# 14

1.7K 90 28
                                    

   Po drugiej w nocy w apartamencie pojawili się mężczyźni, którzy wrócili z udanego bankietu. W momencie gdy Jimin włączył światło w salonie, zauważył na kanapie słodko śpiącego Kima, który spał wtulony w książkę od biologii. 

   — Ja nie mam zielonego pojęcia jak można wyglądać tak słodko — wyszeptał Park i przygasił nieco światło, by nie drażnić nim śpiącego nastolatka.

   — Niektórzy mają to wrodzone tak jak mój Taeś — oznajmił spokojnie biznesmen, biorąc na ręce śpiącego Kima.

   — Nie mówiłeś mi, że jesteście razem. Dlaczego?

   — To stało się naprawdę szybko — wzruszył ramionami jakby ten gest miał wyjaśnić rudemu każde jego pytanie, które mogło zostać w przyszłości zadane. Park zabrał swojego synka z pokoju Guka, by ostrożnie i powoli go ubrać, by w drodze do domu nie zmarzł zbyt mocno. 

   — Odnoszę wrażenie, że coś się z tobą dzieje Jeon. Nie podoba mi się to w jaki sposób patrzysz na chłopaka — zaczął najstarszy w pomieszczeniu, lecz poważny wręcz morderczy wzrok dwudziestoczterolatka, uświadomił mu, że powinien się zamknąć.

   — Nie twoje życie, więc i nie twoja sprawa — Skomentował spokojnie, lecz w jego głosie mimo to można było wyczuć złość i powagę.

   — Może masz rację — westchnął tamten i wyszedł z synkiem z apartamentu Kima i Jeona, w duchu powtarzając. — Może.

Mężczyzna zakluczył drzwi i szybkim korkiem skierował się do sypialni, gdzie czekał na niego śpiący Aniołek. Rzucił płaszcz niechlujnie na krzesło przy biurku, buty kopnął gdzieś w kąt i zupełnie nie przejmując się tym, że jego koszula będzie wyglądała jak żywcem krowie z gardła wyciągnięta, ułożył się obok tego wciąż kruchego ciałka. Ucałował jego jeszcze nieco czerwony nosek, przyciągając jego wątłe ciałko to tego swojego, by następnie schować twarz w zagłębieniu jego szyi. Był gotów ponieś każdą ranę, każdą konsekwencję jeśli tylko to byłoby w stanie zatrzymać blondyna w jego życiu. 


   Po sporym pomieszczeniu rozległ się okropny budzik, który wybudziłby ze snu nawet kogoś takiego jak Min YoonGi. Blondyn przetarł zmęczony oczy i wyłączył małe, drażniące uszy urządzenie, by następnie obrócić się na lewy bok tym samym nieświadomie złączając usta z tymi Jeona. Mruknął gardłowo pod nosem w kompletnym szoku, lecz czując na swoich opiętych przez bokserki pośladkach, dłonie, zrozumiał, że nawet to było zaplanowane. 

   — Nie mogę się doczekać, aż mi pozwolisz wypieścić się całego — Usłyszał szept tuż przy swoim uchu, jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a w gardle pojawiła się gula. Nie chciał swojego pierwszego razu z kimś takim... Znaczy, kochał Jeona, ale raczej jako przyjaciela lub opiekuna, nie widział w nim nikogo więcej. Jednak z każdą chwilą u jego boku ta aura cudownego mężczyzny zaczęła zanikać, a zamiast niej pojawił się prawdziwy, chory Koreańczyk. Nawet jeśli gdzieś w głębi walczył ze swoją chorobą, to był zbyt słaby, by samemu wygrać tak ciężki pojedynek. 

   — Myślę, że nasz seks będzie lepszy, gdy przed moim imieniem będzie Jeon, a nie Kim— wymruczał niezrozumiale, lecz nawet nie wiedział jak bardzo się wkopał. W dół tak głęboki, że najdłuższa lina na świecie nie była w stanie go dosięgnąć. 

   — Och, czyżbyś myślał o hyungu jak o swoim przyszłym mężu? — Radość w głosie biznesmena była tak szczera i prawdziwa, że w pewien sposób nawet uradowało to blondyna.

   — Znaczy, wszystko w swoim czasie hyung. Wiesz, szkoła i praca — zaczął się wykręcać, lecz  w tej samej chwili starszy ujął jego nieco kościstą dłoń i ucałował ją tak czule, jakby jego usta mogłyby wyrządzić mu krzywdę. 

Ugly Baby ⚬ jjk. kth⚬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz