Chapter X - First Quidditch's Match and Occlumency Lesson

347 6 8
                                    

Witajcie w kolejnym rozdziale, w poprawionej wersji książki! Ten jest długi, najdłuższy jaki napisałam, bo zawiera 13322 słowa z notką włącznie. Mam nadzieję, że Was zainteresuje, wyjaśni ewentualne nieścisłości i zachęci do dalszego czytania. Określiłabym go jako rozdział pełen niespodzianek, a dlaczego, dowiecie się, czytając go. Życzę miłej lektury!

Słowniczek czcionek:

tekst - myśli, wspomnienia, podpisy fotografii                _____________________________________________________

(Rozdział 10 - Pierwszy Mecz Quidditcha i Lekcja Oklumencji)

- ANGELINO POTTER! - taki krzyk usłyszała wymieniona, wchodząc do Pokoju Życzeń.

~ To zły znak ~ pomyślała dziewczyna. ~ Zawsze nazywa mnie 'Angelina', gdy jest strasznie wściekła. Czy zaraz dostanę tyradę na temat bezpieczeństwa? ~ jednak, gdy dostrzegła dziewczynę, dodała w myślach. ~ Tak, mam przejebane. I to bardzo!

- Hej, Lilka, co tam? Spokojnie, uspokój się, złość piękności szkodzi - uspokajała ją ruda.

~ Co ja odwalam?! ~ jej umysł krzyczał z niedowierzania, ale to nie jej wina, że te słowa wyrwały jej się przypadkiem!

- Co ty sobie wyobrażasz, strasząc mnie niemiłosiernie twoim zasłabnięciem na Obronie i potem jeszcze wizytą u dyrektora?! Chcesz, żebym przedwcześnie na zawał zeszła i dostała palpitacji serca?! Myślałam, że znów ci w pamięci namiesza, albo cię do Azkabanu wyślą! - krzyknęła zielonooka.

- Wszystko jest okej, Lily. Mam tylko minus 50 punktów i miesięczny szlaban ze Snape'em - mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu.

Znajdowała się w jasnozielonym do saloniku, a za nią były dębowe drzwi. Na suficie wisiał piękny żyrandol z motywem lilii. Naprzeciw niej stała jasnoszara kanapa, na której siedzieli przyszli państwo Potter, Black, Longbottom oraz Mary MacDonald. Przy kanapie był stolik kawowy i trzy szare fotele, które zajęli Hermiona, Ron i Neville. Przy lewej ścianie stała komoda ze zdjęciami, natomiast przy prawej szafka na książki.

Za kanapą znajdowały się drzwi do kuchni i dalszego korytarza. Podłogę zdobił srebrzysty dywan, na którym oparci o kanapę lub fotele siedzieli bliźniacy, Marlena, Alex i Ginny, grając w karty. Przy regale na książki stał Remus, oglądając tytuły książek, a Annabeth przyglądała się zdjęciom. Harry podszedł do siostry i objął ją ramieniem, widząc, jak cierpi. Dziewczyna wtuliła się w brata, natychmiast zamykając oczy i wyszeptała łamiącym się głosem jedno pytanie.

- Kto wybierał wystrój Pokoju Życzeń?

- Harry - odparła Ginny, a orzechowooka otworzyła oczy.

- Wiedziałeś, że właśnie tego potrzebuję, a równocześnie to dla mnie przekleństwo? - zapytała cicho, a jej oczy zaszkliły się.

- Spokojnie, sister - próbował pocieszyć ją zielonooki, ale dziewczyna podeszła do regału ze zdjęciami, biorąc opasły album i kilka fotografii w szklanych ramkach.

Usiadła zdesperowana na dywanie obok kanapy, kładąc na podłogę wszystko z wyjątkiem jednego zdjęcia, które ściskała mocno w dłoniach, przypatrując mu się uporczywie. Tego zdjęcia. Zostało ono zrobione na tle jakiegoś budynku. Z lewej strony stał James w czarnym smokingu, z krawatem zawiązanym na szyi. Jego nieujarzmione włosy sterczały na różne strony, a na twarzy widniał huncwocki uśmiech. Orzechowe, błyszczące z dumy tęczówki skrywały się za okrągłymi okularami i zerkały czasem na dziecko, które mężczyzna trzymał na rękach.

∂σ ρяzүszłσścι!|нυηcωσcιOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz