62

4.6K 256 65
                                    

Harry niemal natychmiast zadzwonił do Liama, który odebrał za drugim sygnałem. Myślałem, że brunet wydrze się na niego, jednak ten słysząc głos w słuchawce od razu złagodniał. Jak się okazało moje Alfy planowały wyjechać i przetrwać wspólnie ruje beze mnie. Moja Omega płakała z faktu, że nie mogła im pomóc, jednak obecność mojego przyjaciela skutecznie ją zagłuszała i nie stresowałem się tak jak zwykle.

Naszą noc spędziliśmy na rozmowach, mimo iż wcześniej byliśmy śpiący. Cieszyłem się, że w końcu mogłem nie udawać, do tego dowiadywałem się coraz więcej o mojej matce, która wcale nie wydawała mi się zagrożeniem. Nikt nie mówił o niej źle, ciągle była tą pokrzywdzoną i z jednej strony czułem coraz większą złość do dziadka Zayn'a, który ją zabił. Ten wilk gdzieś się podobno ukrywał i nikt nie miał z nim kontaktu, przez co na ulicach chodziłem z wyostrzonym słuchem. Wycieczki do lasu robiłem, ale tylko z moimi Alfami ze względu na bezpieczeństwo i ich obsesję na punkcie pilnowania mnie.

Nie potrafiłem powiedzieć, że ich kochałem, ale czułem coś naprawdę mocnego.

Odczuwałem straszną pustkę, oznaczenie dawało o sobie znać i po prostu wyczuwałem ich w potrzebie. Tak bardzo chciałem im pomóc, że gdy rano się obudziliśmy, Harry zaczął mnie wyzywać i obrzucać poduszkami, przez to, że w nocy bez przerwy skomlałem.

— Nienawidzę cię, przysięgam, wolałbym, gdybyś zabierał mi pierzynę czy spychał z łóżka, ale to był po prostu hit, kurwa — warknął nalewając sobie do miski mleko i płatki.

— Nie powinieneś tego jeść — zwróciłem mu uwagę i otrzymałem w zamian prychnięcie. Niegodziwiec. — Louis nie byłby zadowolony.

— Ale Lou tu nie ma, a to czego nie widzi, że sprawia, że chciałaby mnie ukarać. — Wystawił mi język i zaczął pałaszować swoje śniadanie.

Wywróciłem rozbawiony oczami i zacząłem jeść swoje kanapki, jednocześnie jedną dłonią trzymając się za brzuch i starając się wyczuć bicie serduszek moich wilczków. Echo odbijało się w taki sposób, że miałem wrażenie, jakby było ich więcej, ale musiałem po prostu świrować. Myśl, że moje Alfy były tak daleko sprawiała, iż nie potrafiłem się na niczym skupić.

— Masz zamiar ściągnąć medalion? — spytał Harry i oparł się biodrem o szafkę w kuchni. Wzruszyłem ramionami. — Och, Niall, nikt ci nic nie zrobi, gdy będzie od ciebie czuć zapach Zayn'a i Liama. Wilki nie są na tyle głupie, aby próbować podskakiwać swoim Alfom.

— Tylko pomyśl. Gdyby ktokolwiek się o mnie dowiedział, mógłby przyjechać z innej watahy i mnie zabić — podałem przykład. Nie chciałem się żegnać z tym światem. Miałem tyle do pokazania naszym wilczkom.

— Proszę cię — parsknął. — Najbardziej wpływowe watahy na świecie z potężną armią Alf i Bet. Czy ktokolwiek chciałby wypowiadać im wojnę?

Zamyśliłem się na chwilę. Nie było głupie to co mówił, jednak na samą myśl ściągnięcia medalionu przechodziły mnie dreszcze. W poprzedniej watasze wszystko było w porządku. Nikt nie zwracał uwagi na to kim byłem, wręcz się cieszyli, iż mieli kogoś takiego jak ja, jeśli chodziło o obronę stada.

Właściwie... Ciekawe co się u nich zmieniło.

— Zresztą, to twoja decyzja, nie mam zamiaru mówić ci jak masz żyć. Ale to w pewnym sensie twój wielki krok. To będzie należeć do ciebie i będziesz mógł się tym chwalić, że byłeś na tyle odważny, aby nie kryć się ze sobą.

Harry był naprawdę inteligentną osobą, ale nie pokazywał tego przy obcych osobach. Stwarzał pozory zwykłego nastolatka, który kompletnie nie wyróżniał się z tłumu.

Ile ja bym dał za takie życie bez problemów.

— Dobra, idziemy do szkoły, przeżyjemy ten nieszczęsny tydzień i będą wakacje.

Skinąłem głową i dokończyliśmy jedzenie w milszej atmosferze. Harry podtrzymywał rozmowy, aby trzymały się całości i naprawdę nie wiem co bym bez niego zrobił.

On będzie moją najlepszą Luną, jaką kiedykolwiek bym miał.

Wiedziałem, że uczniowie dziwnie na mnie patrzyli. Wcześniej nie zwracałem na to najzwyczajniej w świecie uwagi, bo uważałem to za niepotrzebne. Ale oni wiedzieli, że jestem z ich Alfami i miałem wrażenie, że zaczynali coś podejrzewać. Poprawiłem koszulkę i gdy nastąpił sport, dałem zwolnienie trenerowi, który jedynie westchnął kiwając głową na boki.

Wilki z mojej i Harry'ego klasy spojrzeli na mnie i poczułem jak się spinam. Oni to widzieli i zaczęło mnie to przytłaczać.

— Nie przejmuj się nimi — powiedział mi Harry. — Gdy wszystkiego się dowiedzą, spojrzą na wszystko z innej perspektywy.

— Nie wiem, mam wrażenie, że mnie nie zaakceptują — westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi. — I tak czuję od nich niechęć do mnie.

— Pamiętaj, że oni wciąż są ludźmi i obawiają się ciebie. Alfy nie ogłosiły przy przejęciu watah, że odnaleźli bratnią duszę, dlatego stado jest zagubione i do tego osłabione. Nie mają teraz Luny, więc są bardziej skłonni do denerwowania się.

— Ale przecież jestem połączony z Zayn'em i Liam'em — stwierdziłem marszcząc brwi. — To nie działa, że już teraz jestem Luną?

— Nie, oni muszą dostać dowód.

Razem z Harry'm oglądaliśmy jak chłopacy biegają po boisku bez koszulek, przez panujący na zewnątrz upał. Zagryzłem wargę wpatrując się jak ich mięśnie pracują i mogłem stwierdzić, że wolałem te Liama i Zayn'a, gdy kładli się ze mną spać, a ja mogłem wpatrywać się w ich klatki piersiowe czy umięśnione plecy.

Harry poszedł dzisiaj zająć się Freddiem, który rosnąć z miesiąca na miesiąc. Był naprawdę uroczym chłopcem, do tego był istną kopią Tomlinsona. Po prostu kropla w kroplę jak ojciec.

Ja wróciłem do domu. Nie zastałem tam Lilii, ale nie dziwiłem się. Dzisiaj nie miało jej być do późna, zwłaszcza, że chciała złożyć wizytę swojej matce, a że nie znałem tej kobiety, wolałem zostać w domu, ale brunetka nie wykłócała się ze mną. Przyznała mi rację i kazała nigdzie nie wychodzić. Stwierdziła, że skoro noszę pod sercem dzieci Alf, zdolne do pogodzenia watah, nie mam się wychylać i pozostać cicho, gdyż znaleźliby się tacy, którzy jednak woleliby wojny między stadami. Były to raczej Alfy, które pragnęły stworzyć swoją watahę, więc nie myśleli o dobrze innych wilków, a jedynie czerpali korzyści dla siebie.

Zabrałem ze sobą butelkę wody z kuchni i zamknąłem się w swoim pokoju. Zasłoniłem okna i ułożyłem się na łóżku, następnie sięgając po telefon. Zagryzłem wargę i zastanawiając się czy napisać do Zayn'a i Liama. Może by mi odpisali? Naprawdę czułem potrzebę bycia teraz z nimi...

_________________________________________

Robimy sexting?

Wstępnie mówię, że Ziallam będzie chyba pisany wraz z Larry'm, który będzie jednym wielkim smutem

Oczywiście jeśli chcecie

Chcecie smuta Larry'ego?

Chyba bym napisała *.*

#cozrobićgdyniemożeszprzestaćwywracaćoczaminaludzi

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz