6.

22 1 0
                                    

Siedzieliśmy z policją w salonie. Opowiedziałam, że zmartwiłam się ich widokiem u Idy, ponieważ widziałam podejrzanego mężczyznę. Na szczęście stróże prawa zostali do rana. Około godziny szóstej opuścili dom przyjaciółki. Wtedy głośno odetchnęłam z ulgą i rzuciłam się na kanapę. 

-Teraz mów co się tam stało. - usiadła obok mnie.

Opowiedziałam jej wszystko. Poczynając od porwania, kończąc na ucieczce do jej domu. Przytuliła mnie i trochę pocieszyła.

-Boje się. - powiedziałam. - On spojrzał wtedy na mnie... był taki wściekły.

-Spokojnie Emi. - szybko zmieniła temat. - Znalazłaś pracę?

-T.tak. - odpowiedziałam. - Za cztery dni mam rozmowę, ale na razie muszę załatwić pogrzeb Carla.

-Pomogę ci finansowo i... duchowo. - uśmiechnęła się smutno. - Chodźmy spać, pewnie jesteś zmęczona. 

O dziwo nie byłam. Adrenalina dała mi we znaki. 

-Nie. - wstałam. - Muszę kupić mu trumnę. 

-Ide z tobą.

Nie miałam siły odmówić. Bałam się chodzić sama. Najpierw poszłyśmy do mojego domu. Nie było żadnych zmian oprócz brudnej kuchni i rozbitej szklanki w salonie. Szybko wzięłam pieniądze wraz z kluczami i ruszyłyśmy do mojego auta. Czas wydać dużo pieniędzy. 

Po dwóch godzinach wszystko było już gotowe. Jutro będzie różaniec z... otwartą trumną, a po jutrze pogrzeb. 

Pojechałam do domu i się spakowałam. Postanowiłam zamieszkać na trochę u Idy, a z racji, że jej rodzice wyjechali, ich pokój jest wolny. Teraz musze przetrwać noc i pogrzeb Carla. 

-Emily! - ktoś mnie szarpał. - Emily wstawaj!

-Co... - usiadłam na łóżku i ziewnęłam.

-Już dwunasta! Za dwie godziny jest różaniec. Zrobiłam coś do jedzenia, ogarnij się i chodź. 

Leniwie wstałam z łóżka. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarną sukienkę, włosy lekko pofalowane, rozpuszczone, a na stopach będę miała czarne szpilki. Zeszłam z butami w rękach na dół. Usiadłam przy stole. 

-Mm... - uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, wciągając zapach. - Naleśniki z czekoladą.

-Twoje ulubione. - zaśmiała się. - Jedzmy bo umieram z głodu. 

Zaczęłyśmy jeść. Było pyszne! Po posiłku pojechałyśmy do kościoła. Jesteśmy oczywiście pierwsze. Odbyłyśmy rozmowę z księdzem, po czym Ida weszła do kaplicy. Ja za bardzo się bałam. Z daleka widziałam jego śliczne blond włosy. Zakryłam usta dłonią i oparłam się o samotnie rosnące drzewo. Patrzyłam jak przyjaciółka płacze. 

Po kilku minutach rodzina i przyjaciele zaczęli się zbierać. Każdy się ze mną witał i życzył szczere kondolencje, po czym wchodzili do małego pokoju. Nagle podeszła do mnie moja kuzynka. Rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją uściskałam. Była dwa lata młodsza, ale traktowałam ją jak przyjaciółkę. Niestety musiała się wyprowadzić. Obie płakałyśmy. 

-Emi... - spojrzała mi w oczy. - Tak bardzo mi przykro. 

Znów się w nią wtuliłam. Gdy poszła, następna była ciocia. Tak bardzo ją lubiłam. Przytuliłyśmy się, a następnie zaczęłyśmy się pocieszać. Spojrzała mi w oczy. Położyła dłoń na moim poliku i wytarła łze. 

-Nie płacz skarbie. - powiedziała po czym odeszła.

Przyszło jeszcze kilka osób, aż zauważyłam Patricka. Spotykaliśmy się dość często. Gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł. Rzuciłam mu się na szyję, a on mnie podniósł. Nogami otuliłam jego tors, a twarz schowałam w ramieniu.

-Cii. - głaskał mnie po głowie. - Wszystko będzie dobrze, jestem tutaj.

Staliśmy tak kilka minut, aż w końcu odstawił mnie na ziemię. Zaczęłam mu coś mówić ale znów się rozpłakałam. Przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Przeszkodził nam jakiś mężczyzna, który miał odprawić różaniec. Patrick zaczął iść do kaplicy ale ja zostałam przy drzewie. Wrócił się po mnie i złapał za ręke.

-Nie dam rady. - powiedziałam wycierając łzy.

-Jestem przy tobie. - pocałował mnie w czoło i zaprowadził do pomieszczenia.

Powoli podeszliśmy do trumny. Zauważyłam jego twarz. Był taki spokojny. Jego ręce były złożone na brzuchu i trzymały kwiat. Położyłam dłoń na jego. 

-Kocham się braciszku. - wyszeptałam i stanęłam przy ławce.

Zaczęło się. 

*godzina później*

Wszyscy byli już trochę spokojni. Nie licząc ciotki, która zemdlała w trakcie. Stałam obok Idy, a Patrick otulił mnie ramieniem. Żegnaliśmy wszystkich i pocieszaliśmy. Spokojnie... jutro będzie gorzej. Gdy już bliscy odeszli, czas nadszedł na nas. Szliśmy do samochodu. Chłopak wciąż otulał mnie ramieniem. 

Podeszłam wraz z Idą do samochodu. Pożegnałam się z Patrickiem, pocałunkiem w polik. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy. Ida kierowała, bo ja za bardzo się trzęsłam. 

-Mówiłam, że na ciebie leci. - zaśmiała się lekko.

Ja tylko uśmiechnęłam się i wyjrzałam przez okno.

Dotarłyśmy do domu i zaczęłyśmy oglądać telewizję. Wciąż się bałam, a szczególnie o Patricka więc zadzwoniłam do niego i poprosiłam żeby zamieszkał z nami na jakiś czas. Zgodził się, a po godzinie był już u nas. Reszte dnia spędziliśmy na rozmowie.

Ubrałam się w to samo. Pojechaliśmy samochodem Patricka. Msza nie powinna być aż taka zła, najgorsze będzie na cmentarzu.

Pov. Jeff
Nie gadałem z nią od dwóch dni. Wczoraj w trakcie jakieś mszy czy czegoś, widziałem jak płakała. Chciałem do niej podejść, przytulić i pocieszyć, jednak zrobił to ten pieprzony fagas. Miałem nadzieję, że dzisiaj go nie będzie lecz się myliłem. Przywiózł mojego skarba do kościoła. Teraz czekam na najgorszą część.

Wszyscy wyszli z budynku. Czterech mężczyzn niosło trumnę, a Emily szła tuż za nimi. Cmentarz był niedaleko, więc szliśmy pieszo. Widziałem jak ten chłopak ją przytula i głaszcze po głowie... jeszcze trochę i będzie jeszcze jeden pogrzeb.

Ksiądz coś mówił, a trumna z Carlem była nad dziurą. Emi stała tuż obok i zakrywała usta dłonią. Cała się trzęsła...
Nadszedł moment opuszczania trumny. Za każdym razem gdy była niżej, dziewczyna wzdrygała. Wreszcie była na dnie. Niestety podczas zasypywania, Emily upadła na kolana i zakryła twarz dłońmi. Bliscy zaczęli ją pocieszać.
Siedziała tak do momentu aż została tylko ich trójka. Chciała być tu dłużej ale Ida jej coś powiedziała przez co wstała. Samochodem pojechali na stype. Nie chciało mi się już czekać aż wszyscy wyjdą więc poszedłem do willi.

Usiadłem na kanapie i wraz z nowymi oglądaliśmy film.

-Masz wyrzuty sumienia. - usłyszałem za sobą Slendera. - Musisz opanować emocje Jeff.

A już miałem nadzieję, że to nie do mnie. 

-Masz wyrzuty sumienia? - E. Jack spojrzał na mnie zdziwiony.

-Spierdalajcie ode mnie. Zajmijcie się swoimi sprawami. 

-Wiem co możesz zrobić żeby Ci wybaczyła.

-Co? - wstałem i podszedłem do niego. - Co mogę zrobić?

-Nie wiem ale chciałem zobaczyć, czy Ci na niej zależy.

Serio kurwa...

Jeff is coming to you // Jeff the killerWhere stories live. Discover now