9.

27 1 0
                                    

Weszliśmy do rezydencji. Jeff kogoś zawołał. Po chwili podszedł do nas chłopak trzymający w ręce białą maskę. Miał bokobrody. 

- Popilnujesz ją? - spytał. 

- Przecież nie ucieknie. - odpowiedział znudzony.

- Przed chwilą uciekła. - mruknął Jeff. - Chce wziąć kąpiel, a ona sama zostać nie może. Więc?

- No dobra... - odparł niechętnie i złapał mnie za nadgarstek.

Poszliśmy na górę do jakiegoś pokoju, w którym siedziały dwie osoby. Patrzyli na mnie zdziwieni. 

- Czyżby nasz Tim znalazł sobie dziewczynę? - zaśmiał się chłopak w żółtej bluzie.

- Mamy ją pilnować, Brian... - mruknął i popchnął mnie na środek pokoju. - Jeff sobie kogoś znalazł.

Chłopak z plastrem na poliku prawie zakrztusił się wodą. Nie wiedziałam co mam zrobić. Brian siedział na łóżku i czytał jakąś książkę. Tim położył się na innym łóżku, a trzeci siedział przy biurku i coś robił, lecz po chwili wstał i do mnie podszedł.

- Hej! - podał mi rękę. - Jestem Toby! 

- Hej... - uścisnęłam jego dłoń. - Emily.

- Chodź przedstawię ci resztę! - radosny skierował się do drzwi trzymając mnie za nadgarstek.

- Rogers! - Tim podniósł głos.

Brunet spojrzał na niego pytająco. Jego entuzjazm trochę przygasł.

- Zostajesz z nią w naszym pokoju. - warknął.

- Ale...

- Zostajesz tutaj! - przerwał mu.

Toby zmarszczył brwi. Nie spodobało mu się zachowanie współlokatora. Tim widząc jego minę, wstał, zamknął drzwi na klucz i wrócił na swoje miejsce. Chłopak otworzył lekko usta, jednak nic nie mówił. Po chwili pociągnął mnie w stronę czytającego książkę.

- To jest Brian. - ciemny blondyn spojrzał na niego pytająco. - Ale, możesz mówić do niego Hoodie. - podeszliśmy do drugiego. - Ten, który ciągle narzeka to Tim. Możesz mówić do niego Masky, albo Wright. 

- Nawet nie próbuj mówić do mnie Wright. - warknął. 

- "Nawet nie próbuj mówić do mnie Wright." - sparodiował go Toby. 

Bokobrody posłał mu gniewne spojrzenie. 

- Daj klucz! - wyciągnął do niego rękę.

- Nie. Mamy ją pilnować, a ty jej nie upilnujesz. - zamknął oczy. - Wypełnia... ROGERS! 

Nie dokończył, ponieważ chłopak wskoczył na niego i obmacywał w poszukiwaniu klucza. Masky próbował go zepchnąć. Hoodie się śmiał, a ja patrzyłam na nich z wytrzeszczonymi oczami. Nagle Tim zwalił chłopaka z łóżka przez co ten uderzył głową o róg szafki. Drgnęłam wiedząc, że bolało, jednak Toby nawet nie zareagował.

- Leci ci krew. - zauważyłam gdy stał do mnie tyłem.

Spojrzał na mnie, po czym położył dłoń na ranie by zobaczyć, czy mówię prawdę. Gdy zobaczył krew westchnął lekko i posłał Timowi złowrogie spojrzenie. 

- Jeszcze raz na mnie kurwa wskoczysz to cię zabije. - warknął bokobrody. 

- To daj kluczyk! - krzyknął. - Zamknąłeś nas w pokoju!

- Nie krzycz. - wstał i zaczął poprawiać swoje łóżko.

- Daj klucz! - dalej krzyczał. - Daj! Daj!

Zaczął go męczyć. Muszę przyznać, że nawet ja się irytowałam. Mijały minuty, a Tim starał się go ignorować. W końcu Hoodie zamknął książkę.

- Daj mu ten zjebany kluczyk!

- Ale jak ona ucieknie to ty będziesz się męczył z Jeffem! - warknął i rzucił kluczyk do bruneta. 

Radosny chłopak złapał mnie za nadgarstek, otworzył drzwi i pobiegł wraz ze mną na dół. Zaczął mnie wszystkim przedstawiać. Niektórzy z nich szczerze mnie przerażali. Rozmawiałam z Toby'm i z Helen'em. Chłopak pokazał mi dwa swoje rysunki. Byłam pod wielkim wrażeniem. Chciałabym umieć tak rysować. Co jakiś czas ktoś pytał się mnie, czy wszystko w porządku, bo wyglądam na przygnębioną. Wystarczyło żeby Toby powiedział, że Jeff mnie przyprowadził. 

- Więc rysujesz krwią? - spytałam dla pewności.

- Tak. - uśmiechnął się lekko. 

- Okej... - odwzajemniłam uśmiech.

Polubiłam go. On wyglądał na osobę, z którą można porozmawiać na wszystkie tematy. Rozmawiając zauważyłam krew na głowie Toby'ego. Nie wiem jak on się nie skrzywił albo cokolwiek innego. Mocno uderzył się w róg szafki, a ten nic. 

- On nie czuje bólu. - powiedział Helen widząc moje spojrzenie. 

- Jak to... - zdziwiłam się.

Gdy już chciał mi tłumaczyć poczułam ostre szarpnięcie za ramię. Syknęłam z bólu i prawie się przewróciłam. Jeff ciągnął mnie na górę. Przeklęłam pod nosem i starałam się utrzymywać równowagę. Po chwili byliśmy w jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.

- Kto pozwolił ci rozmawiać z innymi? - spytał oschle.

- Co? - zdziwiłam się.

- Czemu z nimi rozmawiałaś?! - podniósł głos.

- Toby mnie tam zaprowadził. - mruknęłam. 

Wstał i szybko wyszedł. Po chwili słyszałam kłótnie z dołu. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nie widząc nikogo wyszłam z pokoju. Powoli ruszyłam ku schodów. Na górę wszedł Helen. Podszedł do mnie i zaprowadził z powrotem do czterech ścian Jeffa. 

- Nie wychodź. - powiedział sadzając mnie na łóżku.

- Co się tam dzieje? - spytałam lekko przestraszona.

- Nie bój się. - usiadł obok. - Nie możesz mu tego pokazywać. 

- Jak mam się nie bać? - spojrzałam na niego kpiąco. - Zabił moich bliskich! W każdej chwili może coś mi zrobić!

- Posłuchaj. - położył dłoń na moim kolanie przez co drgnęłam. - Jesteś pierwszą dziewczyną, którą przyprowadził Jeff.

- Ale mi pocieszenie...

Westchnął głośno, po czym wstał.

- Lepiej żebym już poszedł. - skierował się do drzwi. - Do zobaczenia.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ opuścił pomieszczenie. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 13, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Jeff is coming to you // Jeff the killerWhere stories live. Discover now