Chapter VI - I believe in you, Lily! Run away!

254 7 61
                                    

Słowniczek czcionek:

~tekst~ myśli

tekst - głos kobiety (tekst) - uczucia, emocje itp.

tekst - głos mężczyzny (tekst) - uczucia, emocje itp.

_____________________________

(Rozdział 6 - Wierzę w ciebie, Lily! Uciekaj!)

Od porwania Angel i Lily minęło już trochę czasu. Same ofiary nie wiedziały, ile. Kilka dni? Tydzień? Miesiąc? W lochach nie miały dostępu do światła, a ich oprawcy nie pozwalali im sprawdzać daty na czymś tak banalnym jak kalendarz. Dni mijały im monotonnie - zawsze w ten sam sposób. Pobudka, na śniadanie dwie kromki chleba i woda, przepytywanie, tortury. Loch, chwila odpoczynku, pod wieczór kolacja (to samo, co na śniadanie), przepytywanie, tortury, loch i sen. Zawsze były tylko dwa posiłki. Bez obiadu.

Dlatego też, kiedy drzwi od lochu otworzyły się w porze obiadu, dziewczęta były nadzwyczaj zdziwione. Wyszła zza nich czwórka niezwykle umięśnionych Śmierciożerców i Bellatriks. Obie się spięły i zadrżały. Widać było wtedy, że doświadczyły tu dużo przemocy. Zarówno fizycznej jak i psychicznej. Bellatriks skinęła głową na dwójkę Śmierciożerców, zaś ręką wykonała dziwaczny ruch w kierunku Potter, który oni natychmiast zrozumieli.

Natychmiast podeszli do Angel i mocno szarpnęli ją, by wstała - na co ona syknęła. Potem wykręcili dziewczynie ręce do tyłu i mocno trzymali. Orzechowooka zacisnęła mocno dolną wargę. Nie ważne, że boli. Nie okaże słabości. Nie będzie krzyczeć ani tym bardziej płakać z powodu okropnego bólu wykręconych rąk. Mimo to obie - Potter i Evans - podejrzewały, że to tylko alert bezpieczeństwa, bo wydarzy się coś bardzo złego.

- Hyperionie - poprosiła jedyna dorosła kobieta w towarzystwie. - Zabieramy Evans na górę.

Kiedy dwójka pozostałych Śmierciożerców unieruchomiła próbującą walczyć Lily na tyle, by była "niegroźna", skierowała się ku drzwiom.

- NIE! - sprzeciwiła się Potter'ówna. - Nie zgadzam się!

- Nie masz tu nic do gadania, Plotter! - wyśmiał ją drugi z Śmierciożerców trzymających Lily.

- Wy wredne, małe szuje! Wy śmiecie! Wy...wy...wy potwory! Puśćcie nas natychmiast! Puśćcie ! Zostawcie Lily w spokoju i pozwólcie jej wrócić do zamku! Ja mogę zostać, ale niech ona wraca! - krzyknęła rudowłosa. Rozmowy na piętrze ucichły.

- Nie! To niech Angela wraca! - wtrąciła szesnastolatka z 1976.

Mimo to obie się rwały, jak mogły. Jeden ze Śmierciożerców trzymających szesnastoletnią spadkobierczynię rodu Potter, uśmiechnął się w pewnym momencie wrednie i mruknął pod nosem formułę zaklęcia torturującego, przykładając różdżkę do skroni Potter.

- NIE! - wrzasnęła Lily, słysząc treść zaklęcia. Krzyk Angeli wypełnił rezydencję Malfoy'ów. - BŁAGAM! ZOSTAWCIE JĄ!

- Evans, albo idziesz grzecznie z nami, albo twoją córunię spotka wypadek. I jeszcze większe cierpienie z rąk Czarnego Pana i innych Śmierciożerców. I! Straci coś, czego NIGDY nie będzie mogła odzyskać - zagroził brunet, a szóstoroczna spuściła głowę. - Idziesz z nami?

Lilka niepewnie spojrzała na przyszłą córkę, ale Śmierciożercom to wystarczyło. Już po chwili zaciągnęli krzyczącą na nich Lily na górę. Minęło kilka minut, a z góry dobiegł ich (Gryfonkę i jej "obstawę") głośny huk. Później przerażony krzyk Lily, szaleńczy śmiech Lestrange i formuła tego zaklęcia. Ang próbowała się wyrwać, ale z daremnymi skutkami. Zaledwie chwilę później cierpiennicze krzyki Evans odbijały się od ścian.

∂σ ρяzүszłσścι!|нυηcωσcιOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz