Rozdział 16

4.6K 243 67
                                    

  Po raz kolejny obudziłem się gwałtownie w nocy. Usiadłem oddychając szybko i schowałem twarz w dłonie. Byłem spocony, do tego cholerny ból w podbrzuszu rozchodził się w dół mojego ciała i uwierzyłem w słowa Harry'ego. Ledwo zaczął się ten nieszczęsny dzień, a mnie napadały ataki gorąca.

  Wstałem, aby pójść do łazienki, gdzie ochlapałem twarz zimną wodą. Dochodziła piąta, co niezbyt mi się podobało, gdyż po prostu bałem się, że obudzę ciotkę. Nie miałem w planach niczego jej tłumaczyć, tym bardziej, iż miałem wszystkie objawy świadczące o gorączce.

  Mój penis pulsował boleśnie, ale nie miałem zamiaru w żaden sposób sobie pomagać, nigdy wcześniej też tego nie robiłem, nie jak większość Omeg, które na swoją pierwszą gorączkę były dokładnie przygotowane. Zacisnąłem pięści i wbiłem paznokcie w swoją skórę. Moje pazury wysunęły się, przez co zraniłem swoje dłonie. Warknąłem nisko i odchyliłem głowę. Ten ból zagłuszał pozostały, który zbierał się w dolnych partiach mojego ciała.

  Stałem nad zlewem wpatrując się w strużki krwi wypływające z raz na mojej skórze. Opłukałem je wodą i czekałem, aż się zagoją, ale nic takiego się nie stało. Wpatrywałem się w niezasklepiające się rany i miałem ochotę wrzeszczeć. Czy na prawdę podczas gorączki moje wilcze zdolności zanikały..?

  Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem szafkę, z której wyjąłem apteczkę i zacząłem owijać swoje dłonie bandażami, wcześniej oblewając je wodą utlenioną.

  Wyszedłem na balkon, gdzie było zimno, tegoroczny wrzesień nie należał do najładniejszych, ostatnio pogoda strasznie się psuła, ale teraz akurat mi to sprzyjało, im zimniej mi było, tym mniejszy ból odczuwałem.

  Zostałem na zewnątrz kilka chwil, po czym zdecydowałem się wrócić. Wyostrzyłem słuch, ciotka spała twardo i nie zapowiadało się, że miała obudzić się przed budzikiem. Przemieniłem się więc i wybiegłem najszybciej jak mogłem. Moje zmysły były wyostrzone, w razie gdyby były jakieś patrole, których nie szczególnie miałem w planach spotkać. Medalion odbijał się od mojego futra, gdy biegłem w kierunku lasu, gdzie znajdowała się rzeka, do której zdążyłem się przywiązać.

  Ułożyłem się na wystawionym na promienie lekko grzejącego słońca kamień. Oparłem pysk o łapy i wsłuchiwałem się w świergot ptaków, które powoli mnie uspokajały. Uwielbiałem to robić, siedzieć na łonie natury i nie przejmować się całym światem.

  Delikatny wiatr rozwiewał moje białe jak śnieg furto, którego wiele mogło zazdrościć. Ciotka opowiadała mi, że jest najczystsze i tacy sami są jego właściciele.

  Przymknąłem powieki i pierwsze co zobaczyłem to Liam. Otworzyłem gwałtownie oczy i poczułem ogarniający mnie gorąc. Miałem gorączkę, owszem, moje hormony były pobudzone i mogłem wyobrażać sobie wszystko, ale on?

  Znów przymknąłem powieki, tylko tym razem zamiast samego Liama zobaczyłem również Zayna. Przypatrywali mi się nachalnie, powoli zbliżając w moim kierunku.

  Podniosłem się i zacząłem potrząsać pyskiem chcąc wyrzucić ich ze swojego umysłu, to nie było poprawne! Nie to, o czym myślałem, że mógłbym z nimi robić, ta gorączka miała na mnie straszliwie zły wpływ.

  Ale oni mogliby mi pomóc... Liam powiedział, że pomoże mi we wszystkim.

  Otumaniony ściągnąłem medalion, nie myślałem o tym, że miałem go ściągnięte zbyt długo, że ktoś mógłby mnie znaleźć, mój umysł był zbyt przyćmiony gorączką, która zagłuszała zdrowy rozsądek. Zaciągnąłem się mocno powietrzem i poczułem wilki biegnące w moją stronę. W tym właśnie Alfy.

Honey, soon | ZiallamWhere stories live. Discover now