longing

1.3K 135 13
                                    

Miłość to tęsknota.

Mała łapka Felixa złapała za tą większą, należącą do Chana.

- Musisz jechać? - w jego matowych oczach pojawiła się pojedyncza iskierka, która jednak zniknęła równo z odpowiedzią starszego.

- Muszę, Lixie - Chris westchnął, gładząc rude kosmyki młodszego. Naprawdę nie chciał go zostawiać, jednak sytuacja, na szybko przedstawiona przez matkę blondyna, wydawała się być tą poważniejszą. W końcu kochana babcia leżąca na łożu śmierci nie była czymś drobnym. - Już ci tłumaczyłem, Kochanie.

Felix pokiwał głową, szepcząc ciche "wiem". Przysunął się bliżej ukochanego, wtulając w jego pierś.

- Ale wracaj szybko, dobrze? - uniósł na Banga smutny wzrok, czekając na jakąkolwiek odpowiedź, jednak znowu otrzymał ciche westchnienie.

- Nie mogę ci tego obiecać - niemrawy uśmiech pojawił się na wargach Chana, starając się pocieszyć młodszego. - Muszę już iść.

Zabrał torbę z najważniejszymi rzeczami, którą spakował chwilę wcześniej. Pocałował suche usta rudzielca, wolną dłonią muskając jego policzek.

- Jeśli coś będzie się działo, po prostu zadzwoń.

Po czym wyszedł z mieszkania z ciężkim sercem, zostawiając Felixa samemu sobie.

***

Pierwsze godziny były najlepsze. Rudowłosy cały czas wmawiał sobie, że Chan wyszedł tylko do sklepu czy do przyjaciół i, że zaraz wróci, chowając go w swoich ciepłych ramionach i szepcząc do ucha miłe słówka. Jednak, gdy patrzył na zegar ścienny, na przesuwające się wskazówki, na coraz późniejszą godzinę - powoli rozumiał, że tego dnia jego ukochany nie wróci do ich mieszkania.

***

Felix obudził się następnego ranka, jakby odruchowo kładąc swoje dłonie na brzuch, gdzie powinny znajdować się te większe Chana. Kiedy jednak ich nie poczuł, westchnął, przekręcając się na drugą stronę z nadal zamkniętymi oczyma. Ułożył rękę na materacu, podnosząc się, kiedy nie poczuł tam drugiego ciała. Szybko rozejrzał się po pokoju, starając się połączyć fakty, co zresztą już po chwili zrobił. Jednak chyba wolałby tego nie pamiętać, bo zaraz po uświadomieniu sobie, jak wygląda sytuacja, z jego buźki zniknął malutki uśmiech, z którym się obudził, a zastąpił go smutny grymas, towarzyszący mu już do końca nieobecności Chrisa.

Wstał z łóżka, kierując się do kuchni, z zamiarem zrobienia dla siebie jakiegoś szybkiego śniadania, którym dzisiaj miały być po prostu płatki z mlekiem.

Po zrobieniu posiłku, przeciągnął się, ziewając, po czym poszedł do salonu z miską z jedzeniem, siadając na kanapie i włączając telewizor.
Nie zapowiadało się na to, żeby ten dzień się czymkolwiek wyróżniał. Zaczął się w miarę normalnie, jeśliby pominąć to, że Banga rano nie było obok niego. Ale przecież takie sytuacje się już czasem zdarzały, gdy starszy musiał wyjść wcześniej lub po prostu nocował u któregoś z przyjaciół, stwierdzając, że jest zbyt zmęczony, by wrócić. Felix był przyzwyczajony, więc dlaczego tego dnia czuł się inaczej?

Czuł w środku, swego rodzaju, niepokój, chociaż nawet nie wiedział, dlaczego. Przecież nie musiał martwić się o Chana. Był pewien, że chłopakowi nic się nie stanie.
Może obawiał się, że nie da sobie rady bez blondyna?
Tak, to mogło być to, co zdecydowanie nie napawało Felixa radością. Przecież nie był już dzieckiem, dałby sobie radę. Jednak pomimo tych zapewnień, które powtarzał w swojej głowie, niepokój rósł z każdą chwilą, sprawiając, że pod rudą czuprynką pojawiło się coraz więcej czarnych scenariuszy. Między innymi ten, jak ucieka z płonącego mieszkania, co wprawiło go w zażenowanie samym sobą. Ale całe szczęście tylko jego, nikt inny nie musiał o nich wiedzieć.

𝚆𝚑𝚊𝚝 𝚒𝚜 𝚕𝚘𝚟𝚎? | ᶜʰᵃⁿˡⁱˣWhere stories live. Discover now