Rozdział trzydziesty pierwszy

9K 544 2.1K
                                    

Zostały dwa rozdziały do końca:) Miłego czytania :) 


„Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy"

Grudniowe poranki były czymś zupełnie innym. Anne nie wiedziała do końca, w czym tkwi magia tych momentów, gdy odsłaniała zasłony i mglisty widok za oknem witał ją i zapowiadał kolejny dzień. Miała jednak pewność, że grudzień to miesiąc wyjątkowy i wstając codziennie wierzyła, że zobaczy śnieg, a termometr będzie wskazywał ujemną temperaturę. Jak na razie nie doczekała się wymarzonego białego puchu, a wszystkie prognozy pogody zapowiadały deszczowe święta.

Tego dnia, tak samo jak ostatnio, przez większość czasu kręciła się po domu, przygotowując świąteczny wystrój. Jednak to nie na tym skupiała się jej cała uwaga. Oczywiście robiła to, co musiała, ale w międzyczasie obserwowała uważnie swojego syna i Louisa. Cały czas czekała, kiedy coś pójdzie nie tak, a szatyn postanowi zrezygnować i zostawi Harry'ego. To nie tak, że życzyła im źle, przecież chciała dla swojego dziecka tego, co najlepsze, ale coś cały czas mówiło jej, że nic z tego nie wyjdzie. Nie wyobrażała sobie, by Lou wytrzymał z jej dzieckiem przez cały czas. Nie wymagała tego, wiedziała, jak męczący potrafi być Harry. Nawet ona traciła cierpliwość od czasu do czasu. Nie chciała tylko, by brunet przywiązał się i pomyślał, że Tomlinson to coś stałego i wiecznie obecnego w jego życiu, ponieważ zawsze w końcu ludzie odchodzą. Nie wyobrażała sobie, by później musiała zbierać syna i składać go kawałek po kawałku. Zresztą Gemma wściekałaby się wtedy na cały świat, w końcu szatyn był jej najlepszym przyjacielem, a Harry bratem. Czyją stronę miałaby wybrać? Dlatego właśnie uważała, że ten cały związek nie powinien mieć miejsca. Owszem Harry mógł mieć dobrego przyjaciela, to było wskazane, bardzo by ich wtedy wspierała, ale nie chłopaka. Co to, to nie.

Zdawała sobie sprawę, że nie jest subtelna, a Lou widzi jej poczynania. Nie miała zamiaru przestać, musiała być czujna i mieć wszystko pod kontrolą. Lubiła Louisa, nie miała do niego żadnych pretensji, ale uważała, że nie jest odpowiedni dla jej syna. Nikt jej nie popierał, z tego również zdawała sobie sprawę. Robin uwielbiał szatyna i kiedy usłyszał o nim i Harrym, ucieszył się i zachowywał tak, jakby chciał zaplanować im ślub. Gemma była po ich stronie od samego początku, Niall zgadzał się z każdym słowem dziewczyny i została tylko ona, widząca więcej, niż oni wszyscy razem wzięci. Musiała toczyć samotną bitwę tak, by po jej zakończeniu nikt nie cierpiał z powodu złamanego serca.

***

Louisowi wydawało się, że cofnął się w czasie. Klęczał na dywanie wśród swoich ubrań porozrzucanych po całym pokoju, zastanawiając się, które nadają się do spakowania, a które lepiej zostawić i może wrzucić do pralki. Zerknął na łóżko, gdzie siedział milczący Harry, który obserwował każdy jego ruch. Wiedział, co myśli loczek. W ciągu tego tygodnia przeprowadzili rozmowę na ten sam temat już kilka razy. Obawy chłopaka były całkowicie bezpodstawne, tłumaczył to, ale najwyraźniej bezskutecznie. Odrzucił na bok kolejną koszulkę, nie było potrzebny zabierać ze sobą trzech czarnych bluzek, była zima, powinien spakować swetry. Spojrzał na walizkę i zauważył, że nie zostało w niej zbyt wiele miejsca, akurat tyle, by zmieściły się prezenty dla całej rodziny.

– Chyba udało mi się spakować – podsumował z uśmiechem, podnosząc się podłogi, na której klęczał od dobrej godziny. – To była trudna przeprawa.

– Nie rozumiem, po co tam jedziesz, przecież teraz my jesteśmy twoją rodziną – mruknął obrażonym głosem Harry, patrząc na niego z zachmurzoną miną.

– Skarbie, rozmawialiśmy już o tym – westchnął, siadając obok chłopaka, który odsunął się natychmiast. – Oczywiście, że jesteście moją rodziną. Przecież mieszkam z wami i spędzam każdy swój dzień, więc naprawdę chciałbym chociaż na czas przerwy świątecznej pojechać do mojej mamy, zobaczyć siostry, za którymi się stęskniłem. Czy mógłbyś spróbować to zrozumieć? – wyciągnął w jego stronę dłoń i widząc brak reakcji, poruszył zabawnie palcami. Wiedział, jak myśli przepływały przez głowę loczka, a każda była wymalowana na jego twarzy. Po chwili, która dłużyła się niemiłosiernie, Harry położył swoją dłoń na tej Louisa i pozwolił przyciągnąć się bliżej. – Nie chcę, żebyś się na mnie gniewał.

Asperger - CzłowiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz