Rozdział 7

308 12 3
                                    

To było dziwne. Sama nie wiem czemu to zrobiłam... Czemu ja go do cholery pocałowałam?! Przecież to głupie i takie lekkomyślne, ale poczułam, że muszę to zrobić. Ta sytuacja tak na mnie wpłynęła, to że mnie uratował. Prawdę mówiąc gdyby przyszedł szybciej to nie musiałby mnie ratować ale już nie będę się czepiać szczegółów.
Widać było, iż bardzo się zmieszał. To zaskoczyło go tak samo bardzo jak mnie.

-Joel... Ja przepraszam... Ja nie chciałam... - nie wiedziałam co mu powiedzieć.

-Oh... Nic już nie mów. - wypowiedział te słowa po czym mnie pocałował.

Pocałunek był namiętny, pełen uczuć i emocji. Był prawdziwy, nie chciałam żeby się kończył ale w pewnym momencie oderwaliśmy się od siebie.

-To co idziemy do mnie? - odezwał się.

-Biorąc pod uwagę okoliczności mogę stwierdzić, że źle to zabrzmiało. - oboje zaczęliśmy się śmiać i ruszyliśmy przed siebie.

Jego dom był duży i bardzo jakby to ująć ymmm... bogaty. Znaczy nie to żebym zwracała uwagę na takie rzeczy ale wydał mi się takim prostym chłopakiem a tu taka odwalona chata ale już mniejsza bo czuje, że sama siebie w myślach pogrążam.
Widać, że jest perfekcjonistą. Wszystko ładnie ułożone, żadnej skazy.

-Co tak patrzysz? Coś nie tak z moim domem? - zapytał i wyrwał mnie z mojego świata.

-Nie no gdzie, tak się tylko rozglądam. - rzuciłam mu zakłopotany uśmiech. Ten przyglądał mi się przez dłuższą chwilę.

-Chcesz może coś do picia albo do jedzenia? - odezwał się po chwili.

-Hmm może być woda.

Poszedł do kuchni. Obserwowałam go. Mogłam na niego patrzeć cały czas, był cholernie przystojny i miał takie fajne włosy.
Przyniósł mi wodę i zaprowadził mnie do salonu. Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie. Znaczy on się rozsiadł wygodnie bo ja byłam bardzo spięta. On po prostu tak na mnie działał i jeszcze siedział tak blisko. Atmosfera w jego domu bardzo różniła się od tej jaka panowała między nami kiedy spotykaliśmy się na mieście, tu był jakiś inny.
Patrzył się na mnie, obserwował każdy mój ruch, w końcu zdobyłam się na odwagę i spojrzałam w jego stronę, w te jego piękne czekoladowe oczy. Słowo wam daje, myślałam, że się rozpłynę. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje.
Patrzyliśmy się tak na siebie cały długi czas, żadne z nas nie spuściło wzroku nawet na sekundę.
Pocałowałam go, najnormalniej w świecie go pocałowałam. Sama nie wiem co mnie napadło ale najlepsze jest to, że on odwzajemnił mój pocałunek, ale nie wczuwajcie się za bardzo bo jak wiadomo wszystko co piękne kiedyś się kończy. Otóż przyszedł sms.

-Co znowu?! - powiedziałam poirytowana po czym chwyciłam telefon.

Zgadnijcie kto był na tyle mądry żeby pisać do mnie o tej porze. Tak, Jona. Ten idiota po tym wszystkim jeszcze śmie do mnie pisać. Wiadomość o treści "widzę cię" brzmiała dość niepokojąco. Serce zaczęło mi bić szybciej i to nie z powodu Joela. Nie wiem czy mam się przejmować tą wiadomością. Poczułam lekki dreszczyk emocji ale co on mógłby niby zrobić, chyba nie jest psychopatą. Naprawdę nie mogę zawracać sobie tym teraz głowy. Siedziałam na jednej kanapie z niezłym przystojniakiem i tym musiałam się zająć. Odłożyłam telefon.

-I kto to był? - Joel przerwał ciszę.

-Nikt ważny. - rzuciłam i dodałam zaraz - Słuchaj, mogłabym dziś zostać u ciebie na noc? Mogę spać na tej kanapie albo nawet na podłodze. Strasznie nie chcę wracać do domu.

-Jasne, ale nie pozwolę ci spać na podłodze. U góry jest wolna sypialnia, tam możesz spać.

-Dziękuję ci bardzo. - tak się ucieszyłam, że aż rzuciłam mu się na szyję.

Obejrzeliśmy sobie jakąś komedię i poszliśmy spać. Joel był na tyle miły, że pożyczył mi swoją koszulkę. Miała boski zapach bo to był jego zapach.

Wróciłam do domu po Lokiego, przecież nie mogłam go zostawić w tym domu wariatów. Wzięłam ze sobą jeszcze parę rzeczy bo Joel pozwolił mi zostać dłużej. Nikogo nie było w domu więc wyszłam spokojnie bez awantur.
Joel czekał na mnie na zewnątrz. Postanowiliśmy udać się jeszcze na jakiś spacer i jedzonko. Oczywiście Loki musiał zostać przed knajpą ale zjedliśmy szybko i ruszyliśmy w drogę. Joel strasznie polubił Lokiego i z wzajemnością.
Rozmawialiśmy sobie w najlepsze a obok przejechał motocykl ale strasznie głośny, Loki się przestraszył i wyrwał mi się ze smyczą, biegł przed siebie. Próbowałam go dogonić razem z Joel'em ale nie mogłam go dogonić. Wbiegł na ulicę, nadjechał samochód. Słyszałam tylko pisk hamulców i dźwięk uderzenia. Podbiegłam szybko do Lokiego i wzięłam jego głowę na kolana. On cierpiał, w oczach miał łzy, ja ryczałam jak głupia. Jego białe futerko było miejscami czerwone.
W międzyczasie wezwali weterynarza, próbował go ratować ale już było za późno. Loki umarł a ja nie mogłam nic zrobić. Cała byłam zalana łzami, moja mała kuleczka. Joel przytulał mnie najmocniej jak tylko umiał, próbował mnie pocieszać ale nic z tego.

Obudziłam się, usiadłam szybko na łóżku. Serce biło mi jak szalone. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie mówiłam wam tego ale często miewam straszne sny, w domu zawsze był przy mnie Loki. Byłam przerażona. Postanowiłam pójść do Joel'a.

When I Met You | Joel Pimentel [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now