2- Can't Be Tamted

423 49 46
                                    

Jechaliśmy przed siebie w zupełnej ciszy. Żadnego radia ani rozmów. Jedynym obecnym dźwiękiem, przepełniającym stare auto, było dudnienie deszczu o szyby rozpędzonego pojazdu oraz nasze głębokie oddechy.

Nie przeszkadzało mi ta cisza, w końcu musiałem skupić się na drodze. Bez nawigacji ciężko było się poruszać po zupełnie obcym terenie. Byliśmy na jakimś kompletnym odludziu, bez konkretnych znaków drogowych, limitów prędkości ani nawet porządnej drogi.

Przed nami widniały jedynie puste pola i kilometry gleby, pokrytej mokrym od deszczu piachem. W słoneczne dni, reasumując prawie zawsze, panowała tu susza, nienadająca się nawet do uprawy warzyw czy owoców. Ani żywej duszy... W takim razie skąd wziął się tutaj ten blondyn, siedzący cicho obok mnie?

Luke wydawał się czuć niekomfortowo w mojej obecności, ale co kogo obchodziło jego samopoczucie? Potrzebowałem go jedynie jako przykrywki, w razie gdyby ktoś nas zatrzymał. Zawsze mogłem wytłumaczyć że jedziemy na wycieczkę albo odwiedzić daleką rodzinę. Sprawę utrudniał brak bagażu. W takich chwilach cieszyłem się, że wybrałem wleczenie się po wiejskich drogach, zamiast pędu poprzez ruchliwą, choć zdecydowanie sprzyjającą strefie komfortu osobistego, autostradę. Tam łatwiej byłoby mnie znaleźć. Kamery, fotoradary oraz większa ilość samochodów mogłyby szybko wsadzić mnie z powrotem za kratki. 

Luke nie odezwał się nawet, kiedy w końcu po dłuższym czasie nieprzerwanej jazdy, zjechałem na niemalże pusty zajazd dla tirów. Uważnie rozejrzałem się w poszukiwaniu kamer czy prowizorycznych lamp, które zazwyczaj również używane były do zamontowania dziwnych policyjnych urządzeń, typu aparatów, przeznaczonych do monitorowania otoczenia, ukrytych w przedmiotach codziennego użytku czy też bardziej popularnych miejscach publicznych.

- Co ty robisz? - odezwał się w końcu Luke, kiedy wyłączyłem silnik samochodu, parkując pomiędzy dwoma wysokimi ciężarówkami. Ile on miał lat? I dlaczego samemu szlajał się po tym odludziu? Nie powiem, zaintrygował mnie i sprawiał, że w głowie miałem więcej pytań niż odpowiedzi, a ja z natury byłem człowiekiem ciekawskim.

- Jak to co? Muszę się wyspać, żeby jechać dalej. Tobie też radzę się kimnąć.

- Nie zasnę.

- A to niby dlaczego? Nie zaśniesz bez mamusi? - zakpiłem, odwracając się twarzą w jego stronę. Dyskretnie zakluczyłem wszystkie drzwi w aucie. Tak na wszelki wypadek zostawiłem prowizoryczny kluczyk, zrobiony z druta czy też spinki, zwał jak zwał, w stacyjce pojazdu. Założę się, że ten gówniarz i tak nie potrafił nawet prowadzić - Ile ty masz lat, co? Trzynaście?

- Siedemnaście... - burknął pod nosem, kręcąc przy tym posępnie głową - Nieistotne. Nie zasnę bez poczucia bezpieczeństwa.

Zaśmiałem się gorzko, odruchowo klepiąc go po gładkim i bladym jak śnieg policzku, co niegdyś robił mój ojciec, kiedy miał dobry humor, niekiedy spowodowany promilami krążącymi w krwi. Luke spiął się momentalnie, odsuwając się ode mnie gwałtownie.

- I słusznie - to mówiąc odwróciłem się do niego tyłem i przeszedlem pomiędzy siedzeniami, na tyły samochodu, gdzie od razu położyłem się wzdłuż obu siedzeń - A teraz dobranoc.

Naprawdę byłem zmęczony. To sprawiło, że zasnąłem jak dziecko, ignorując Luke'a, jak i resztę świata za oknem. Po prostu szum deszczu ukołysał mnie do snu, a ja przepadłem. Jednak lata spędzone za kratkami nauczyły mnie jak ważny jest lekki sen. Teraz te umiejętności przydały mi się. A mówią, że więzienie jest karą. W tym kontekście było ono nadludzkim zbawieniem, które ocaliło moje kruche życie.

Obudził mnie szelest materiału. Przez chwilę wydawało mi się, że to tylko wiatr telepie tym skradzionym gruchotem, lecz w momencie, kiedy do mojej skroni został przystawiony, nieobcy mi, zimny jak lód kawałek metalu, już wiedziałem, że to nie wiatr.

¡wanted! (muke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz