7. schylać się po mydło

1K 114 121
                                    

   #chasingcars (koniecznie zobaczcie teledysk i posłuchajcie piosenki)

Znowu ustalamy fakty. Jestem raczej czystym człowiekiem. To znaczy latem potrafię brać prysznice dwa razy dziennie, wyjątkowo dbam o pielęgnację twarzy i włosów, w takim stopniu, że moja mama przywykła już do widoku mnie w czepku na głowie. Nie straszne mi balsamy do ust, a jako dziecko potrafiłem chodzić ze szminką w ręku i piszczeć, że jej nie oddam. Mój pokój to syf, ale moja pościel musi być czyściutka. Nigdy nie ubiorę dwa dni z rzędu tych samych bokserek. Używam żelu antybakteryjnego stosunkowo często. Myje wszystkie owoce i warzywa. Nie chodzę nawet boso po domu... Więc teraz wyobraźcie sobie jak musiałem się czuć po dwóch dobach spędzonych w ciasnym samochodzie, z nawalającą klimatyzacją i rażącym, jeszcze czerwcowym słońcem za oknem, bez prysznica, bez kosmetyków do pielęgnacji i bez cholernego balsamu do ust!

Taa, brzydziłem się sobą. I to mocno.

Kąpiele na stacji benzynowej nie miały specjalnego miejsca na mojej liście „must have", ale lepszy rydz niż nic. Gdybym miał wybrać śmierdzenie, albo grzyba, chyba wolałem tego grzyba.

Fuj.

Michael natomiast wydawał mi się podekscytowany. Jakby... W końcu należał do raźnej grupy weteranów festiwalowych, zatem podejrzewam, że ta stacja wyglądała mu bardziej na luksusowe łaźnie, niż na menelski przytułek.

- Muszę kupić chociaż krem nawilżający – powiedziałem niepewnie w stronę Clifforda, który wszedł do sklepu należącego do stacji jako pierwszy.

- Spoko. – Wzruszył ramionami. – Bierz co chcesz, ja cię porwałem, więc biorę odpowiedzialność za twoją księżniczkową dupę.

- Wcale nie jestem księżniczką. – Zrobiłem znaczącą minę, wrzucając do koszyka zwykły krem, dezodorant i upragniony carmex.

- Wcale. – Uśmiechnął się pod nosem, za co zarobił kuksańca w bok.

Było stosunkowo późno, albo raczej już wcześnie, ale zdążyłem się wyspać podczas drogi. Nowy Jork nie znajdował się szczególnie daleko od Luray, zwyczajnie my robiliśmy częstsze postoje, bo chłopak nie był przyzwyczajony do nieustannego skupienia za kółkiem.

- Masz klapki? – zapytałem, kiedy zmierzaliśmy już w stronę kasy.

- Jedne, więc zaryzykuję amputacją stóp i ci je oddam, bo znając twoje szczęście, sieroto następny przystanek to byłby oiom.

- Jesteś wredny.

- Jestem realistą. – Clifford wziął jeszcze zgrzewkę energetyków, na co wywróciłem teatralnie oczami i paczkę papierosów.

Obserwowałem jego profil gdy robił zakupy, zastanawiając się przy okazji jak to działa, że nocny Mike, który kładzie się spać, różni się totalnie od dziennego Mike'a. Ten pierwszy był bardziej przytulaśny, skory do zwierzeń i... Naprawdę go lubiłem. Ten drugi natomiast specjalizował się w złośliwościach, wywracaniu oczami, przez co przypominałem sobie z kim mam do czynienia.

Ale przez fakt, iż spędzaliśmy ze sobą cały czas, w jakimś stopniu moja dziecinna fascynacja chłopakiem, dała się we znaki. Bo nie mogłem spuścić z niego wzroku, a wspomnienie o tym jak przestawił coś w moich ustawieniach, gdy razem zasypialiśmy podczas burzy, kiedy dotykał mnie tak... Inaczej niż każdy człowiek na świecie, zwłaszcza że mu na to pozwoliłem, co samo w sobie jest sukcesem, przyprawiało mnie o dreszcze.

- Słuchajcie panowie, jest czwarta rano – odezwała się pani za ladą. – Więc albo gracie w papier, kamień, nożyce, który się wykąpie w ciepłej wodzie, albo za ojczyznę i modlicie się, by nie spadło mydło.

chasing cars {muke}Where stories live. Discover now