Rozdział 9

291 9 8
                                    

Jeeej to dzisiaj! Tak! Dziś koncert CNCO! Już nie mogłam się doczekać. Bardzo się cieszę, normalnie nie wiem jak opisać moje emocje.
Wiecie co jest najlepsze? Dziś dowiedziałam się, że dzięki naszym super hiper biletom będziemy mogły dostać się na ściankę i jeszcze pogadać z chłopakami. Czyż to nie jest piękne? Really! That's amazing! Yeah, najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała.
Nie no, it's a prank bro. Nie chcę tam iść z całego serca. To nie jest w ogóle mój klimat i ja wiem, że to mi się nie spodoba, tylko, że obiecałam Miley a ona mogłaby się na mnie na śmierć obrazić.
Chociaż w sumie, może mogłabym zaryzykować? Fuck, czy ja się kiedykolwiek przejmowałam sympatią innych? Niee, nie miałam tego w zwyczaju... Jedna osoba w tą czy w tamtą.
No, that's really bad, that's really, really bad. Od razu odpędziłam od siebie te myśli, ale czasem tak miałam, że myślałam o tym jak to mi nikt w życiu nie jest potrzebny, ale czasem przyda się osoba, z którą można pogadać. Dobra już mniejsza z tym, idę, muszę, nie mam wyjścia.
Było już po 14, ubrałam się w swoją super stylówkę i wyszłam. O 15 miałam spotkać się z Miley przed areną bo ona miała bilety.
Oczywiście dotarłam na miejsce a jej jeszcze nie było, ale to było do przewidzenia, really, totalnie do przewidzenia. Muszę chyba obrać taktykę i wychodzić później tak żeby być równo z nią, chociaż z moim szczęściem wtedy przychodziła by na czas.
Odeszłam gdzieś na bok, z daleka od ludzi, za duże tłumy jak dla mnie. Stałam sobie grzecznie, nikomu nie zawadzając ale do cholery jasnej ktoś musiał na mnie wpaść i upadłam na ziemię. Ludzie! Czy ja nigdzie nie mogę mieć spokoju? No halo!

-Ej uważaj jak łazisz co?! - krzyknęłam w jego stronę, tak był to jakiś chłopak.
Odwrócił się do mnie

-Joel, co ty tu robisz?

-Oh, sorry Ed, nie widziałem cię. - podszedł i pomógł mi wstać, jak miło z jego strony.

-To powiesz mi co tu robisz?

-Przyszedłem na koncert. - powiedział, ale było widać, że jest lekko zmieszany.

-A no tak głupie pytanie. - palnęłam się w głowę.

-Muszę już iść.

-Nie chcesz iść z nami?

-Niee, muszę wrócić do znajomych, ale dzięki na propozycję. - odszedł w bardzo szybkim tempie a ja palnęłam się znowu w głowę ale tym razem w myślach.

Taki fail. Przecież to oczywiste, że przyszedł na koncert a jeszcze bardziej oczywiste jest to, że nie był tu sam. Come on! Co się ze mną dzieje, zrobiłam z siebie debila.

-Hej Edith! - usłyszałam głos Miley.

-Hejjj, wolniej się nie dało? - zapytałam ironicznie.

-Już nie marudź, idziemy.

Cała ta arena z zewnątrz wydawała się mniejsza ale jak się weszło do środka to wow! Serio, była mega duża.
Miałyśmy miejsca przy scenie, rzecz jasna.
Miley cały czas stała jak na szpilkach, w sumie miała szpilki więc dosłownie. Widać było jej podekscytowanie i moje znudzenie.

Zaczęło się, omal mi serce nie stanęło. Chłopacy wyszli a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Joel. Byłam w totalnym szoku, no bo jak? Czemu nic mi o tym nie powiedział do jasnej cholery? O tym, że jest w zespole, że jest gwiazdą?! Przecież nawet mówiłam przy nim o tym koncercie a on nic, kompletnie nic. Tak jakby to było jakoś mało istotne. Moja mina naprawdę musiała być bezcenna. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę.
Jeszcze te cholerne bilety. Nie chciałam iść tam i gadać z nimi i robić sobie zdjęcia, wiedziałam, że wybuchnę.

-Miley! - nie słyszała mnie, było strasznie głośno - Miley! - nadal nic - Miley!

-Cooo?

-Możemy po koncercie iść od razu do domu? - krzyczałam najgłośniej jak mogłam.

-Tak. - odetchnęłam z ulgą - pójdziemy na ściankę i zwijamy się do domu. - jednak nie odetchnęłam.

-Nie chcę tam iść.

-Nie żartuj sobie, nie odpuszczę takiej okazji.

-To ty idź a ja poczekam przed areną.

-Nie Edith! Musisz iść ze mną i nie chcę słuchać twojego narzekania, daj mi posłuchać chłopaków.

-Ale... -  to było już nie ważne bo przestała mnie słuchać.

Czekałyśmy w kolejce razem z resztą napalonych nastolatek aby dostać się do ścianki. Minęła chwila i przyszła nasza kolej. Widziałam, że Joel cały czas mnie obserwuje. Miley ustawiła się koło któregoś z nich a ja chciałam iść koło Chrisa (chyba tak miał na imię, coś mi się kojarzyło), ale oczywiście Pan Nic Ci Nie Powiem Bo Po Co pociągnął mnie za rękę do siebie i położył rękę na biodra. Ja czułam jak już się we mnie gotuje, really, rozwalało mnie od środka.

-Przepraszam, miałem ci o tym powiedzieć. - szepnął do mnie.

Lepiej byłoby dla niego gdyby się nie odzywał bo to zadziałało jak jakiś zapalnik. Wzięłam zamach i odepchnęłam go, tak, że prawie przewrócił ściankę. Wszyscy się patrzyli, jedni z oburzeniem, drudzy ze zdziwieniem. Ochroniarz nie wiedział czy reagować czy może jednak poczekać aż się uspokoję.

-Fuck you Joel, jesteś skończonym kłamcą, nie dotykaj mnie więcej!

I żeby tego było mało, na stoliku w pobliżu stała woda a genialna wybuchowa Edith musiała ją wziąć i wylać na niego co by dolać jeszcze oliwy do ognia, bo chyba za mała drama się z tego zrobiła.
Wybiegłam stamtąd i tyle mnie widzieli a ja w duchu czułam, że mi ulżyło.
Czasem bywam nieco zbyt wybuchowa ale no jak on mógł mi o tym nie powiedzieć, to nie jest jakaś tam mała nie ważna rzecz. Zaraz się jeszcze okaże, że jest jedną z tych typowych gwiazdeczek i po prostu chciał się mną pobawić no bo czemu nie. Jestem przecież zwykłym szarym człowiekiem, kto zainteresuje się moim losem? Odpowiem wam. NIKT. Kompletnie nikt.

~~~~~~~

A tak odchodząc od tematu, postanowiłam sama sobie upiększyć zeszyty i nie mogę się na nie napatrzeć teraz. 😍

 😍

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
When I Met You | Joel Pimentel [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now