4. Next Problems

57 7 0
                                    


Niebieskie światła rażą w oczy i rozmywają się w kroplach zacinającego deszczu. Żółta taśma... Wszędzie żółć... i czerwień.

Poprawiam kaptur i daszek czapki - są mokre, podobnie jak moje włosy i oczy Petera. Kryję dłonie w kieszeniach i obserwuję...

Zabieganą policję.
Pojawiające się znikąd wozy T.A.R.C.Z.Y.
Awanturującego się komendanta... w mgnieniu oka podwijającego ogon przed Philem Coulsonem.

- To był mój ulubiony nauczyciel - przeciera oczy Pete. - Historyk i... Zawsze uśmiechnięty, wyrozumiały, miły... Rozumiesz? Taki... A-a dzisiaj... Dzisiaj...

Łapię go za rękę, ściskając mocno. Stoimy na uboczu tłumu gapiów i patrzymy jak paru agentów wynosi ze szkoły czarny, wielki worek na metalowych noszach. Pakują go do furgonetki, zamieniają parę zdań z policją, po czym cały teren przechodzi pod kontrolę T.A.R.C.Z.Y..

- Dlaczego on, Talie? - zwracam spojrzenie na Petera. Głos mu drży, a kosmyki przemoczonych włosów wpadają w zaczerwienione oczy. - Dlaczego on?

Wzmacniam uścisk, nie potrafiąc wymyślić słownej otuchy.

- Proszę się rozejść! - wrzeszczy któryś z agentów. Gdy jego interwencja na nic się nie zdaje, popiera go wrzaskiem kolejny: - Mamy wszystko pod kontrolą! Prosimy się rozejść i nie utrudniać nam pracy!

Gapie niechętnie przyjmują rozkaz. Za to ja i Pete dalej trwamy w bezruchu.

- Co z wami, dzieciaki? - nie wytrzymuje przysadzisty facet z pałką w ręku. Staje z Peterem twarzą w twarz, cedząc: - Do domu!

- Ja bym najpierw wolała dowiedzieć się, co zamierzacie zrobić z tym człowiekiem - mówię, sięgając do kieszeni.

Agent odwraca się gwałtownie w moją stronę i już szykuje chamską odpowiedź, kiedy...

- Co z nim zrobicie? - powtarzam, podtykając mu niemal pod nos kartę agenta i członka Avengers.

Mężczyźnie odbiera mowę. Pete swoją stracił już pięć minut temu, więc sama muszę kontynuować walkę:

- Natalie Anderson. Czy możemy zamienić słowo z agentem Coulsonem?

Rozmówca wyrywa mi kartę z dłoni, wertując przenikliwym wzrokiem jej zawartość. Po chwili czuję na skórze zimne dreszcze... I to nie przez wędrujący po niej deszcz, ale rozkwitający na ustach faceta uśmiech.

- Bardzo mi przykro, ale agent Coulson jest aktualnie zbyt zajęty, by udzielać takich informacji Zielonym.

Ty...! Ty kretyński...! - Wrze we mnie wściekłość. I że niby tak mnie teraz potrzebują, co? Jeszcze zobaczymy!

- Chodź Pete. Agent dalton nie widzi, że to niebieski.

Ciągnę chłopaka za rękaw i odchodzimy bez słowa z pola bitwy. I tak prędzej czy później dowiem się wszystkiego. Tylko od ludzi, którzy nie traktują mnie jak niepotrzebny śmieć.

***

W wieży panuje ponury nastrój. Steve próbuje nawiązać kontakt z Furym, Pepper i Pete wspominają profesora Poole'a, Bruce i Stark zajmują się naukową gadką, a reszta drużyny siedzi w swoich pokojach. W tym ja. Postanowiłam dać Peterowi chwilę sam na sam z rodziną i pozwolić emocjom opaść.

- To nic takiego, Natalie. Tylko kolejny martwy człowiek. - Wchodzę do swojego pokoju, przekręcając klucz w drzwiach.

Łóżko, szafa, oszklona ściana z panoramą Nowego Jorku... Więcej mi nie trzeba.

Marvelous DreamsWhere stories live. Discover now