Część XV

723 29 28
                                    

P.O.V. Annabelle

Obudziłam się. Otworzylam oczy i rozejrzalam się. Steve siedział oparty o krzesło i trzymał mnie za rękę.

- Steve... - nic - Kochanie...

Nie słyszał? A może udawał? Wstałam, ale jednocześnie też leżałam w łóżku... Spojrzałam na Steve'a, który otworzył podręczny zegarek i potarł środek kciukiem. Spojrzałam tam i zamarłam. Tam było zdjęcie Peggy, czyli on Ja dalej kocha... Czyli jego wszystkie kocham cię były tylko lipnym kłamstwem? Uroniłam łze, którą szybko starłam.

- Annabelle... Jeśli mnie słyszysz to musisz wiedzieć, że ja... Nigdy nie przestałem kochać Peggy, ale ciebie też kocham... Kocham was obie... Ale na ciebie nie zasługuje. Wiesz jak naszą córkę nazwałem... Clarisse... Jest śliczna... Naprawdę. Lekarze mówią, że możesz się nawet nie wybudzić... Ale ty jesteś silna.. Wytrzymasz to... Wybudzisz się! - powiedział i przytulił się do mnie....

1 ROK PÓŹNIEJ

Postanowiłam nie wychodzić z mojego ciała przez cały rok. Ale robiłam postępy, umiałam zadrgać lekko ustami lub ścisnąć czyjąś dłoń. Nie wiedziałam co się dzieje na Ziemi, ale czułam, że to nic wesołego i dobrego.

Postanowiłam otworzyć oczy, co mi się udało za pierwszym razem... Byłam mile zaskoczona. Wstałam, a. Moja zbroja znalazła się na mnie. W szpitalu było cicho... Za cicho... Pobiegła na zewnątrz... Pustki. Stark Tower nie było... Przeteleportowalam sie do nowej siedziby Avengers. Podeszła tam i zadzwoniłam. Otworzyła mi NAT. Usciskalam ją z całej siły.

- Nat, co się stało? Co z innymi? - zadawlam pytania.

- Thanos zaatakował. Minęło 21 dni i nic. Tony jest gdzieś w kosmosie i może już nie żyć. Połowa superbohaterów rozpłynęła się w powietrzu.... W tym Peter - coś mnie ścisneło w żołądku - Steve się załamał, a twoja córka... Znaczy wasza ona nie żyje. Thanos ja zabił. Przykro mi, Ana - przytulił mnie, co od razu odwzajemniłam.

Moja córcia, której nie widziałam, nie żyje. Tak samo jak mój związek z Rogers'em. Nie kicham go w ten sposób. To miejsce ma jedną osoba... Peter Parker...

2 DNI PÓŹNIEJ

- Natasza! Szybko! - wołałam kobietę - Steve! Rusz ten swój zapchlony tyłek! - krzyczała na Kapitana.

Zobaczyłam wielki statek, który właśnie wylądował na trawniku. Pod nim była kobieta, jak się później okazało była to Kapitan Marvel. A Stark był z nie jaką Nebulą.

Kilka godzin później Stark i Steve byli skłóceni, a ja poczułam się słabiej. Kiedy wieczorem zaczęli się schodzić na kolacje to coś ścisneło moje serce.

- Nat.... - szepnęłam ledwo słyszalnie...

Spojrzałam na swoje ręce... Zaczęły znikać! Natasza pobiegła do mnie.

- Spokojnie Ana... Znajdę sposób, żeby cię uratować... - powiedziała.

Obrączka upadła z głuchym łoskotem na podłogę, a głowa, która jeszcze się nie rozpłynęła odwróciła się do pozostałych. Przekazałam im wizję... Gdzie był kiedyś kamień ognia. Wiedziałam, że im się to przyda. Zniknęłam....

Księżniczka ponad prawem|| Peter ParkerМесто, где живут истории. Откройте их для себя