5 - Trip Switch

334 38 8
                                    

- Znowu wałkujemy ten sam temat? Mówiłem ci już, nie zasnę bez poczucia bezpieczeństwa.

Migrena nasilała się bezustannie z każdym kolejnym słowem Luke'a. Niczym uparte dziecko splótł ramiona na szczupłej klatce piersiowej, aby kontynuować szerzenie nienawiści, tym samym mordując mnie wzrokiem. Niewzruszony nadal wpatrywałem się w niego bez żadnej, konkretnej reakcji.

- Nie ma opcji - dodał Luke, choć już nie tak silnym i pewnym siebie tonem, jak zaledwie chwilę przedtem. Uniosłem do góry jedną brew, a chłopak najwidoczniej zmiękł pod naciskiem mojego spojrzenia, bo powoli opuścił ramiona wzdłuż swoich boków i odchrząknął niezręcznie.

- Śpij - rozkazałem, nadal nie wykonując żadnego konkretnego gestu. Głos miałem neutralny, lecz ostrzejszy niż chociażby pół godziny temu, kiedy to natknęliśmy się na znak witający nas w miasteczku Marble Falls. Z wiadomych nam wszystkim powód nie moglismy zostawić samochodu gdzieś w samym środku miejscowości. Dlatego postanowiliśmy... No dobrze, ja postanowiłem, że prześpimy się gdzieś w lesie, oczywiście nadal nie opuszczając w miarę bezpiecznego pojazdu, a z samego rana wyruszymy w drogę. Nasze zapasy jedzenia i picia zmniejszyły się na tyle, iż z łatwością mogliśmy wpakować je do kieszeni i zapełnić prowiantem ręce, bez potrzebnego afiszowania się plastikowymi torbami z logiem stacji benzynowej, oddalonej od Marble Falls o co najmniej sto kilometrów.

Luke'owi najwidoczniej mój plan nie przypadł do gustu równie mocno co mi, bo nadal nieugięcie kręcił przecząco głową, nie spuszczając mnie z oczu, od czasu do czasu zerkając nerwowo na moją broń, wetkniętą do kieszeni spodni.

- Nie - burknął, mocniej przywierając plecami do oparcia siedzenia, tym samym odsuwając się ode mnie. Na przekór jego poczynań pochyliłem się do przodu, ręce opierając na jego kolanach, przez co chłopak ze świstem wciągnął powietrze, a jego źrenice rozszerzyły się.

Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę, dopóki Luke jako pierwszy nie odwrócił wzroku, sprawiając, że uśmiechnąłem się szeroko, niemalże jakbym stracił rozum.

Odsunąłem się od nastolatka, widząc, że obawia się mnie.

Prawdę mówiąc momentami sam się siebie obawiałem. Więzienie mnie zmieniło. Pozostaje tylko jedno pytanie: Na gorsze czy na lepsze?

- Dobranoc - rzekłem w końcu, przechodząc pomiędzy fotelami i wyciągając się na całej długości dwóch tylnych siedzeń, dokładnie tak jak zrobiłem to podczas naszej pierwszej wspólnej nocy, jakkolwiek to nie zabrzmi.

Luke podążył za mną wzrokiem i mimowolnie przesunął palcami po siniakach, które powoli zaczynały wtapiać się w jego bladą skórę. On najprawdopodobniej też czuł to deja vu, czołgające się gdzieś na obrzeżach naszej podświadomości, usilnie zamykając nasze okno na świat i spowijając nas mrokiem wydarzeń tamtej niefortunnej nocy. Oboje mogliśmy wyzionąć wtedy ducha.

Ja przez niego, a on przeze mnie.

Przypatrywałem się siedemnastolatkowi, bacznie obserwując jak ten kuli się w sobie i oplata ramionami kościste kolana, które podciągnął do klatki piersiowej. Przełknąłem ślinę, wbijając paznokcie w twardy materiał tapicerki i zdusiłem w sobie rosnącą we mnie potrzebę przygarnięcia nastolatka w swoje ramiona i zamknięcia go w nich, aby ochronić go przed całym światem.

Noc wyrabia z nami najdziwniejsze rzeczy, wydobywając z otchłani serca najskrytsze pragnienia oraz emocje, których nie sposób wychwycić w blasku dnia.

Zamknąłem oczy i oblizałem dolną wargę, chcąc jakoś powstrzymać suchotę w ustach. Kiedy na powrót uchyliłem powieki Luke mocno zaciskał swoje własne, a głowę miał spuszczoną w dół, tak, że włosy zakrywały połowę jego twarzy, wykrzywionej w grymasie bólu. Nie minęła nawet minuta, kiedy ramiona nastolatka zatrzęsły się spazmatycznie pod wpływem szlochu, targającego jego ciałem.

¡wanted! (muke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz