XV

1.6K 90 27
                                    


Weszłam do sali tronowej. Rozglądnęłam się, by ocenić wstępnie sytuację. W sali znajdowała się garstka ludzi. W końcu zawiesiłam wzrok na królu. Miałam nadzieję, że wyjaśni mi, o co chodzi.

- Skoro jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać.

T'challa obdarzył mnie spokojnym spojrzeniem. Jakby chciał mnie uspokoić. Jednak ja nie byłam przez to spokojniejsza.

- Namierzyliśmy vibranium, które Klow wykradł wakańdzie. Zostanie ono dzisiaj zlicytowane na podziemnej aukcji.

Zaczęła Okoye pokazują zgromadzonym holograficzną mapę. Była na nim zaznaczona lokalizacja, w której odbędzie się licytacja.

- Pojedziemy tam i odzyskamy własność wakandy.

Oświadczyła Nakia. Na jej twarzy nie malował się uśmiech. Nie tym razem. W tej chwili była poważna i skupiona na zadaniu.

- A w czym ja tak właściwie mam pomóc?

Spytałam zdziwiona. Nie do końca rozumiałam swoją obecność na tym spotkaniu. Zresztą ja nie rozumiem wielu rzeczy.

- Powinnaś lepiej wmieszać się w tłum. Aukcja odbędzie się w Ameryce południowej.

Wyjaśnił T'challa. Podniósł się z tronu i ruszył w kierunku wyjścia. Reszta udała się za nim. Ja nie mając zbyt wielu innych możliwości, ruszyłam za nimi.

Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do wejścia. Stali przed nim dwaj postawni mężczyźni. Zmierzyli nas podejrzliwymi spojrzeniami.

- Кто ты? (kim jesteście?)

Spytał jeden z mężczyzn. Podeszłam nieco do przodu i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

- Торговцы, потому что кто-то еще приходит сюда? (kupcami, bo niby kto inny tutaj przychodzi?)

Ochroniarze spojrzeli na siebie. Po chwili drugi podszedł do mnie.

- Желаю вам успешных торгов. (życzę udanej licytacji)

Odsunął się, umożliwiając nam przejście. Ja cały czas się uśmiechając, weszłam do środka. Reszta udała się w moje ślady.

- Musimy być uważni. Będą nas obserwować. Idę sprawdzić pierwsze piętro.

Ruszyłam przed siebie. Moja twarz była kamienna. Miałam doświadczenie w takich zadaniach. Nie pierwszy i nie ostatni raz robię coś takiego. Idąc wzięłam, kieliszek szampana. Chciałam wmieszać się w tłum.

Szłam dłuższą chwilę jednak nic nie znalazłam. W końcu podeszłam do jednej z wystaw. Stanowiło ją sporo Afrykańskich przedmiotów. Różnego rodzaju maski i broń.

- Widzę, że się pani podoba.

Stwierdził mężczyzna, podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego. Moja twarz w dalszym ciągu nie wyrażała emocji.

- Skąd tak śmiały wniosek?

Spytałam, spoglądając na niego. Wysoki mężczyzn w średnim wieku. Ubrany w wyraźnie drogi garnitur uśmiechnął się do mnie.

- Znam się na ludziach.

Zaśmiał się lekko, po czym skierował wzrok z powrotem na eksponaty. Obserwuje go uważnie. Na jego nie szczęście ja też znam się na ludziach, całkiem nieźle w dodatku.

Po chwili podszedł do niego ochroniarz. Nic nie powiedział. Jedynie spojrzał na niego i skinął głową. Obaj mężczyźni odeszli.

Dałam im chwilę, po czym za nimi ruszyłam. Przeszli na drugie piętro. Dołączyła do nich kobieta. Nie wyglądała ona jednak na kogoś, kto pałał by się taki fachem. Poważna, młodą kobieta przytuliła mężczyznę. Jej wzrok powędrował w moim kierunku. Ja od razu ruszyłam przed siebie. Nawet nie myślałam o tym, gdzie idę. Po prostu szłam.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz