Część XVIII

657 28 4
                                    

Obudziłam się o 6.34 i od razu ubrałam się w zwyczajne, szare dresy z adidas'a i do tego białe conversy przed kostkę. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki. Po skończonym śniadaniu szybko zmyłam naczynia... Moje moce nadal nie powróciły... A wręcz przeciwnie... Całkowicie zniknęły. Udałam się do salonu i wiecie kogo tam zastałam?... Pepper... Co ona tu robiła?

- Pepper? Co ty tutaj robisz?! - zapytałam w lekkim szoku.

- Ja... Posłuchaj An.. I nie bądź zła... Ja i moja kruszynka wyjeżdżamy... Do Francji... Nie mogę dalej przebywać w Nowym Jorku ani tutaj. To wszystko kojarzy mi się z Tony'm... Na razie proszę cię o to abyś nie dzwoniła do mnie... Muszę mieć kilka miesięcy przerwy... Ale na pewno będę na święta w Nowym Jorku...

Nie wytrzymałam i przytuliłam kobietę, która tak jak ja popłakała się. Nie powiedziałam jej żegnaj czy coś podobnego... Bo rozstania są najtrudniejsze. Z resztą Pepper też miała tak w zwyczaju więc po kilku minutach nie było jej tu. Włączyłam telewizję i przewijałam programy bez żadnego celu. Jakiś kwadrans później Lex'a powiadomiła mnie o przybyciu nowych bohaterów. Wcisnęłam guziczek na moim zegarku i od razu pojawił się na mnie mój strój.

 Wcisnęłam guziczek na moim zegarku i od razu pojawił się na mnie mój strój

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bardzo go polubiłam bo przypominał mi o tym kim jestem... Mimo, że nie chciałam być elfem, to się z tym pogodziłam. Chwilę później do pomieszczenia weszła trójka nastolatków.

Kiedy wszyscy się zapoznaliśmy, to udaliśmy się do sali treningowej, w której był już Bucky.

- To jest Bucky... Bucky to Kolaj, Deyan i Joel... Dobra... No to chcecie mieć w drużynie Barnes'a, czy chcecie być tylko w 3? - zapytałam.

- Błagam cię... Jesteśmy bogami i magicznymi stworzeniami... Damy sobie radę w trójkę... - powiedziała Kolaj, a reszta ją poparła.

Spojrzałam na nich uważnie. Nie spodobało mi się to w jaki sposób o sobie mówili... Ale cóż... Wzięłam moje dwa sztylety i ustawiam się koło James'a i uśmiechnęłam się lekko... Odwzajemnil uśmiech i skinął głową.

Cała trójka rzuciła się na nas. Tworzyli bariery, rzucali jakimiś kulkami lub po prostu walczyli na miecze. Każdy ruch był do przewidzenia... Tak jak się spodziewałam. Właśnie rzucił się na mnie Deyan z mieczem. Poczułam uścisk w okolicach serca. Zignorowałam to i wpadłam w tak zwany taniec ze sztyletami. To właśnie je najbardziej polubiłam i jeszcze łuk.

Deyan podcioł mi nogi, kiedy ja popadłam w zadumę. Przewróciłam się i skrzywiłam lekko od bólu w prawym ramieniu. Kiedy Deyan miał zadać ostateczny cios, podcięłam mu nogi i usiadłam na nim okrakiem. Chłopak widocznie się spiął i zjechał na dół tak, że siedziałam na jego brzuchu... Dziwne. Przyłożyłam mu sztylet do ramienia i je lekko nadciełam.

- Game over, Deyan... - powiedziałam i rzuciłam się na plecy Kolaj.

Dziewczyna jakby tego się spodziewała zrzuciła mnie z nich i przygwoździła do ziemi. Wzięłam sztylet i nadciełam jej lekko ramię. Wstałam i otrzepałam się widząc, że James też skończył już z Joel'em.

Bucky podszedł do mnie, wziął rękę i razem skłoniliśmy się nisko.

Cała trójka stała przed nami i patrzyła się w zdziwieniu.

- Ty.. Ty jesteś księżniczka Annabelle... To zaszczyt ciebie poznać. Jest o tobie wiele legend, księżniczko. Sam Odyn mianował ciebie jako królową Życia i Śmierci... - powiedziała Kolaj i skłoniła się lekko.

Reszta zrobiła to samo, w tym Bucky...

- James... Dlaczego się skłaniasz? - spytałam - I wy też? Nie jestem królową, straciłam moce, jestem zwykłym człowiekiem.... Widzicie - odsłoniłam i pokazałam im moje normalne, ludzkie uszy.

- Przepraszam Ann, ale ty masz spiczaste uszy... - powiedział Deyan.

- Co? To nie możliwe... Nie mogę.... Ja znowu będę nieśmiertelna - każdy pokiwal głową - Nie wiem czy jestem gotowa na... Na to wszystko. Będę się musiała znów przystosować do moich mocy, wyglądu.... Ja, wybaczcie mi ale muszę się zdrzemnąć...

Nie czekając na odpowiedź, szybko pobiegłam do swojego pokoju i zasnęłam. Nic mi się nie śniło z czego byłam bardzo uszczęśliwiona.

Obudziłam się, kiedy ktoś zaczął walić w moje drzwi...

- Proszę! - krzyknęłam, a do pokoju wszedł James z jedzeniem.

Postawił wszystko na stoliku i isaidl koło mnie.

- Ann... Czy będziesz wychodzić na miasto w swojej nowej postaci?

- Tak, jasne czemu nie?

- Wiesz, bo jutro jest gala w Sydney... A ty masz być Jurorką w konkursie dla młodych naukowców... Będziesz? - zapytał James i spojrzał na mnie TYM wzrokiem

- Jasne - uśmiechnęłam się lekko - Ale... W co ja mam się ubrać?

- A może twój nowy wynalazek? - zapytał z uśmiechem.

- Nie, zostawiłam go w Nowym York'u w śmietniku - James szczerzy się teraz jak głupi do sera - Czy ty go wziąłeś?

Bucky wyjął z kieszeni srebrną bransoletkę z kryształkami, które tak naprawdę były panelami cyfrowymi 3D. W dodatku owa bransoletka miała w sobie pewną materię, która pozwalała kreować strój. Wynalazek wydawał mi się do niczego, dlatego gk wywaliłam, ale teraz byłam zadowolona. Dlaczego wcześniej o niej nie pomyślałam?! Przytulilam z całej siły Bucky'egoi wzięłam od niego wynalazek.

KOLEJNY DZIEŃ

Wstałam o 12.... Innymi słowy zaspałam, ale to nie moja wina tylko Bucky'iego. Przecież mówiłam mu wczoraj, żeby mnie obudził. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegła do łazienki. Wyprostowalam w niej moje włosy i zrobiłam lekki makijaż. Ubrała bransoletkę, a po chwili na mnie pojawił się strój.

Wybiegłam z pokoju przy okazji waląc kogoś drzwiami. Krzyknęłam jeszcze przepraszam, by w następnej chwili być w czarnej limuzynę.

Księżniczka ponad prawem|| Peter ParkerWhere stories live. Discover now