22 - Is Everybody Going Crazy?

313 37 11
                                    

Moje piąstki uderzyły w szczękę chłopca, niższego i młodszego ode mnie, zaledwie ośmioletniego. Niefortunnie trafiłem go również w nos, jako, że ręka omsknęła mi się. Chociaż celowałem w żuchwę, ewentualnie odsłonięte gardło, moja pięść spotkała się z grzbietem jego nosa. Nieprzyjemny dla ucha chrzęst złamanej kości poniósł się echem, odbijając się od moich bębenków i zostając w mojej głowie już na zawsze.

- Dawaj! Mocniej! - chłopcy oraz dziewczęta, większość z mojej klasy, ale również ci z wyższych roczników, otoczyli nas nierównym kółkiem, kibicując mnie oraz Shawnowi. Czarnowłosy hiszpan miał zamknięte oczy, z pod którym wypłynęły słone łzy, mocząc jego koszulkę i mieszając się ze strużką krwi, która zaczynała krzepnąć na jego brodzie.

Obrzydliwe.

- Mikey, przestań! - Samantha, rudowłosa dziewczynka z mojej klasy, w której zadurzyłem się na samym początku nowego roku szkolnego, chwyciła mnie pod pachami, próbując odciągnąć mnie od pokiereszowanego Shawna.

To na nic.

Nie dawałem za wygraną. Wymierzyłem kolejny cios w jego twarz, tym razem rozcinając jego dolną wargę. Starałem się bić tak jak nauczył mnie tata. W końcu tata zawsze powtarzał, że przemoc jest czasami najlepszym wyjściem, szczególnie w samoobronie. Teraz broniłem Samanthy, mojej Sam, która została źle potraktowana i wyśmiana przez Shawna.

- Michael! - głos rudowłosej wydawał się dobiegać gdzieś z daleka, jakbym znajdował się pod wodą, chociaż dziewczynka stała tuż obok mnie. Przygniotłem nogami ręce oraz uda Shawna do podłogi, tak aby go unieruchomić i zerknąłem na dziewczynkę.

- Co? Przecież cię chronię.

- Nie - dopiero teraz zauważyłem, jak rudowłosa pospiesznie ociera łezki, które potoczyły się po jej czerwonych policzkach, pokrytych piegami. Uwielbiałem te małe kropeczki w kolorze przypominającym jej ogniste włosy. Piegi zawsze kojarzyły mi się z gwiazdami, podobnie jak oczy. Zakochałem się. Musiałem ją bronić. To było moje przeznaczenie.

Zapatrzyłem się na nią, przez co nie zrozumiałem ani słowa.

Wiwaty i okrzyki wokół nas ucichły na wskutek słów Samanthy. Ale jej wypowiedź do mnie nie dotarła. Zmarszczyłem brwi i w końcu podniosłem się z podłogi, zostawiając na niej ciężko dyszącego Shawna. Ponad ramieniem Samanthy dostrzegłem zbliżających się opiekunów. Jeden z nich dmuchnął w gwizdek, aby rozproszyć to kółeczko zainteresowanych.

- Co powiedziałaś? - spytałem Sam, skupiając się na niej, a nie na zbliżających się opiekunach. Nie wyglądali na zadowolonych. Będę miał przekichane, a tatuś znowu się zezłości. A tym bardziej mamusia.

Ale czy nie zrobiłem wszystkiego jak trzeba? Biłem się tak jak tata mnie nauczył i ocaliłem damę w tarapatach, tak jak mama zawsze mi powtarzała.

- Że jesteś potworem! - zamiast cofnąć się zbliżyłem się do rudowłosej na krok. Byłem wściekły. Zrobiłem wszystko jak trzeba, a teraz ona, moi rówieśnicy i nawet opiekunowie byli na mnie źli. Co jest ze mną nie tak? - Nie chcę cię znać!

Próbowałem tłumaczyć sobie, że Samantha nie ma racji. Wszystko było okay. Wszystko w porządku. Sam myliła się co do mnie.

Nauczyciele oraz opiekunowie również. Rada pedagogiczna także.

Kiedy zobaczyłem minę ojca wiedziałem, że to ja się myliłem. Postąpiłem źle, a Samantha miała rację. Byłem zły.

¡wanted! (muke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz