Peter

20 7 8
                                    

- Obudź się. Proszę... Wiem, że mnie słyszysz. Obudź się...

- Pete?

Nie reaguję. Nie mogę, nie odstąpię jej na krok. Powinienem tam być. Może wtedy Pietro... A teraz Talie...

- Przyniosłam ci obiad. Musisz coś w końcu zjeść. I wziąć prysznic...

Pietro... Jezu, Pietro... Dlaczego akurat ty? Dlaczego nie...

- Wyłaź stąd, młody. I ogarnij się trochę, bo chyba nie chcesz, żeby po przebudzeniu zobaczyła cię w takim stanie.

Dlaczego nie on? Wielki Agent T.A.R.C.Z.Y., cholerny Assasyn! Z tego, co pamiętam, Fury nie anulował jego zadania ochrony Natalie. Więc gdzie był trzy dni temu? No gdzie?!

- Peter... - Mama dotyka ostrożnie mojego ramienia.

Nie ruszam się z miejsca. Ściskam mocniej łapę wilka, ułożonego na łóżku w oddziale medycznym bazy i podpiętego pod kroplówkę zapewniającą mu składniki odżywcze. Przez czas tego snu... Tego ciągnącego się w nieskończoność snu...

- Postawię na stoliku, co? - Porcja pieczonych ziemniaków ląduje nieopodal łóżka. Pomieszczenie wypełnia kuszący zapach, ale nie jestem w stanie przełknąć ani kęsa. - Kochanie, proszę...?

- Mamo...

Zaprzestaje kołysania moją sylwetką i wzdycha. Kroki oddalają się, cichną za zamykającymi się drzwiami. Ale w dalszym ciągu nie jestem sam. Myśli wirują, kłębią się przy deszczowym, marcowym poniedziałku...

Czarny, zmoknięty wilk błąkający się między jazgotem klaksonów samochodowych. Zapach mokrego betonu, krzyki zaskoczonych ludzi i te złote tęczówki... Pamiętam je w każdym calu. Przerażenie, dezorientację, błaganie o pomoc. Jakby to było wczoraj. Nie jestem pewien, czy to ona wpadła na mnie, czy ja na nią. I skąd miałem tę pewność, że pod maską zwierzęcia kryje się ktoś więcej? Pamiętam, że śledziłem tego wilka aż do ciemnego zaułka Brooklynu. Padł pod płotem ślepej uliczki i wtedy stało się coś niesamowitego...

Znów tam jestem. Znów patrzę w te przerażone oczy. Ale teraz już ludzkie, barwy bursztynu, piękne... Tak samo jak te brązowe, długie loki i drobne usta. Ona była... i jest.. śliczna.

Proszę, wróć do mnie...

- Idź. To rozkaz szefa. Jeśli nie chcesz słuchać mnie, to posłuchaj chociaż jego.

Zaciskam zęby. Nienawidzę go z każdą chwilą mocniej. I tego, że kiedy Natalie jest już bezpieczna, nie chce się odczepić. Gdzie byłeś wtedy, co?!

- Na dnie jeziora, ratując twoją matkę. Nie musisz dziękować.

Powiedziałem to na głos...? Co się ze mną dzieje? Prawda, nigdy specjalnie nie lubiłem Bartona, ale nie miałem nic przeciwko jego wizytom w pracowni taty czy wspólnym misjom. Teraz... teraz... nie mogę na niego patrzeć. Nawet mimo faktu, że pomógł mamie dopłynąć na brzeg.

''Gdzie ja jestem?...Pomożesz mi?...Nie wiem, co się dzieje, ja...''. Powrót postaci wilka. Nie panuje nad tym, nie radzi sobie... Muszę jej pomóc... Zabrać do wieży... Nie mogę pozwolić jej odejść...

- Cholera jasna, Stark! - Wzdrygam się od krzyku Clinta. Obserwuję jak wali pięścią w ścianę i krąży po pokoju, zaciskając palce we włosach. Ostatecznie postanawia oprzeć się o zanóżek ramy łóżka i spojrzeć mi prosto w oczy: - Spieprzyliśmy obaj, okej? Trzeba to w końcu powiedzieć. Ty obiecałeś samemu sobie, ja obiecałem twojemu ojcu, bla, bla, bla... Mieliśmy ją chronić i nie dopuścić do właśnie czegoś takiego. Ale mówi się trudno, tak? Jest jak jest, czasu nie cofniesz. Chyba, że jesteś Strangem. Ale nie jesteś, nie? Więc przestań się mazać, wstań wreszcie z krzesła i bądź częścią tej grupy. Nie wrócisz życia Pietro, tak samo jak nie obudzisz Anderson zwykłą kołysanką. Więc do kurwy nędzy, przydaj się w końcu na coś! Teraz naszym priorytetem jest złapanie tego bydlaka, który jej to zrobił. Myślę, że w tej kwestii odstąpisz od reguły i się ze mną zgodzisz.

Zaciskam usta. Może i ma trochę racji... Ale nie zostawię jej samej. Nigdy więcej.

- Idź, szef chce z tobą pogadać. Moja kolej na zadośćuczynienie.

Spinam się automatycznie. Zostawić ją z tobą? Jeszcze czego!

''Gdzie jesteśmy...?...Avengers Tower?...Natalie, a ty?''. Z wilka znów w dziewczynę. I tak jeszcze parę razy. Tata był zaskoczony, ale też ją polubił, też zechciał ją zatrzymać. Była dla mnie prezentem od losu. I udowadniałem jej to każdego dnia. Zaczynając od wspólnego zwiedzania miasta, kończąc na nocach pod gwiazdami. Zawsze mogła na mnie liczyć, wypłakać się w ramię. Znała wszystkie moje sekrety. Oprócz jednego...

- Agencie Peterze Stark! - Drzwi otwierają się na oścież. Fury wkracza do pokoju, stając tuż za moimi plecami. - Żądam, by stawił się pan w moim biurze. Natychmiast. Pana aktualne zachowanie rzuca nie najlepsze światło na pańską przyszłość. Jeszcze jedno celowe zignorowanie mojego polecenia, a zostanę zmuszony wydalić pana z organizacji. Czy wyraziłem się jasno?

W środku wrzeszczę z poczucia niesprawiedliwości. Na zewnątrz tylko odrobinę drga mi powieka.

''Jesteś mi naprawdę bliski. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś inny wpadł na mnie tamtego dnia...''

- Idź. Pokaż, że faktycznie umiesz być dorosły, to może przestanę cię przezywać młodym. - Barton przygląda się mi z naprzeciwka. Zdążył już dostawić sobie krzesło i zjeść połowę moich ziemniaków.

Mrużę oczy. Zmuszam się do wstania, co wcale nie jest takie łatwe. Mam wrażenie, jakby moje stawy zdrętwiały przez te trzy dni do tego stopnia, że potrzebują solidnego naoliwienia, by znów normalnie funkcjonować. A gdy puszczam jej łapę... To zupełnie tak, jakby ktoś zabrał mi łączącą nas więź. I teraz uśmiecha się krzywo z drugiej strony łóżka.

- Zapraszam za mną - oświadcza szorstko Fury.

Ruszamy w stronę wyjścia.

''To twoja bluza? Mogę?...Ej, nie, Peter! Przecież wiesz, że mam łaskotki!...Tak, też cię kocham, Pajączku.''

Te wszystkie chwile... Tyle czasu chciałem jej powiedzieć... A dopiero teraz widzę, jakim idiotą byłem zwlekając. Powiem jej. Powiem. Wyznam uczucia, które zagrały w moim sercu już przy pierwszym spotkaniu. Zasługuje, żeby wiedzieć. I jestem niemal pewny, że potem wszystko się jakoś ułoży. Tylko niech się w końcu obudzi...

- Pierdolony aparat słuchowy... - słyszę, zanim opuszczam próg oddziału medycznego.

Czy tylko ja nigdy nie rozumiem, co ten facet ma na myśli?

Marvelous DreamsWhere stories live. Discover now