Niebieskie światła rażą w oczy i rozmywają się w kroplach zacinającego deszczu. Żółta taśma... Wszędzie żółć... i czerwień.Poprawiam kaptur i daszek czapki - są mokre, podobnie jak moje włosy i oczy Petera. Kryję dłonie w kieszeniach i obserwuję...
Zabieganą policję.
Pojawiające się znikąd wozy T.A.R.C.Z.Y.
Awanturującego się komendanta... w mgnieniu oka podwijającego ogon przed Philem Coulsonem.- To był mój ulubiony nauczyciel - przeciera oczy Pete. - Historyk i... Zawsze uśmiechnięty, wyrozumiały, miły... Rozumiesz? Taki... A-a dzisiaj... Dzisiaj...
Łapię go za rękę, ściskając mocno. Stoimy na uboczu tłumu gapiów i patrzymy jak paru agentów wynosi ze szkoły czarny, wielki worek na metalowych noszach. Pakują go do furgonetki, zamieniają parę zdań z policją, po czym cały teren przechodzi pod kontrolę T.A.R.C.Z.Y..
- Dlaczego on, Talie? - zwracam spojrzenie na Petera. Głos mu drży, a kosmyki przemoczonych włosów wpadają w zaczerwienione oczy. - Dlaczego on?
Wzmacniam uścisk, nie potrafiąc wymyślić słownej otuchy.
- Proszę się rozejść! - wrzeszczy któryś z agentów. Gdy jego interwencja na nic się nie zdaje, popiera go wrzaskiem kolejny: - Mamy wszystko pod kontrolą! Prosimy się rozejść i nie utrudniać nam pracy!
Gapie niechętnie przyjmują rozkaz. Za to ja i Pete dalej trwamy w bezruchu.
- Co z wami, dzieciaki? - nie wytrzymuje przysadzisty facet z pałką w ręku. Staje z Peterem twarzą w twarz, cedząc: - Do domu!
- Ja bym najpierw wolała dowiedzieć się, co zamierzacie zrobić z tym człowiekiem - mówię, sięgając do kieszeni.
Agent odwraca się gwałtownie w moją stronę i już szykuje chamską odpowiedź, kiedy...
- Co z nim zrobicie? - powtarzam, podtykając mu niemal pod nos kartę agenta i członka Avengers.
Mężczyźnie odbiera mowę. Pete swoją stracił już pięć minut temu, więc sama muszę kontynuować walkę:
- Natalie Anderson. Czy możemy zamienić słowo z agentem Coulsonem?
Rozmówca wyrywa mi kartę z dłoni, wertując przenikliwym wzrokiem jej zawartość. Po chwili czuję na skórze zimne dreszcze... I to nie przez wędrujący po niej deszcz, ale rozkwitający na ustach faceta uśmiech.
- Bardzo mi przykro, ale agent Coulson jest aktualnie zbyt zajęty, by udzielać takich informacji Zielonym.
Ty...! Ty kretyński...! - Wrze we mnie wściekłość. I że niby tak mnie teraz potrzebują, co? Jeszcze zobaczymy!
- Chodź Pete. Agent dalton nie widzi, że to niebieski.
Ciągnę chłopaka za rękaw i odchodzimy bez słowa z pola bitwy. I tak prędzej czy później dowiem się wszystkiego. Tylko od ludzi, którzy nie traktują mnie jak niepotrzebny śmieć.
***
W wieży panuje ponury nastrój. Steve próbuje nawiązać kontakt z Furym, Pepper i Pete wspominają profesora Poole'a, Bruce i Stark zajmują się naukową gadką, a reszta drużyny siedzi w swoich pokojach. W tym ja. Postanowiłam dać Peterowi chwilę sam na sam z rodziną i pozwolić emocjom opaść.
- To nic takiego, Natalie. Tylko kolejny martwy człowiek. - Wchodzę do swojego pokoju, przekręcając klucz w drzwiach.
Łóżko, szafa, oszklona ściana z panoramą Nowego Jorku... Więcej mi nie trzeba.
YOU ARE READING
Marvelous Dreams
Fanfiction"- Co dziś nowego? - pytam, zerkając przez ramię na Petera. - W sumie przegapiłaś niezłą kłótnię - odpowiada, puszczając mi oczko. - Kłótnię? Czyją? - No zgadnij. Kiwa głową w stronę Clinta i Natashy. Siedzą razem na kanapie, ale w jakimś pół metro...