Rozdział 8

314 13 5
                                    

Spojrzałam na telefon, było przed 7. Joel spał przytulony do mnie. Ciekawe czy zajarzył, że śpi ze mną czy może pomylił mnie z poduszką. Wzięłam ostrożnie jego rękę ze mnie i wstałam najciszej jak tylko mogłam.
Nie mogłam się na niego napatrzeć, tak słodko spał.
Przemknęłam szybko do kuchni, stwierdziłam, że zrobię śniadanie żeby chociaż jakoś odwdzięczyć się Joel'owi.
Przejrzałam szafki i lodówkę, stwierdzając, że było tam strasznie dużo produktów, naprawdę dużo, nie wiedziałam co mam zrobić ale w końcu zdecydowałam się na pancakesy. W radiu zabrzmiało Personal - The vamps a ja zabrałam się za przygotowywanie jedzenia.
Właśnie kończyłam smażyć, tańcząc i podśpiewujać sobie w najlepsze. Sięgnęłam po polewę czekoladową i bitą śmietanę do lodówki. Uwaga moi państwo, teraz będzie najlepszy moment, scena niczym z filmów. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się Joel, który bacznie mi się przypatrywał uśmiechając się pod nosem.
Skala zażenowania jakie w tym momencie poczułam wzrosła do maksimum. Zrobiłam się cała czerwona. Ciekawe ile już tam stał. Swoją drogą wyglądał bardzo pociągająco w samych spodenkach.

-Długo już tu stoisz? - zapytałam i wbiłam wzrok w podłogę

-Wystarczająco długo żeby zobaczyć jak tańczysz i śpiewasz. - uśmiechnął się.

-Czemu nie powiedziałeś że tu jesteś? - zrobiłam naburmuszoną minę.

-Miałem ci przeszkodzić i zrezygnować z takiego widoku? - prychnął. - Nie ma takiej opcji.

-Obrażę się, wiesz jak mi teraz głupio...

-Czemu głupio? Całkiem nieźle się poruszasz. - i znowu ten zawadiacki uśmiech - i seksownie wyglądasz w mojej koszulce. - dodał.

-Coo? - Pimentel zmieszać się ewidentnie. Chyba to zdanie miało pozostać w jego głowie. Teraz to on był jak taki buraczek.

-Yyy co tam robisz dobrego? - zapytał chcąc zmienić temat.

-Pancakesy. - powiedziałam z dumą. - siadaj, zaraz będą gotowe.

Dałam na górę bitą śmietanę i polałam je czekoladą. Dodałam jeszcze parę truskawek i podałam do stołu.

-Wyglądają naprawdę przepysznie. - odezwał się Pimentel.

-I tak smakują. - zapewniłam go.

-Zaraz to sprawdzimy.

Jadł i nie powiedział słowa, nie wiem czy tak mu smakowały czy były takie niedobre.

-Dziękuję, były wyśmienite.

Zadzwonił jego telefon.

"Cześć"
"Tak"
"Tak będę"

I rozłączył się

-Wybacz Edith ale za pół godzinki będę musiał zmykać na pró.. spotkanie. - powiedział lekko zakłopotanym głosem.

-Nie ma sprawy, i tak miałam się zaraz zwijać.

Tym razem zadzownił mój telefon, to była Miley.

-Halo. - odezwałam się.

-Hej Edith, dzwonię żeby się zapytać czy na pewno idziesz ze mną na ten koncert.

-Tak pójdę z tobą na koncert ale wiesz, że nie za bardzo lubię tych typków, którymi się cały czas zachwycasz. W sumie nawet nie wiem kto to jest. - Joel przyglądał mi się z ciekawością.

-To nie są żadne typki tylko CNCO! - oburzyła się.

-Oj no już dobrze. - Nie miałam siły żeby się z nią sprzeczać.

-A wracając, skoro ze mną idziesz to dziś idziemy na zakupy, trzeba wybrać jakieś fajne stylówki.

-Miley wiesz dobrze, że nie chce mi się chodzić na zakupy.

-Idziemy i żadnego ale. Za godzinę pod galerią.

-Dobra. - rozłączyłam się.

Naprawdę nie chciałam nigdzie iść.

-Idziesz na koncert? - Joel się odezwał.

-Niestety tak, ale strasznie nie chcę tam iść.

-A kogo to koncert?

-Jakiegoś zespołu, CNCO czy coś takiego, Miley za nimi szaleje a ja nawet nie wiem co to za typki. - Joel zrobił dziwną minę. - A na domiar złego za godzinę muszę być pod galerią.

-Jeśli chcesz to cię odprowadzę, mogę się spóźnić.

-Ale ja jeszcze będę musiała wlecieć do domu żeby się przebrać.

-Nie ma sprawy, pójdę z tobą.

Joel tak jak mówił odprowadził mnie pod dom, poczekał na mnie przed blokiem i dotarliśmy pod galerię. Na szczęście Miley jeszcze nie było, jakby zobaczyła mnie z Pimentelem zaczęła by się lawina pytań.
Chciał mnie pocałować w policzek na pożegnanie ale odwróciłam twarz tak, że trafił prosto w moje usta. Zrobił nieco zdziwioną minę po czym pocałował mnie jeszcze raz tym razem z większą namiętnością.
W końcu się od niego oderwałam.

-Emm muszę już iść Edith, narazie. - powiedział a ja pomachałam mu na pożegnanie.

Zaczęłam się zastanawiać co w sumie mają znaczyć nasze pocałunki. No bo parą nie byliśmy, ledwo co go znałam i tak samo on mnie. Teraz zaczęło się to dla mnie robić dziwne.

Minęło dobre pół godziny zanim Miley raczyła przywlec swój tyłek w ustalone miejsce.

-Hej Edith

-Ooo hej. Wolniej się nie dało?

-Ehh nie marudź, idziemy do środka.

Po wielu żmudnych godzinach szukania w końcu znalazłam outfit dla siebie.

Był zwykły, za bardzo się nie rzucał w oczy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Był zwykły, za bardzo się nie rzucał w oczy. To był mój styl. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie gorąco bo ugotuję się w tej bluzie.
Mikey oczywiście poszlała, kupiła dopasowaną sukienkę mini i jakieś szpile. Naprawdę nie wiem jak ona chce w tych szpilach ustać na tym koncercie. Pewnie w połowie zacznie mi marudzić że nogi ją bolą no ale cóż.

Gdy wyszłyśmy z galerii była już 18. Nie sądziłam, że aż tak długo to zajmie ale sami wiecie, tu sklep tam sklep, tu maczek tam jakaś kawka i tak to poszło.
Przyszedł czas na to żebym wróciła do domu. Na ulicach i dziwo tłumów nie było, ale dla mnie lepiej bo jestem trochę aspołeczna.
Postanowiłam iść na skróty przez bloki. Całą drogę miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi, poważnie czułam dziwny niepokój, taką adrenalinkę. Wraz z przyspieszeniem bicia mojego serca ja przyspieszyłam kroku, nawet nie odwracałam się za siebie bo bałam się co tam zobaczę. Weszłam do mojego bloku i szybko zatrzasnęłak drzwi, a jeszcze szybciej wbiegłam po schodach.
Gdy znalazłam się już w mieszkaniu czułam wewnętrzny spokój.
Przywitałam się z Lokim, dałam mu jeść i pić i poszłam spać bo padałam na twarz.

When I Met You | Joel Pimentel [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now