Rozdział 11

4.7K 246 28
                                    

  – Poczekaj ciociu, zaraz wrócę – powiedziałem i pobiegłem po dzwoniący telefon. Nie spodziewałem się nikogo innego jak Harry'ego, zwłaszcza, iż tylko on miał mój numer w tym mieście. Oczywiście nie licząc Lilii.

  Wszedłem do pokoju i zacząłem szukać wszędzie przeklętego telefonu, który jakimś cudem przeteleportował się z biurka aż pod poduszkę na łóżku. Wywróciłem oczami i odebrałem.

  – Cześć Niall! – zawołał brunet wesoło, jednak nawet przez telefon byłem w stanie rozpoznać, że był zakłopotany. – Wiesz, emm, chciałem ci powiedzieć, że nie będzie mnie w przyszłym tygodniu w szkole z dość oczywistych powodów, jeśli wiesz o czym mówię... – Mógłbym przysiąc, że się denerwował moją reakcją. Uśmiechnąłem się delikatnie.

  – Jasne, rozumiem – zapewniłem siadając na miękkim materacu. Chwyciłem błękitną poduszkę i przycisnąłem ją do klatki piersiowej.

  – Kurde, tak trudno mi o tym mówić, ale nie chciałem, abyś się zastanawiał, gdzie jestem, bo nie mógłbym ci odpisać.

  – To twoja pierwsza gorączka? – zapytałem schodząc trochę z tematu, wiedziałem po jego głosie, że się bał, ale ciekawość była silniejsza, zwłaszcza, że przed samym mną była gorączka.

  – Właściwie to nie – zaśmiał się nerwowo. – Chociaż stresuję się, jakby wciąż była to moja pierwsza. Mama tyle razy mówiła mi, że mam przestać się denerwować, bo to tylko pogarsza sprawę, zamkną mnie w pokoju jak zawsze i tyle. Wystarczy to przeczekać.

  – Słyszałem, że to straszne, że można połączyć się z nie tą Alfą co trzeba.

  – Cóż... Jest takie ryzyko, dlatego raczej pierwsza gorączka pojawia się zanim jesteśmy pełnoletni. Rodzice kierują nas w tym czasie i nie pozwalają na głupoty.

  Zagryzłem wargę i ścisnąłem bardziej trzymaną poduszkę.

  – Jestem strasznie ciekawy jak to jest, jeśli nie jest to dla ciebie aż tak drażliwy temat to... Może opowiedział byś mi o tym?

  – Tak naprawdę nie jest to aż tak straszne, jak się wydaje, myślę, że będę mógł ci o tym opowiedzieć, gdy ta katorga się skończy – zaśmiał się i poczułem, że jego humor poprawił się. – Dobra, nie przeszkadzam już, do zobaczenia w przyszłym tygodniu!

  – Na razie – pożegnałem się i gdy uniosłem wzrok napotkałem sylwetkę brunetki stojącej we framudze moich drzwi. Uśmiechała się do mnie z założonymi na piersiach ramionami.

  Podeszła do mnie i usiadła obok.

  – Widzę, że to jednak prawdziwy przyjaciel, skoro rozmawiacie na takie tematy. – przekrzywiłem głowę i spojrzałem w jej ciepłe, błękitne tęczówki, które kompletnie nie przypominały mi tych Laury. – Omegi nie są zbyt wylewne na osobiste tematy, zwłaszcza te o gorączce.

  – Uwierz lub nie, ale Harry nie jest normalną Omegą.

  – Właśnie słyszę.

•••

  Następnego dnia, czyli w poniedziałek wstałem około siódmej, nie przyjrzałem się dokładnie godzinie, aby to stwierdzić. Wiedziałem jedynie, że miałem o wiele mniej czasu na rozprowadzenie swojego zapachu w lesie. Robiłem to kilka razy i z czasem dochodziłem do oczywistego faktu, że Alfy mogłyby wysłać więcej patroli na te tereny, dlatego właśnie dzisiaj miałem wybrane bardzo ryzykowne miejsce.

  Szkolny dziedziniec.

  Lilii nie było już w domu, zawsze z rana jeździła gdzieś, ale nawet ja nie wiedziałem gdzie, więc zjadłem śniadanie sam jak zwykle i zaraz po tym umyłem zęby.

Honey, soon | ZiallamOnde histórias criam vida. Descubra agora