Część XIX

945 26 38
                                    

Odetchnęłam z ulgą i usiadłam spokojnie kiedy limuzyna ruszyła z parkingu. Minęło kilka minut, a ja usłyszałam chrząknięcie. Przestraszona podskoczy łam lekko na siedzeniu,obrocilam się z prędkością światła, na siedzeniu obok siedział Peter.

- Peter?! - krzyknęłam zdziwiona.

Chłopak uśmiech nal się do mnie szeroko.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.

- Bucky mnie poprosił, żebym tobie towarzyszył na tej całej gali. Więc jestem - powiedział nader spokojnie i dalej się na mnie patrzył.

- Oh... A jak tam ta cała MJ? - zapytałam niby od niechcenia.

- Chyba dobrze. Jest świetną...

- Dizewczyna? Tak wiem, Peter. Nie musisz mi o tym cały czas wypominać - wtracikan się w zdanie.

- Ale...

Kiedy miał coś powiedzieć kierowca otworzył drzwi Peter'owi, a on mi. Złapała go za rękę i że sztucznym uśmiechem przemierzała czerwony dywan.

- Annabelle, tu! - wszyscy krzyczeli dk mnie.

Postanowiłam stanąć na środku dywanu i zapozowac do zdjęć z Parker'em.

- Ile już jesteście razem? Jak się nazywa twój chłopak? - padały pytania, które po prostu zbywałam i szłam dalej.

Kiedy przeszłam wreszcie ten piekielne dywan odsunelam się od Peter'a i poszłam zwawym krokiem w kierunku sali. Chłopak pobiegł za mną i mnie zatrzymał w połowie drogi.

- Czy możemy porozmawiać... Teraz? - zapytał mnie.

- Dobrze, masz Minute.

- MJ to nie moja dziewczyna. Czy ty nie rozumiesz, że ja ciebie kocham, kobieto! Chcę z tobą być! Jeśli jesteś nieśmiertelna to znajdę sposób, żeby też być taki jak ty!... An, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Zakochałem się w tobie od dosłownie pierwszego wejrzenia. Owszem, może kiedyś MJ mi się podobała, ale teraz jest inaczej... Annabelle'o de Glamour, czy uczynusz mnie szczęśliwym i zostaniesz moja dziewczyną? - zapytał i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nadziei.

- Peter... Tak. Ale obiecaj jedno, nie zrywajmy co chwilę, bo to robi się nudne - powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem razem z MOIM CHŁOPAKIEM...

6 LAT PÓŹNIEJ

- Peter, przez ciebie Katy spóźnić się do przedszkola! - krzyczałam z kuchni, pakujące mojej słodkiej córeczce śniadanie.

- Już idę, kochanie! - usłyszałam krzyk męża i tupot stóp.

Peter wbiegł zdyszany do kuchni i wziął Katy na rączki, następnie pocałował mnie w usta.

- Fuuuuujjj! - usłyszałam głosik córki.

Zaśmiałam się z Peter'em i pocałowałem w czoło Katherine. Ta zmarszczyka śmiesznie nosek i stara całusa z czoła. Na odchodne pomachałam im zza okna.

W ciągu kolejnych trzech godzin zrobiłam obiad. Kiedy piłam czarną kawę usłyszałam dziwne głosy z laboratorium. Poszłam tam i zobaczyłam czarna postać.

- Hades? - zapytałam zdziwiona widząc greckiego bożka.

- Tak. Przyszłe tu po twoją córkę... Zapłata za to, że złamała reguły, pamiętasz...

- Hadesie... Proszę nie zabieraj jej, to tak kruszynka.... - zaczęłam go błagać.

- Nic nie jest za darmo, księżniczko Annabelle'o.

Przelknekam słone dość głośno i spojrzałam na niego.

- Więc zabierz mnie - powiedziałam i spojrzałam na niego hardo.

- Nie. To ciebie nic nie zaboli, trzeba było myśleć wcześniej - powiedział spokojnie.

- Co więc chcesz, Hadesie?

- Ja chce... Twojego serca, najpotezniejszego z siedmiu kamieni.

- Co?

- A więc nic nie wiesz? Kamień ognia jest twoim sercem, to dlatego powróciły ci moce. Kiedy zdobędę twe serce będę potężnym władca ciemności i podziemi, a ty - wskazał na mnie palcem - będziesz moim sługą, będziesz zabierała ludzi do Hadesu, a twoja dusza nigdy nie zazna spokoju.

Zamknekam oczy i powstrzymywalam łzy, które same z siebie zaczęły powoli wypływać z oczu.

- Dobrze, ale zostaw moją rodzinę. Jednak chce im coś nagrać, wiadomość, kilkuminutową, proszę.

Hades kiwnal jedynie głową. Podeszłam do czarnego, małego urządzenia i zaczęłam mówić do niego. Następnie swoją mocą przeteleportowałam urządzenie na stół w kuchni. Bożek wyciągnął do mnie rękę, a ja ją złapałam. Następnie zobaczyłam jak znikam w płomieniach ognia. Pojawiłam się w ciemnym pałacu pod ziemią. Leżała na stole, kiedy ktoś jednym, sprawnym rochem wyciągnął że mnie moje serce, albo raczej kamień. Poczułam na samym początku ból, a potem nic. Moja skóra stała się szara, włosy zbielały całkowicie, a moje ubrania zastąpiono czarna zwiewną suknią że srebrnymi i złotymi zdobieniami. Kiedy zobaczyłam siebie w lustrze ujrzała, że na głowie posiadam diadem z kości, który był posrebrzany, a moje oczy stały się złote...

- Od dzisiaj aż do końca świata, ty, księżniczka Annabelle jesteś moją żoną. Od dzisiaj jestem królowa Podziemi i Ciemności.

- Ale... Przecież miałam być twoim sługą - powiedział an i spojrzałam na niego.

- Taka piękna istota jak ty? Skądże... To jest twój nowy dom, a to jest cerber, słucha się tylko mnie i ciebie... Jest tylko jedna zasada : Nie możesz opuszczać tego zamku, chyba że ci na to pozwolę, dobrze? - powiedziała i spojrzał na mnie uważnie.

Pokiwalam jedynie głową i usiadłam na moim tronie, pogrążając się w smutku i rozpaczy...

KONIEC

Hej wszystkim! Dziękuję, że dotrwaliście do końca tej powieści. Wiem, się jest trochę zagmatwana, ale postaram się, żeby moje kolejne opowiadania były znacznie lepsze i mniej zawiłe... Postanowiłam zrobić takie zakończenie, gdyż nie chciałam robić happy end'u, bo wydawał mi się zbyt oklepany... Moją następna książką będzie ff o Narnii, które już jest dostępne na moim profilu, więc jeśli chcecie to możecie na nie zerknąć... Jeszcze raz bardzi wam dziękuję❤️❤️❤️😻

Ann_Scamander

Księżniczka ponad prawem|| Peter ParkerWhere stories live. Discover now