❤ Rozdział 8 ❤

1K 73 89
                                    

16 VI 2019 r.

POV Rosji

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które zdołały przedostać się przez okno. Nie minęło parę sekund, a skapnąłem się, że nie dość, że nie byłem w swoim łóżku, to także nie miałem na sobie koszuli.

- O nie - przeraziłem się.

Rozejrzałem po pomieszczeniu. Byłem sam w jakimś pomieszczeniu, które do złudzenia przypominało coś w rodzaju pokoju gościnnego, lub bardziej składzika.

- Co jest do cholery? - zapytałem sam siebie.

Usiadłem na łóżku i złapałem się za skronie. Próbowałem ze wszystkich sił przypomnieć sobie, co się wydarzyło wczoraj wieczorem, ale nie ważne jak bardzo się starałem, nic z tego nie wychodziło.

Gdy już miałem zrezygnować, nagle, jak trafiony piorunem, przypomniałem sobie wszystko. Dosłownie wszystko.

15 VI 2019 r. 20:00

Minęło dosłownie kilka minut, a ja nadal trzymałem USA w objęciach. Zacząłem nawet go gładzić po plecach. Na początku, gdy tak niespodziewanie się na mnie rzucił, czułem się naprawdę niezręcznie. Jednak teraz... z wielką niechęcią muszę przyznać, że było to nawet przyjemne... Wiedza, że tym go pocieszam... dawała mi jeszcze większą satysfakcję.

Powoli, Ameryka się ode mnie odkleił i spojrzał mi w oczy. Bez słów przyłożyłem mu swoją rękę do policzka i kciukiem zacząłem ocierać jego łzy. Chłopak na mój gest lekko się zarumienił i położył swoją rękę na mojej. Odwróciłem wzrok, czując się lekko zdezorientowany.

USA zaśmiał się cicho pod nosem, po czym delikatnie zabrał moją dłoń ze swojej twarzy.

- Dzięki - powiedział. - Ale lepiej przestań to robić, bo zaczyna to wyglądać trochę pedalsko.

- Racja - zgodziłem się. Mogłem go przytulić, ale to, jak zaczynałem go wycierać, faktycznie zaszło za daleko.

Wstałem z łóżka i podszedłem w kierunku biurka, by wziąć pudełko chusteczek, które potem podałem Ameryce.

Chłopak bez słowa wziął je i zaczął wycierać pozostałości łez, jak i wydmuchał nos. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz pokoju.

- Czekaj! - rzucił za mną USA. - Odprowadzę cię.

Skinąłem głową na znak, że nie mam nic przeciwko.

Podbiegł do mnie i przez kilka sekund szliśmy obok siebie w milczeniu.

- Słuchaj... - zagaiłem. - Na pewno nie potrzebujesz pomocy w sprzątaniu tego całego syfu? - spytałem uprzejmie.

- Nie, spoko dam radę - zaprzeczył. - W końcu nie jest tak źle. Ogarnięcie tego zajmie maksymalnie godzinę, a sam już i tak pomogłeś przygotowując to wszystko - stanął za mną przy drzwiach i westchnął. - Wiesz... naprawdę się cieszę, że nareszcie znalazłem osobę, która mnie w jakimś stopniu rozumie...

Spojrzałem na niego. Bawi mnie to jak łatwo mi zaufał po tym co się stało. Jednakże... przechodzi ostatnio o wiele więcej niż ja, a do tego nie ma się komu zwierzyć, a nawet odezwać bez żadnych podejrzeń. Myślę, że dobrze postąpiłem przychodząc tutaj. Sądziłem, że nic nie zyskam... a właściwie... Zyskałem coś w rodzaju kolegi...?, przyjaciela...? Dobrze, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Poklepałem go po plecach i uśmiechnąłem się.

- Cała przyjemność po mojej stronie - stwierdziłem bez żadnego sarkazmu. - Cieszę się, że mogłem ci pomóc.

Otworzyłem drzwi.

Indagacja || CountryHumans RusAme [HIATUS NIEDŁUGO SIĘ SKOŃCZY]Where stories live. Discover now