11. Trouble

38 8 21
                                    

Serce wali mi jak szalone. Mało brakowało, a wpadłabym już na początku.

- Rusz się, pyszczku, bo nam samolot ucieknie! - Maja ciągnie mnie za rękaw.

Załatwiła praktycznie wszystko. Najlepsza ściemniara w dziejach. Nawet mnie zrobiła w konia.

- Już to, kurna, widzę... - warczę. - Ja w kurtce puchowej pod Luwrem.

- Aj, zamknij się. Pożyczę ci parę ciuchów. Poza tym, zobacz - spakowałaś praktycznie same zimowe ubrania. Jak będą dociekać, dokąd zwiałaś, wezmą na celownik chłodniejsze kraje. Nie?

Trudno się nie zgodzić. Ale jak dla mnie, jeszcze trudniej przyznać rację. Nie wybaczę jej tego, że mój plecak jest cięższy o parę kilo.

- Jeju, no choooodź. Dosyć się nasiedziałaś. - Nie dodaje nic więcej, ale widzę ten skryty uśmieszek.

Moja wina, że ta kanapka w Subway'u była jakaś nieświeża? Teraz będzie mi to wypominać przez resztę wyjazdu...

Jednak hitem okazuje się nie mój delikatny żołądek, a sam samolot. Już od godziny czekamy jak dwie bezdomne, rozłożone na swoich plecakach pod ścianą hali odlotów z nadzieją, że może w końcu ten kretyn przyleci. A czas ucieka.

Może właśnie dziś moi rodzice postanowili sprawdzić rano mój pokój? Może znaleźli kartkę? Może jadą na lotnisko...

- Śpij albo przestań myśleć. - Szczypie mnie w ramię Maja.

- Hm?

- Bo jeszcze faktycznie przyjadą.

Milczę, próbując zrozumieć, co tu właśnie zaszło.

- W telepatkę się z nudów bawisz?

- Tja, szukam nowego hobby. - Kręci głową, po czym dodaje: - Ciągle pstrykasz zapięciem zegarka. Zastanawiasz się nad czymś. A że znam sytuację, najpewniejszą opcją są twoi rodzice.

- Pfff. Pani psycholog.

Poprawiam się na jej ramieniu. Wodzę wzrokiem za trójką dzieciaków. Zdążyłam już wywnioskować, że to rodzeństwo - dwóch chłopców, jedna dziewczynka. Matka dawno odpuściła walkę, tata uciekł pod pretekstem burczącego żołądka. A małe diabły skaczą gdzie popadnie i bawią się w wojnę. Zaczynam rozumieć tego faceta.

- Słodkie, nie? - komentuje Maja.

- Niby co?

- No te dzieciaki.

Parskam teatralnie.

- Aha. Słodkie jak lody z ketchupem. - Jakby na potwierdzenie chłopcy wydają ogłuszający wrzask, przeskakując przez wolną ławkę. - Oj... Moje biedne uszy.

- Chcesz zatyczki?

Przygotowana na każdą ewentualność. Dziwne, że sama o tym nie pomyślałam.

- Możesz dać.

Parę sekund i świat cichnie. Przymykam oczy, rozpływając się w tej harmonii.

- Dobra. Obudź mnie, w razie czego - stwierdzam z ziewnięciem.

Nie spałam pół nocy. Krótka drzemka faktycznie mi się przyda...

______________________________

- Śpi?

- Nie wiem.

- Pilnujesz jej i nie wiesz?

Marvelous DreamsWhere stories live. Discover now