I

1.8K 63 47
                                    


Idąc ciemnym a zarazem mglistym lasem, coś przykuło moją uwagę. Były to zmasakrowane zwłoki małego dziecka. Flaki na wieszku, głowa odseparowana od reszty ciała podobnie jak kończyny i serce.
Kucnęłam koło martwej istoty i zaczęłam się przyglądać.
- Najwyraźniej zasłużyło - uśmiechnęłam się psyhopatycznie.

Ostatni raz spojrzałam na tak dobrą robotę i odeszłam dalej w głąb lasu.
Ciemność i mgła nie są mi straszne od kilku lat. A dokładnie od dziewięciu od czasu kiedy to zostałam wywieziona na skraj lasu takiego jak ten. Zagłodzona i sponiewierana. Moi dawni rodzice - o ile mogę ich tak nazwać - zostawili mi tylko nóż. Miałam wtedy dwa wyjścia, zabić się lub zacząć walczyć o życie.

Jak widać wybrałam te drugą opcję. Z dnia na dzień uczyłam się sama jak wzniecać ogień, robić ognisko i zabijać zwierzynę.

Pewnie zastanawiacie się, jak przeżyłam ? Odpowiedź jest prosta. Nie przeżyłam!!! Hahahah!!! Nie żyje od kilku lat ale nadal ludzie mnie widzą i się mnie boją. Jestem czymś w rodzaju zmaterializowanego ducha.

Ale, takie rzeczy na później. Czas się zabawić.

Moje nowe ofiary to dwójka nastolatków przeżywających właśnie swoją ostatnią randkę w życiu. Założyłam na usta i nos maskę a oczy przewiązałam czarną chustą. Widzę i to doskonale ale oni nie widzą mnie.

Zaczęłam klaskać w dłonie, od razu na mnie spojrzeli. Początek jakże zabawny, ich twarze zdziwnione a serca przestarszone.
Podeszłam do nich tak, że stałam 5 metrów na odległość.
- Kim jesteś? - spytała blondynka, z wyraźnym strachem w głosie.
- Tylko przechodniem. Bo wiecie, zgubiłam się - no jakoś trzeba ich zmylić c'nie?
- Och tak? Pomóżemy!

I tak oto odwrócili się do mnie tyłem a ja bez wahania unieruchomiłam chłopaka by zaś zabrać się za pomocną  dziewczynę.
Najpierw przybiłam ją do ziemi za kończyny. Potem zaczęłam pisać po jej ciele jakieś wylgaryzmy. Na sam koniec otworzyłam jej szczękę tak mocno, że poszła w pół.

Chłopak stracił język, jaja, oczy a na sam koniec płuca i serce.
-  "Z prochu powstałeś i w proch się obrucisz..." - powiedziałam stojąc nad nimi.

Z kieszeni wyjęłam zapalniczkę i podpaliłam jedną z gałązek. Rzuciłam ją na martwe ciała. Piękne ognisko.

Wracając do swojej wierzy obserwacyjnej , zaczęłam nucić pod nosem piosenkę" Slenderman ". Bardzo ją lubię, tylko że nie przepadam za tymi całymi Creepypastami. Okej, wiem że ludzie wierzą, że coś lub ktoś chodzi po domach i zabija domowników na różne sposoby - akurat w to mogłabym uwierzyć. Jednak nadal nie jestem co do nich przekonana. Chociaż kto by uwierzył w widzialnego i w pełni żyjącego ducha.

Po powrocie do swojej wierzy zastałam tam istny armagedon.
- Co się tutaj do cholery stało?! - złapałam się za głowę.
Weszłam do środka i zaczęłam układać wszystko tak, jak powinno być. Może coś nieproszonego się znajdzie. I tak jak myślałam, gdy podniosłam lampkę zauważyłam kartkę z napisem " Don't look back" - i jak to ja musiałam to zrobić.

Dosłownie dwa centymetry dzieliły jego twarz od mojej. Biała skóra niczym u albinosa, brak oczu i w zasadzie twarzy. Cały Slenderman.
Zmarszczyłam brwi i odeszłam od niego.
- Co to ma być?! - wskazała wściekła na kartkę.
- Kartka - odpowiedział głosem w mojej głowie.
- No co ty nie powiesz?! Przecież widzę! Chodzi o to, co ona tutaj robi wraz z tobą? - starałam się uspokoić.
- A co może robić? Nie znasz mojej gry? - zapytał już jakby zdezorientowany.
- Znam!! I nie zamierzam się w to bawić. A teraz jeśli łaskaw... WYPIERDALAJ STĄD!!!

Tego jakby piorun trzasnął i już go nie było a ja rzuciłam w niego kulką papieru - jego kartka - i zatrzasnęłam drzwi.

Wkurzona przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.





Pomagała Desserina
Doczekasz się swoich rozdziałów 🖤

A Slenderman LoveWhere stories live. Discover now