wyglądały podobnie, jednak wewnątrz różniły się od siebie wszystkim, wystrojem, mieszkańcami, a najbardziej problemami życia codziennego.

Louis czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jak zapytać o co chodzi. Harry wydawał się być w lepszym stanie. Jadł coraz więcej, spędzał z nimi każdy posiłek, wychodził do szkoły o normalnej porze i czasami Louisowi wydawało się, że Hazz patrzy na niego, ale kiedy podnosił wzrok nigdy nie przyłapał go na gorącym uczynku, więc może miał jakąś swoją paranoję, to byłoby do niego całkiem podobne.

Kilka razy wydawało mu się, że Anne chce z nim o czymś porozmawiać, ale ostatecznie nigdy się na to nie zdecydowała i tkwili w takiej dziwnej bańce, chodząc wokół siebie na palcach, bojąc się nieznanego. Ta atmosfera ciążyła każdemu w tym domu i Lou był wdzięczny za obecność Robina, który był wstanie rozładować napiętą atmosferę jakimś swoim żartem lub zwykłą i przyziemną rozmową o meczu. Coraz częściej myślał o swojej wyprowadzce, wiedział że to już czas. Przyszła wiosna i nie było już wymówki, by przeczekać tutaj zimę. Był kwiecień, słońce świeciło już coraz dłużej i mocniej, a to oznaczało jedno, zima dobiegła końca, czas spakować swoje ubrania i wynieść się. Zacząć samodzielne życie i zostawić tą rodzinę w spokoju, który się im należał.

Czuł, że coś nadchodzi, może dostrzegał to w tych przenikliwych i długich spojrzeniach, które posyłała mu Anne, a może w tym jak niby przypadkiem zaciskała mu dłoń na ramieniu, niemniej jednak coś było na rzeczy i wiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy prawda wyjdzie na jaw.

Wrócił właśnie z pracy i miał tylko ochotę rzucić się na łóżko, wcisnąć twarz w poduszkę i wrzeszczeć. Dzieci czasami były cholernie trudne, a zapanowanie nad nimi graniczyło z cudem. Nawet osoba tak wyluzowana i cierpliwa, jak on, mogła mieć dość i najwidoczniej dziś nadszedł ten dzień, kiedy dopadł go kryzys. Zsunął buty ze stóp i chciał wejść po schodach na piętro, ale zatrzymał go głos Anne.

- Louis mogę cię prosić na chwilę?

- Jasne – odetchnął głośno i zmusił się do wejścia do kuchni, gdzie zastał kobietę – coś się stało?

- Nie, nic się nie stało, chciałam tylko o czymś z tobą porozmawiać, usiądź – wskazała mu miejsce naprzeciwko siebie – nie rób takiej poważnej miny, to nie jest nic strasznego.

- Brzmi na bardzo poważną rozmowę – starał uśmiechnąć się i wykrzesać z siebie trochę optymizmu.

- Widziałam, że szukasz mieszkania i chcesz się wyprowadzić.

Asperger - CzłowiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz