Rozdział 20

3K 212 37
                                    

— Jimin, czekaj — jęknął starszy, zalany potem kładąc się na zimnej podłodze sali tanecznej. 

Od dwóch godzin wokalista uczył go wszystkich kroków, karcąc nawet za zbyt szeroki rozkrok, którego tak naprawdę Min nawet nie był w stanie dostrzec w lustrze. Choć obaj byli spoceni i widocznie coraz bardziej opadali z sił, Park mimo wszystko pobudzony przez determinację trzymał się na lekko już drżących nogach, podczas gdy raper ledwo łapał powietrze. 

— No już, wstawaj, ostatni raz — odezwał się młodszy, podchodząc powoli do swojego hyunga, którego twarz była cała czerwona przez wysiłek. Pierwszy raz widział go w takim stanie i musiał przyznać, taki rodzaj małej zemsty za wszystko wyjątkowo przypadł mu do gustu. 

— Nie mam siły, proszę cię — ponownie stęknął raper, wyciągając wiotką rękę w kierunku swojego ukochanego, która zaraz opadła na swoje wcześniejsze miejsce. — Przecież nie muszę umieć tego na już — wysapał, przecierając spoconą twarz spracowanymi dłońmi. 

Jimin jedynie spojrzał ponownie na starszego z góry i westchnął, siadając bez słowa obok niego ze skrzyżowanymi nogami. Przez kolejne kilka minut nie wiedział, co powinien powiedzieć, wsłuchując się tylko w głośny oddech rapera. Nie potrafił nawet ocenić, jaka atmosfera obecnie panowała między ich dwójką czy nawet w tym dobrze znanym mu pomieszczeniu. Tak samo nie był do końca pewny, co powinien robić. Ponabijać się ze starszego? A może zacząć nieco poważniejszą rozmowę, wyrzucając z siebie w końcu wszystkie dotychczasowe wątpliwości, których z każdym dniem pojawiało się coraz więcej? Choć ich ostatnie spotkania były niewyobrażalnie poważne i przepełnione niewyjaśnionym lękiem, Jimin miał wrażenie, jakby wciąż krążyli wokół jednego, bardzo poważnego tematu, o którym mimo wszystko tak rzadko wspominają. 

O swoim debiucie. 

— Myślisz, że ten zespół to był dobry pomysł? — zapytał w końcu Park, opierając się za plecami na prostych rękach, które delikatnie drżały przez zmęczenie, i jednocześnie odchylił głowę. 

Yoongi na te słowa jedynie spojrzał na młodszego, wzdychając. Sam zadawał sobie niejednokrotnie to pytanie, zastanawiając się, co robiłby teraz jako solista. Może właśnie grałby koncert w innym kraju, patrząc na tysiące głów, które kiwałyby się w rytm stworzonej przez niego muzyki. A może odpoczywałby w domu, ciesząc się zasłużonym wolnym, cały dzień przytulając się do kumamona.

Lub Jimina, kto wie, jak potoczyłaby się wtedy ich relacja. 

— Nie wiem — odpowiedział w końcu raper, wbijając wzrok w sufit, jakby ukrywały się w nim wszystkie odpowiedzi na dręczące ich tematy. Jakby chciał je wszystko zmusić do wyjścia, choć zdawał sobie sprawę, że jednocześnie ukrywać się tam mogły problemy ludzi wylewających emocje podczas tańca. — Ale nie mieliśmy wyboru. 

— Tego nie wiemy — mruknął Park, ruszając delikatnie głową, by irytujące kosmyki, które nieprzerwanie wchodziły mu do oczu, w końcu dołączyły do reszty włosów i opadły nieco do tyłu. — Nawet nie próbowaliśmy odmówić. Sam od razu spanikowałem na wieść, że moja oficjalna kariera się kończy. 

— Kto by się nie zdziwił. Ale to zagranie, wow — parsknął pod nosem, podnosząc się powoli do siadu z niezadowolonym stęknięciem. Zdecydowanie jutro będzie miał problem z wstaniem z łóżka. — Zepsuli nam tak dobre humory. 

— Chociaż na koncercie się dobrze bawiłem — przyznał z uśmiechem wokalista, przeciągając się. 

— Podobało ci się?

Po tym pytaniu Jimin w końcu przeniósł nieco zmęczone spojrzenie na swojego partnera, zaraz czując, jak jego serce nieco zbyt mocno obiło się o żebra. Był wręcz pewny, że nigdy nie widział na twarzy starszego takiego szczęśliwego uśmiechu czy rozczulającego spojrzenia. Jakby przez cały ten czas stresował się opinią Jimina na temat ich wspólnego występu, mając zbyt mało odwagi, by zapytać o to wprost. Choć może nie chciał przypominać mu tych minut pełnych łez, gdy menedżerowie stanęli przed nimi, przedstawiając w okropny sposób swój plan, uknuty za ich plecami. 

— Bardzo — odpowiedział po około minucie Park, odwzajemniając uśmiech. — Powtórzmy to kiedyś. 

— Pewnie, teraz nawet nie uwolnisz się ode mnie. Zawsze będę z tobą na scenie. 

— Kurczaczki. — Obaj zaśmiali się na tę reakcję, a dziwne emocje czające się w słabo oświetlonym kącie pomieszczenia zniknęły, nie zostawiając po sobie śladu.

— Chodź tutaj — powiedział Yoon, rozkładając ramiona, by dać znak wokaliście, aby ten przytulił się do niego. 

Nie mógł zaprzeczyć, że uwielbiał mieć Jimina obok. Jak bardzo by się nie starał, nie potrafił dłużej się okłamywać, bo jaki miało to sens? Bał się, to był bardziej niż oczywiste. Pierwszy poważy związek do tego z osobą tej samej płci w tak mało tolerancyjnym kraju. Jednak dopóki ich czułe gesty uznawane mogłyby być za fanservice czy zwyczajne dodanie otuchy, było w porządku. 

Jiminowi nie trzeba było dłużej powtarzać. Sam planował w końcu wtulić się w rozgrzaną klatkę piersiową starszego i w tym ani trochę nie przeszkadzał mu fakt, że obaj byli spoceni po długim treningu. Nie robiło to różnicy, dopóki to był Min. 

— Mój brat się pyta, kiedy przyjedziesz do niego — powiedział nagle młodszy, zamykając na chwilę delikatnie czerwone oczy. 

— Powiedz mu, że jak zadebiutujemy. 

— Wtedy nie będziemy mieli czasu nawet na jedzenie — zaśmiał się Park, jednocześnie bardziej wtulając się w żylastą dłoń, która powoli przeczesywała jego posklejane ze sobą włosy. 

— Nie interesuje mnie to, pojedziemy do niego. Obiecuję. 

— Z taką kondycją to może być trochę mało prawdopodobne. 

— Hej, mam znakomitą kondycję — zaprotestował Yoongi, patrząc naburmuszony na wokalistę. 

— Właśnie widzę. Po dwóch razach prosiłeś o przerwę. To cud, że wytrzymałeś dwie godziny — kontynuował droczenie się Jimin, w końcu wstając z chłodnej podłogi. — Chodźmy się umyć. Za godzinę mamy spotkanie z menedżerem. 

— Po prostu chciałem, żebyś ty odpoczął — bąknął pod nosem Min, chcąc jakkolwiek usprawiedliwić swoje częściowe lenistwo. W końcu taniec a komponowanie i pisanie tekstów znacząco się od siebie różniło. 

— To może zatańczymy jeszcze raz? 

— Nie, nie. Chodźmy się myć — powiedział od razu Min, wymijając w przejściu wesoło śmiejącego się Parka. — No chodź. I przestań się ze mnie śmiać! 

— Uroczy — mruknął pod nosem Park, zabierając swoje rzeczy i zaraz doganiając starszego.

Wróciłam~

Debiut | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz