3 - Smells Like Teen Spirit

386 44 55
                                    

Radio nie działało.

Właśnie takie wytłumaczenie mojej ochoty przerwania grobowej ciszy krążyło mi po głowie, kiedy jechałem pustą- na szczęście asfaltową - drogą. Dzięki energetykowi, który Luke ukradł wczorajszego popołudnia ze stacji benzynowej wraz z całą stertą innych źródeł energi, nie chciało mi się spać. Mój fałszywie trzeźwy umysł trzymał się w ryzach, chociaż przez tę przygnębiającą ciszę chciało mi się krzyczeć.

- Powiesz coś wreszcie? - przerwałem grobową ciszę, ukradkiem zerkając na blondyna. Luke właśnie kończył drugiego snickersa. Siedemnastolatek przełknął ostatni kęs batonika, po czym z głośnym cmoknięciem oblizał palce.

Mentalnie wywróciłem oczami.

- Niby co? - odpowiedział z pełnymi ustami.

- Cokolwiek. Nigdy nie byłeś zmuszony do podtrzymywania niechcianej rozmowy?

- Wiele razy. Tylko, że teraz nie jestem do tego zmuszony - prychnął, rozsiadając się wygodniej w fotelu, teraz w nim półleżąc.

- Jesteś tego pewien? - powoli zdjąłem dłoń z kierownicy, nakierowując ją na pasek spodni, a po chwili pasek, za którym znajdował się pistolet. Odkąd Luke próbował mnie zabić nie rozstawałem się z bronią, choć była niewielka i mało użyteczna w obliczach realnego zagrożenia. Trzymałem ją przy sobie tak na wszelki wypadek, chcąc uchronić ją przed dostaniem się w niepowołane ręce. Nie żebym obawiał się Luke'a czy coś w tym stylu, w końcu to tylko dziecko, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?

Blondyn nawet nie mrugnął, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Zazgrzytałem cicho zębami, zwalniając pojazd i zaciskając dłoń na kolbie broni.

- Tylko na tyle cię stać? Śmiało, wymierz. Jestem ciekaw w jak krótkim czasie skończymy na drzewie.

- Jesteś samobójcą? - niechętnie zdjąłem dłoń z pistoletu, na powrót zaciskając ją na kierownicy.

- Nie. Dlaczego przyszło ci to na myśl?

- Może dlatego, że kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy szedłeś po jakimś odludziu z obłędem wypisanym w oczach. Praktycznie rzuciłeś się pod koła mojego wozu. A teraz nawet nie zależy ci czy strzelę. 

Luke nie odpowiedział. Zamiast tego odwrócił głowę w bok, tak, że widziałem jedynie profil jego twarzy. Mięsień w jego policzku drgnął spazmatycznie. Nie mogłem dostrzec wyrazu jego błękitnych oczu, ale przez sekundę zdawało mi się, że te lśniły, jakby łzy przysłoniły mu widok na krajobraz za oknem.

I tyle byłoby z naszej rozmowy.

Zacząłem pogwizdywać pod nosem, po raz kolejny żałując, że radio nie działa. Może gdybym tak w nie uderzył... 

Cóż, skoro radio nie działało to sam zafunduję sobie rozrywkę w postaci darmowej muzyki.

- Load up on guns, bring your friends. It's fun to lose and to pretend - zanuciłem, palcami wybijając rytm na kierownicy - She's over-bored and self-assured. Oh no, I know a dirty word

Luke spojrzał na mnie. Jego niewyraźny wzrok zdradzał jego myśli, a to co o mnie pomyślał w tamtej chwili raczej nie było zbytnio cenzuralne. Jakby to ładnie ująć? Myślał, że postradałem zmysły.

- Hello, hello, hello, how low - śpiewałem dalej, coraz głośniej. Ku mojemu zaskoczeniu cichy głos Luke'a zawtórował mi, więc kontynuowałem, pewny swego.

- With the lights out, it's less dangerous. Here we are now, entertain us - Luke zaczął śpiewać głośniej, dorównując mi precyzją oraz śmiałością z jaką trafiał w kolejne nuty piosenki. Decybele rosły w górę, a już po chwili oboje zdzieraliśmy swoje gardła, wykrzykując słowa legendarnego Kurta Cobaina niczym nasz własny, prywatny hymn. Luke gestykulował żarliwie i kiwał głową do rytmu, jak gdyby był na koncercie rockowym, a ja szczerzyłem się jak głupi, po raz pierwszy prawdziwie, odkąd nielegalnie opuściłem ściany więzienia.

¡wanted! (muke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz