33. Serce.

149 33 21
                                    


— Ofelia! Ofelia, ocknij się! — Enif klepał po policzku zamroczoną Ofelię, która leżała na podłodze i wyglądała jak podczas napadu epilepsji. Obok leżał telefon, przez który zadzwonił po karetkę dla ucieleśnionych. Czas dłużył mu się jak guma do przyjazdu ratowników. Ofelia cały czas łapała gwałtownie powietrze, a czerwona na twarzy zdawała się nie rozpoznawać chłopaka. Chwycił ją za ramiona i wsunął się pod nią by mogła usiąść. Rozkaszlała się i usłyszał odruch wymiotny.
— Oddychaj, Ofelia! Cholera oddychaj! — krzyczał waląc ja w plecy. Rozległ się łoskot, a sekundę później do salonu wbiegło dwóch ratowników.
— Co się stało?
— Nie może oddychać. Znalazłem ją jak leżała na podłodze. — powiedział szybko Enif pozwalając im zająć się Ofelią. Jeden z nich zajrzał do jej oczu i zaświecił latarką, drugi zdjął stetoskop i nasłuchiwał.
— Jest astmatyczką?
— Nie wiem, chyba nie. Ma bliznę na mostku tylko tyle wiem.
Jeden z ratowników podwiną jej bluzkę i przyjrzał się bliźnie.
— Miała przeszczep serca?
Enif wzruszył ramionami. Był w jej ciele przez tyle czasu a nigdy nie dowiedział się czemu miała tę bliznę. Nikt nigdy mu nie powiedział, dostawał leki, które brał bez cienia pretensji wierząc, że robi to dla dobra jej ciała.
— To może być duszność nocna. Trzeba ją podnieść. — powiedział jeden z nich i chwycił Ofelię pod pachy. Dziewczyna znów się rozkaszlała i wzięła kilka płytkich oddechów. Z jej oczu pociekły łzy strachu i zmęczenia aż w końcu wzięła soczysty głęboki oddech.
— Patrz na mnie. — szepnął Enif, kucając obok niej, gdy siedziała słaba na kanapie. — Oddychaj.
— Co się stało? — jęknęła gapiąc się przerażona na ratowników.
— Dusiłaś się więc wezwałem ratowników.
— Miałaś przeszczep serca? — spytał jeden z ratowników płynnym angielskim.
— Tak.
— Jakie zażywasz leki immunosupresyjne?
— Żadnych. — westchnęła przecierając spoconą twarz.
— Zabieramy cię zatem do szpitala. Musisz dostać leki. Jak dawno był robiony przeszczep.
— Nie jadę do żadnego szpitala. Nie zmusicie mnie! — krzyknęła jeszcze słabym głosem odsuwając się od ratowników.
— Musimy obniżyć poziom odporności twojego organizmu inaczej może odrzucić przeszczep.
— Przez tyle czasu nie odrzucił to teraz też nie odrzuci.
— Będę z tobą cały czas. — rzekł Enif łagodnie. Oboje wiedzieli czemu do tej pory funkcjonowała całkiem normalnie. Zapewne jadła coś na Motus albo sama obecność na innej planecie obniżało jej odporność.
Spojrzała na niego błagalnie i z lękiem, ale podała mu rękę i pozwoliła się podnieść.
— Zadzwonił pan po karetkę dla ucieleśnionych, czy oznacza to, że...
— Oboje jesteśmy ucieleśnieni.
— Rozumiem. Zawsze to takie niezręczne pytanie — zaśmiał się chcąc rozładować napięcie — nigdy nie wiadomo czy osoba zrozumie, o czym mówimy. Zapraszam z nami na dole czeka ambulans.
Enif owinął Ofelię kocem by czuła się jak najbezpieczniej i wyprowadził z mieszkania. Zeszli na dół i ratownicy otworzyli drzwi karetki. Gdy Enif wsiadł z nią do środka dziewczyna zaczęła drżeć. Jeden z ratowników usiadł naprzeciwko nich, a drugi wsiadł za kierownicę. Gdy wyjechali na ulicę ten siedzący naprzeciw nich zapytał:
— A te siniaki i rana na twarzy to skąd?
Ofelia odwróciła głowę jasno pokazując, że nie będzie odpowiadać, a Nifi, gdy ratownik na niego spojrzał pokręcił głową. Widać było, że bardzo chce nacisnąć i wyciągnąć z nich co się stało, ale całe szczęście milczał.
Dojechali do szpitala w nie całe dwadzieścia minut, bo ulice o tej godzinie były puste i wysiedli przed szpitalem.
Wewnątrz działo się dużo, Enif cały czas był obok niej, ale czuł, że przeszkadza. Ofelia weszła do szpitalnego łóżka i dawała robić sobie te wszystkie czynności bez mrugnięcia okiem. Zakładanie wenflonu, pobieranie krwi i dziesiątki innych czynności, siedziała pozbawiona emocji i gapiła w przestrzeń. Gdy w końcu lekarze i pielęgniarki zostawili ich samych, Nifi przysiadł obok jej łóżka i spojrzał na nią.
— Teraz już wiesz, czemu nie chciałam przejść na Ziemię. — mruknęła obrażona nie patrząc na niego. — Moim przeznaczeniem jest mieszkać w szpitalu.
— Nie mów tak. Zapewne jutro rano cię wypiszą.
— Marzenia. — prychnęła zakładając ręce na piersiach. Enif nic nie powiedział, szykował w głowie pytanie, a raczej odwagę do jego zadania.
— Nie wiedziałem, że miałaś przeszczep. Czemu nic nie mówiłaś?
— A ty byś powiedział? Poza tym, co ty bredzisz, że nie wiedziałeś, mieszkałeś w moim ciele tyle czasu.
— Tak, ale ja nie...
— Błagam tylko mi nie mów, że nie oglądałeś sobie co tam mam — parsknęła śmiechem zerkając na niego, Enif chciał coś odpowiedzieć, ale nie dała mu. Podobało jej się naśmiewanie z niego.
— Co pod prysznic szedłeś w opasce? A może w ogóle się nie myłeś? Jak mogłeś tak zaniedbać moje młode ciało?!
— Nie o to chodzi. Nie jestem lekarzem, nie wiedziałem czemu masz bliznę, dla mnie mogło to być wszystko.
— To teraz już wiesz. Tak miałam przeszczepiane serce. Czekałam wiele lat w tym szpitalu na dawcę, aż w końcu jakiś się trafił.
— Rozumiem. — Nifi kiwnął głową — Prześpij się trochę, pójdę spytać, kiedy cię wypuszczą.
Wstał i ruszył do drzwi, gdy go zawołała.
— Nie odpowiedziałeś mi. Przyznaj się, oglądałeś mnie, prawda?
Nifi popatrzył na nią łagodnie.
— Prześpij się, niedługo wrócę. — rzekł i wyszedł z pokoju zostawiając ją bez odpowiedzi.
Ruszył na poszukiwania lekarza. Zapytał dwóch pielęgniarek, które poprowadziły go do gabinetu.
— Dobrzy wieczór doktorze. Chciałem się zapytać, kiedy Ofelia będzie mogła wrócić do domu. Słabo znosi szpitale.
— Chodzi o tą od przeszczepu, tak?
— Zgadza się.
— Najchętniej to bym ją zatrzymał tutaj dłużej. Nie wiem co robiła przez cały ten czas, ale nie brała w ogóle leków, jej organizm jest za silny dla nowego serca. Powinna brać leki a ich nie bierze. Skąd mam wiedzieć, że jak ją wypuszczę to będzie brać leki?
— Bo tym razem ja z nią będę. Przez cały ten czas była sama.
— Jesteś jej chłopakiem?
— Przyjacielem.
— Yhm — lekarz przyjrzał się Nifim uważnie — Dobrze ci z oczu patrzy, ale nie mogę. Sumienie mi każę ją zostawić przynajmniej na miesiąc.
— Rozumiem, dziękuję doktorze. Czy mógłbym zostać z nią tej nocy? Obiecałem jej to inaczej by nie przyjechała.
— Oczywiście.
Enif pożegnał się z lekarzem i odszedł. Przysiadł na krześle pod drzwiami pokoju Ofelii i zamyślił się. Nie mógł pozwolić by tu została przez miesiąc. Był jednak perfekcjonistą i z trudem przychodziło mu łamanie zasad, zwłaszcza jeśli ceną było czyjeś życie bądź zdrowie. Jednak Ofelia jakimś cudem funkcjonowała przez tyle czasu na Motus. Musiało być coś, co pomagało jej funkcjonować normalnie. Nie dowie się jednak co to było siedzą na tym korytarzu.
Wszedł cicho do jej pokoju i spostrzegł, że Ofelia nie śpi. Przekręciła głowę w jego kierunku i mruknęła pytająco.
— Powiedzieli, że powinnaś zostać przynajmniej na miesiąc.
Ofelia jęknęła płaczliwie zamykając oczy.
— Wiedziałam, że nie należy się ciebie słuchać. Widzisz? Mówiła, że to moje przeznaczenie.
— Tak powiedzieli lekarze, co wcale nie znaczy, że im na to pozwolę. — rzekł Nifi zastawiając drzwi krzesłem. Ofelia zmarszczyła brwi i usiadła zdziwiona.
— Musisz mi powiedzieć tylko jedno. Czy będąc na Aurum brałaś coś innego niż wszyscy? Nie mówię o jedzenie. Na Aurum czułaś się dobrze zachowywałaś jak zdrowa dziewczyna, tylko nie wiem, czy samo Motus ma na ciebie taki dobry wpływ, czy...
— Przecież sypiałam z Wapim, z czego on słynie jak nie z jarania.
— Paliłaś z nim?
—. Różne rzeczy mi dawał, ale zawsze rozluźniały.
— W takim razie sprawa jasna.
— Jeśli myślisz, że będę łazić do niego po zioło to się grubo mylisz.
— To ja pójdę. — Nifi wzruszył ramionami.
— Czemu?
— A chcesz umrzeć?
— Co w takim razie masz zamiar zrobić skoro mam tkwić tutaj jeszcze miesiąc?
— Zamierzam cię stąd zabrać.
Oczy Ofelii rozszerzyły się, nawet dostrzegł zarys uśmiechu w kącikach ust.
— Zrobisz to dla mnie?
— Na to wygląda. Będziesz mieszkać u mnie, a ja pójdę do Wapiego po zioła. Tylko musisz się z tego wyplątać. — rzekł wskazując na rurki od kroplówki.
— Daj mi minutę. — powiedziała i bezceremonialnie wyjęła wenflon. Przyłożyła garść ligniny do krwawiącego miejsca i zaczęła odczepiać naklejki na swojej klatce piersiowej, które biegły do kardiogramu. Przeciągły pisk zastąpił miarowe pikanie alarmując lekarzy, że Ofelii serce stanęło. Na szczęście trwało to krótko, bo dziewczyna wyłączyła urządzenie z kontaktu.
— Masz włóż bluzę, nie będzie cię widać. — powiedział podając jej swoją bluzę z kapturem. Wciągnęła ją szybko.
Nifi otworzył drzwi i rozejrzał się ukradkiem.
— Na każdym oddziale jest dyżurka. Musimy ją minąć, by wyjść z budynku. — szepnęła obeznana już w szpitalach.
— Pójdę zapytać ich gdzie jest łazienka, a ty wtedy przemknij się, dobra? Tylko nie biegnij.
— Już raz uciekałam ze szpitala, dzięki dam radę. — mruknęła i wypchnęła go z pokoju. Nifi ruszył na sztywnych nogach modląc się by nie widać było po nim, że jest zestresowany.
— Przepraszam bardzo — zaczął stając w drzwiach pokoju pielęgniarek, tak by zasłaniać sobą całe przejście. — ale nie mogę znaleźć toalety.
— Na końcu korytarza po prawej stronie.
— Dziękuję. — skłonił się i odszedł uśmiechając pod nosem, bo na końcu korytarza dostrzegł Ofelię. Dogonił ją i czym prędzej oboje zbiegli piętro niżej. Unikając wzroku lekarzy przemknęli do recepcji i gładko wyszli na nocny Seul.
— Tam są taksówki. — powiedział Enif i poprowadził ją do postoju. Złapali jedną z nich i po dwudziestu minutach weszli do ciemnego pokoju Enifa.
— Jak się czujesz? — spytał — może się prześpisz. Jest czwarta rano.
— Trochę się boję. Ale ty idź, ja pooglądam telewizję.
Nifi wahał się chwilę nie chcąc zostawiać ją samą, ale zmęczenie wygrało. Zostawił otwarte drzwi od sypialni i wślizgnął do łóżka prawie momentalnie zasypiając.
Naprawdę się zdziwił, gdy obudziła go pół godziny później. Wyglądało na to, że po prostu niedane mu będzie się wyspać tej nocy.
— Co się stało? — spytał siadając gwałtownie widząc Ofelie siedzącą na łóżku. Owinęła się drugim kocem i patrzyła na chłopaka niezdecydowana.
— Mogę z tobą spać? Boję się być sama.
Nifi stęknął z ulgi ciesząc się, że nie jest to kolejny nagły wypadek i opadł na poduszki z zamkniętymi oczami. Ledwo przytomny poklepał miejsce obok siebie, a Ofelia od razu to wykorzystała. Zwinęła się w kłębek pod jego ramieniem i oparła głowę o jego tors. Enif nawet nic nie poczuł, nie dziwił się jej absolutnie, że bała się być sama. Prawie ją zgwałcili, dusiła się, chceli zamknąć w szpitalu i to wszystko w jedną noc.
— Przepraszam — mruknęła nagle.
— Za co?
— Że ukradłam ci ciało.
Nifi parsknął.
— Już dawno ci wybaczyłem. Ratowałaś się. Gorzej by było jakbyś mi go nie oddała.
— To było podłe, ale już nie wiedziałam, co mam robić. Stało się tak naturalnie. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię.
— Właśnie miałem zapytać, jakim cudem posiadasz zdolności skoro masz ziemską Emocję.
— Nie wiem, po przeszczepie miałam dziwne zachcianki no i okazało się, że umiem zamieniać się ciałami.
— Jakie miałaś zachcianki?
— Pamiętam, że pierwsze czego zapragnęłam po wybudzeniu się z narkozy były poziomki. Przez tydzień nie chciałam jeść nic innego.
Nifiego sparaliżowało. Otworzył oczy i wpatrywał się tępo w sufit. Serce waliło mu jak oszalałe, a oddech przyspieszył.
— Ej nic ci nie jest? — spytała przekręcając głowę, tak by móc na niego spojrzeć. Nie odpowiedział.
— Aż tak mnie polubiłeś? — parsknęła — strasznie wali ci serce.
Enif nic nie powiedział tylko usiadł zsuwając ją z siebie. Jego myśli galopowały miesiące wstecz, kiedy to dowiedział się, że Gari nie żyje. Co mu wtedy powiedziała Livid? Że Gari chciałaby ją odnalazł, że on sam ma ją odnaleźć. Czyżby właśnie to się stało? Na to musiał mieć dowód.
— Co z tobą? — syknęła Ofelia, szturchając go w plecy.
— Wiesz kto był twoim dawcą serca? — spytał nienaturalnym głosem.
— Nie, nigdy nie pytałam. Jedyne co wiem, że była rudowłosa.
Nifi jęknął ukrywając twarz w dłoniach. Zakręciło mu się w głowie. Aż takie zbiegi okoliczności nie istniały.
— Albo mi powiesz co z tobą, albo sobie idę.
— Znałem osobę, która oddala ci serce. — powiedział drżącym ze wzruszenia głosem. Spojrzał na Ofelię i nawet w ciemnościach dostrzegł jak pobladła. Nic nie powiedziała, zapewne był to dla niej szok. Nifi opadł na poduszki przyciągając Ofelię bliżej by oparła się o niego. Nadal nic nie mówiła, on też nie miał ochoty się odzywać. Chciało mu się płakać jednocześnie z powodu wspomnień o Gari, a z drugiej strony był przeszczęśliwy, że w jakimś stopniu ją odnalazł. Odkrył również, że Ofelia potrafi być czuła. Drgnął zdziwiony, gdy pogłaskała go po głowie i spojrzał na nią. Pokręciła głową by się nie wzbraniał i po minucie to on leżał na jej klatce piersiowej słuchając bicia serca, a Ofelia gładziła jego włosy puki nie zasnął.

*TOM IV* Ucieleśnione Emocje FUSCUS LIBERIWhere stories live. Discover now