(Rozdział 21 – Tajemnice są powoli odkrywane)
–... tak, myślisz bardzo dobrze, Lena. To genialny pomysł! – skomentowała Lily, patrząc z uznaniem na przyjaciółkę.
– Popieram Lily – uśmiechnęła się Hermiona. – Pomysł ze zmienieniem wyglądu jako kilku nowych Śmierciożerców jest super.
– W ostateczności zawsze można udawać atak sługusów Wężogęby na Gringotta... – mruknęła mściwie Ann.
– Miny tych właściwych musiałyby być bezcenne, jeśliby o tym później usłyszeli – zachichotał Ron.
– Oj tak, Ron, chciałbym je zobaczyć! – zawołał Harry ze śmiechem. Po chwili kontynuował konspiracyjnym głosem, wykonując jakieś nieokreślone ruchy rękoma. – Wyobraźcie sobie teraz wszyscy, panie i panowie, taką Bellatriks Lestrange siedzącą na spotkaniu Śmierciojadów u Voldemorta. Voldi wchodzi na salę, rozwścieczony rzuca gazetą o stół i patrzy na Bellę, która z zamiłowaniem nie odrywa od niego wzroku. Nagle zaczyna się drzeć gorzej niż wściekła McGonagall w połączeniu z Grubą Damą, wkurzoną Lilią i wściekłym Snape'em – uchylił się, żeby nie dostać zaklęciem rozśmieszającym, po czym krzyknął nagle, na co wszyscy podskoczyli. – "Wy! Wy niewychowane, nieposłuszne i nietaktowne duże dzieci! Zachciało wam się ataku na Gringotta bez mojego rozkazu? BEZ MOJEGO ROZKAZU?! Już ja wam dam! Pięćdziesiąt pompek i trzy Cruciatusy dla każdego, a dla zaangażowanych dziesięć! Nauczycie się, jak wykonywać polecenia! Kiedy mówiłem, że jesteście nierobami, nie chodziło mi o to, by ZOSTAĆ ROZPOZNANYM OSOBA PO OSOBIE W ATAKU NA GRINGOTTA, WY BAŁWANY!". Nagle Lestrange zaczyna tłumaczyć, że to nie byli oni, a Voldek na to "TO NIBY KOGO WIDZIANO W NAPADZIE NA BANK?! POTTERÓW?! Już nawet mugolscy włamywacze mają więcej taktu! MUGOLSCY! Myślałem, że jesteś bardziej kompetentna! ZWALNIAM CIĘ! JESTEŚ ZABLOKOWANA!".
Chciał kontynuować, ale nie mógł. W tym momencie zaczął się śmiać tak mocno i głośno, że razem z resztą leżał na podłodze przez porządne piętnaście minut i nie potrafili przestać.
Cieszyli się, że w tych mrocznych czasach było jeszcze coś, z czego potrafiliby się śmiać i cieszyć tak mocno, jak teraz. Zdawali sobie sprawę, że takich rzeczy będzie z czasem coraz mniej, dopóki Voldemort nie zostanie zniszczony i nie przestanie zabijać niewinnych. A oni, jak zwykle, mieli odwalać tę brudną robotę w postaci zabicia go. Typowe...
~~**~~
– NIE! – krzyknęły kobiety, gdy usłyszały świst świstoklików.
– Czemu oni muszą się zawsze pakować w tarapaty? – jęknął Łapa, chowając twarz w dłoniach.
Angela i Harry sobie jeszcze poradzą, gdziekolwiek są – mają już szesnaście lat. Ale jego mała córeczka, jego Lexie... Nie ma nawet trzynastu! Widzieli się krócej, niż powinni. To on powinien ją wychowywać po tym, jak Dorcas... A nie jakieś kompletnie obce kobiety z sierocińca Wool's. Alex miała się wychować w szczęśliwej, kochającej, pełnej rodzinie. Przeklinał siebie za to, że dał się ponieść emocjom i poszedł się zemścić – mimo że zasłużenie – na jego kuzynce i Pettigrewie.
Pamiętał tamtę akcję z atakiem na Grimmuald dziewięć lat temu. Pamiętał w tym sensie, że w Azkabanie, w którym wówczas przebywał, było o tym huczno przez długi czas. Poza tym nie dało się zapomnieć tej chorej radości i satysfakcji Bellatriks, która przybywszy do więzienia, chwaliła się na prawo i lewo, jak to nie zabiła rodziny Blacków i że "wykończyła w końcu w należyty sposób tę wkurzającą gówniarę Pottera, Lilith Black-Potter". Jeśli dobrze myślał i celem tych świstoklików był Hogwart... To nie mieli najmniejszych szans się tam dostać, bo zapewne został obstawiony tłumem Śmierciożerców, no i nieślepych w dodatku, więc natychmiast by zauważono, jakby zniknęło dziewięcioro uczniów, jeszcze z dwóch odwiecznie rywalizujących domów.
CZYTASZ
∂σ ρяzүszłσścι!|нυηcωσcι
Fanfiction"ᴏᴘłᴀᴄᴢ ᴛᴏ, ᴡʏᴋʀᴢʏᴄᴢ ᴛᴏ, ᴀ ᴘᴏ́ᴢ́ɴɪᴇᴊ ᴡᴇᴢ́ sɪᴇ̨ ᴡ ɢᴀʀśᴄ́, sᴛᴀɴ́ ɴᴀ ɴᴏɢɪ ɪ ᴢᴀᴄᴢɴɪᴊ ᴢ̇ʏᴄ́!" Angela Potter zawsze, ale to zawsze, podążała za Lily Potter. Od dziecka uważała ją za swój życiowy autorytet, chciała być taka dzielna i silna jak ona - jeśli...