bajdurzenie owieczki z B-612

91 13 0
                                    

Płakałaś

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Płakałaś. 
Twoją twarz wykrzywiły spazmy, usta rozpłaszczyły się jak u ropuchy, oczy zawęziły do maksimum.  
Z rzęs na ramię nieregularnie kapała ci woda, tworząc kałuże na niebieskich kafelkach i policzkach, zarumienionych jak u pięciolatki. 
  
W przenośnym radiu leciała kolejna piosenka Ralpha Kaminskiego, a my łkałyśmy, leżąc na stole prawie nago i bez niczego, poza tym blatem i świtem, ledwo rozpoczynającym swoją świetlistą podróż za oknami.   
  
W takiej to scenerii ścierałaś sentymentalnie moje łzy, niczym makijaż permanentny, w rytm oddechów kukułki ze starego zegara nad kominkiem.  
Obok naszych splecionych rąk leżały przeterminowane czereśnie, wcześniej umiejscowione za płatkiem twojego ucha - jedyne kolczyki, na jakie było nas wtedy stać. Woda w bali chlupotała burzliwie, wrząc wręcz, usiłując poskromić słoną wydzielinę dziewczęcych oczu poprzez inhalację, a opary mydlane przedostawały się do mojego nosa, między wargi i małżowiny uszne, drażniąc je niemiłosiernie. 
Kolejka panienek w białych sukienkach (czyhających przed drewnianą misą) kręciła się wokół nas nerwowo, przypominając zbyt cienki, chiński parawan, nie będący w stanie zakryć choćby brzucha przed spojrzeniem podstarzałego wychowawcy. Twoje poszarzałe dłonie, przywołujące na myśl te staruszek mijanych na ulicy, gładziły moje z dozą pewnej protekcjonalności.  
  
Nagle jednak zerwałaś się z miejsca, jak po zastrzyku heroiny i chwyciwszy odpoczywającą niedaleko lampę, wymierzyłaś nią w stronę przechodzących dookoła zjaw. Opiekunka zareagowała natychmiastowo, a ty w tym samym momencie upadłaś, po otrzymaniu ciosu w głowę. Na szczęście ją (po tylu latach przesiedzianych za kratami) miałaś twardą. Nie martwiłam się więc zbytnio, porzucając myślami twoje ciało i unosząc je ku rzeczom bardziej wzniosłym. Nikt by się tego nie spodziewał po dzieciaku z ośrodka wychowawczego, jednak my także posiadamy zdolność myślenia. Czasem nawet jesteśmy inteligentni. 
  
Nie dane mi jednak było odpłynąć w fantazjach, gdyż czas kąpieli dobiegł końca i mieliśmy wracać do pokoju. Nie wiedziano tylko, co zrobić z tobą. Leżałaś na posadzce, udając trupa, a ja dosłownie przez sekundę zapragnęłam znaleźć się obok ciebie i odpocząć trochę. Wiem jednak, że byłoby to nie w porządku w stosunku do twojego wychudzonego ciała, więc przykryłam cię muślinową chustą w księżyce i pozostawiłam rozciągniętą w dramatycznej pozie, pokrytą skraplającą się parą wodną. 
  
Idąc korytarzem z resztą wychowanek nabrałam nieposkromionej, swawolnej ochoty na odprawianie czegoś wspaniałego. Wyrwałam się więc ze świętobliwego korowodu i pobiegłam na trzecie piętro, tupiąc głośno stopami obutymi w czerwone lakierki. Prędko wleciałam do opuszczonego przez nas pomieszczenia o numerze 121 i narzuciłam na siebie niebieską suknię, rozpieszczając skołtunione włosy. Nie spędziłam nad tym dużo czasu i zostawiwszy dla ciebie krótką wiadomość na łóżku, wyszłam. 
  
Stojąc pod drzwiami mieszkania naszych sąsiadek odetchnęłam głęboko, by następnie wejść do środka oknem (wykradziony klucz został na twojej szyi) i porwać z toaletki sznur pereł, zauważony przeze mnie już wieki temu. Gdy mi się to udało podskoczyłam z radości, przełożyłam nogi przez parapet, zrzuciłam buty na ulicę i zeskoczyłam na balkon nadzorcy. Pokazawszy mu język przez szybę pomknęłam ścieżką w stronę niedalekiego miasteczka, gdzie czekał już na mnie zniecierpliwiony jubiler. Fałdy halki szumiały przy moich nogach, wstążka umiejscowiona w talii przestała spełniać swoje zadanie. Na rynek wbiegłam zdyszana, a gorset nie ułatwiał sprawy. W dodatku puściło mi oczko w kabaretkach, zaś stłoczeni niedaleko ludzie z pewnością podejrzewali mnie już o uprawianie czarów.  
  
Targu z przemiłym panem dobiłam szybko (choć ze względu na rudość moich włosów był z lekka nieufny), a za parę pomiętych banknotów kupiłam dla nas butelkę rumu, do skonsumowania na dachu tuż przed kolejną próbą samobójczą. 
  
Wracałam z dziką satysfakcją płynącą w żyłach, mając nadzieję na to, że już się obudziłaś. Tuż przed bramą zakładu zaciągnęłam się wolnością i spojrzałam w górę. 
  
Dopiero wtedy pierwszy raz dostrzegłam napis umieszczony nad wejściem.  
  
'WITAMY W DOMU SPOKOJNEJ STAROŚCI' 

PISARZ: wakacje 2019Where stories live. Discover now