worry

1.6K 166 93
                                    

Miłość to troska.

- Serce ty moje, chodź tutaj - Chris zaśmiał się, widząc młodszego chłopaka rozrzucającego biały śnieg na boki. Na ustach Felixa widniał szeroki uśmiech, a jego oczy utworzyły dwa urocze półksiężyce, w tym momencie spoglądające na ukochanego.

- Ale Chris-

- Nie. - blondyn momentalnie spoważniał, wyciągając dłoń w stronę Lixa. - Idziemy.

Felix ułożył wargi w podkówkę, siadając na ziemi, co, swoją drogą, było wyjątkowo głupim pomysłem.

- Chcę zostać - założył ręce na piersi, nadymając policzki. Chan na to westchnął zirytowany, powoli odchodząc w stronę wyjścia z białego parku.

- Drogę znasz, nie wracaj późno. Jeśli się przeziębisz obiecuję, że sam dodatkowo przetrzepię ci skórę - starszy pogroził palcem, kierując się w stronę domu, zostawiając, mimo wszystko szczęśliwego, Felixa w parku.

***

Chan obudził się jako pierwszy, postanawiając z samego rana iść po bułki do pobliskiej piekarni.
Szybko zarzucił grube ubrania i buty, i wychodząc z mieszkania krzyknął jeszcze informację o swoim wyjściu gdzieś w stronę rudowłosego.

Gdy przemierzał zaśnieżone ulice w drodze powrotnej, jego telefon zawibrował, informując go o nowej wiadomości. Prędko go odblokował, sprawdzając jej treść.

"Mógłbyś kupić mi coś na przeziębienie?"

Prychnął głośno, zwracając na siebie uwagę paru osób, jednak nie to było ważne. Istotny był fakt, że wiadomość była od Felixa, który prawdopodobnie rozchorował się po swojej wczorajszej zabawie.
Zawrócił, kierując się w stronę apteki.

***

Gwałtownie szarpnął za drzwi wejściowe, otwierając je i wchodząc do środka. Nie zmartwił się nawet hukiem, który rozniósł się po pokoju zaraz po tym, jak drzwi się zatrzasnęły.

Zsunął buty z nóg, kurtkę niedbale rzucając na wieszak. Niespokojne kroki skierował do salonu, skąd dochodziły głosy jakichś postaci z kreskówek.
Rzucił torebkę z lekami na stolik, nachylając się nad, skulonym i opatulonym w koc, Lixem.
Sięgnął po pilot, przyciszając telewizor. Spojrzał na młodszego, zauważając lekkie wory pod oczami, rozczochrane włosy i ciemne tęczówki, w tym momencie matowe, bez żadnych iskierek w środeczku.

Pociągnął rudowłosego za rękę, zmuszając go do wstania i pójścia za nim. Skierował się do kuchni, otwierając szafkę z lekami, wyjmując z niej termometr, który od razu wepchnął pod pachę Felixa, sadzając go przy stole.

- Mówiłem, żebyśmy już poszli, ale nie, ja się muszę pobawić, idź sam, dam sobie radę, przecież nic się nie stanie, dlaczego się tak przejmujesz... - Chris przedrzeźniał młodszego, ze ściągniętymi brwiami wyjmując kolejne rzeczy potrzebne do zrobienia herbaty.

Lix jedynie siedział skulony, nic nie mówiąc. Blondyn miał rację, a on dobrze o tym wiedział.
Ale przecież nie przyzna mu racji, prawda?

Po pomieszczeniu rozniósł się pisk małego urządzonka, a chwilę po tym świst czajnika. Starszy zalał herbatę, następnie podchodząc do chłopaka i patrząc na wynik.
Westchnął, znowu biorąc rudowłosego pod ramię. Drugą ręką złapał za szklankę, kierując się do ich wspólnej sypialni.

- Masz gorączkę, mój drogi - na te słowa Felix skulił się jeszcze bardziej. Gdyby tylko posłuchał Chana, oszczędził by im obu niepotrzebnych problemów.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj - Chris odłożył napój, popychając młodszego na łóżko. Opatulił go kołdrą po samą szyję, nie zostawiając nawet najmniejszej szczeliny.
Na jego twarzy nie widniała już irytacja, a zwykła troska o młodszego.

Wyszedł z pokoju, zaraz jednak wracając, tym razem z siatką z lekami. Wyjął z niej te odpowiednie, podając je Felixowi. Uśmiechnął się delikatnie, siadając na krawędzi łóżka. Prawą rękę ułożył obok lewego biodra młodszego, drugą zaczynając przeczesywać jego roztrzepane włosy.

- Miałeś rację, gdybym tam nie został byłoby lep-

Bang przyłożył dłoń do ust młodszego, wydymając wargi i marszcząc brwi.

- Za dużo gadasz.

Wstał, wczołgał się na łóżko i zawisł nad owiniętym w kokon Lixem. Szeroko się uśmiechnął, następnie opadając na rudzielca, który od razu wydał z siebie głośny jęk, spowodowany bólem.

- Złaź ze mnie! - wymamrotał, próbując zrzucić z siebie starszego. Chan szybko cmoknął jego czoło, przewracając się na miejsce obok. Zachichotał, poprawiając kołdrę, która zdążyła się trochę zsunąć.

- Jesteś okropny - Lix prychnął, przekręcając głowę w stronę Banga. Mimo jego słów, delikatnie się uśmiechnął, przymykając powieki.
Chris prędko wsunął się pod kołdrę, przyciągając do siebie młodszego.

- Chcesz iść spać? - zapytał, widząc zamglone spojrzenie chłopca, który w odpowiedzi jedynie pokiwał rudą czuprynką.

Blondyn siadł, opierając się o ścianę. Wciągnął Felixa na swoją pierś, zaczynając gładzić jego plecy i włosy. Lix owinął swoje ręce wokół bioder starszego, składając małego całusa na torsie Chana.
Usłyszał jeszcze cichy szept, zanim zupełnie odpłynął do krainy snów.

- Śpij dobrze.

𝚆𝚑𝚊𝚝 𝚒𝚜 𝚕𝚘𝚟𝚎? | ᶜʰᵃⁿˡⁱˣWhere stories live. Discover now