VII

920 43 10
                                    

- Nie wiem co w niego wystąpiło ale gdy byłem przy końcu pozbywania się jakże zacmego makijażu, ten nagle pojawił się w moim pokoju.

Westchnął i tak samo jak ja nasłuchiwał tego co dzieje się na górze.
- Wyrzućcie go - powiedziałam.

Oni zrobili tak ja mówiłam. Kiedy każdy z nas chciał wrócić do swojego pokoju, Slender nagle... Zemdlał. Po prostu runął jak kłoda na podłogę.
Obejrzałam jego plecy i znalazłam powód jego omdlenia.
- Środek uspiający. Był tak zajęty swoim bratem, że nawet tego nie poczuł - westchnęłam. - Dobra, Candy, Laughing, Jeff, Puppeter pomożecie mi go przenieść na górę.

Przytaknęli i zabrali się za pomoc. Po dziesięciu minutach wdrapywania się z trzy metorwym kolesiem po schodach, ułorzyliśmy go na jego łóżku. Podziękowałam chłopakom i powiedziałam, że mogą iść. Sama zaś zostałam że Slendermanem w pokoju aby go przypilnować.

~~
Minął tydzień. Minął cholerny tydzień a on jeszcze się nie obudził. Offender w tym czasie kilka razy chciał dostać się do naszego domu. Proxy wypełniał swoje obowiązki bez rozkazów a raporty zdawali mi albo Desserinie.

Właśnie siedzę w pokoju Slendera i czytam jeden z jego kryminałów. Nagle poczułam jak coś łapie mnie za dłoń. Z wielkimi oczami spojrzałam na budzącego się Operatora. Odłorzyłam książkę i szybko poprawiłam mu poduszkę by mógł usiąść.
- Co się stało? - pomasował sobie głowę.
- Po "walce" z Offenderem zemdlałeś. Razem z chłopakami przenieśliśmy cię - kiedy mówiłam o tym zacisnął swoją dłoń na mojej.
- Rozumiem. Ile spałem?
- Tydzień. Bałam się, że już nie wstaniesz - poczułam jak łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Wtuliłam się w jego dłoń.

~ Miesiąc później ~
Razem z Desseriną, Slendermanem i Candy Popem łazimy po lesie w poszukiwaniu kogoś do zabicia. I jak się dobrze złożyło, że przed nami pojawiła się grupa z dziesięciu nastolatków.

Mord za mordem, przebijanie mackami, nożami i zgniatanie młotem. Ja pokusiłam się o nadmuchanie ich wnętrzności i zrobienie z nich zwierząt. Głowy odcinałam i nabijałam na gałęzie drzew. Dess i Candy zajęli się miażdżeniem ciał nastolatków, za to ja i Slendy wydłubywaliśmy im oczy, serca, płuca a potem nabijaliśmy na drzewa.

Po powrocie do domu ruszyłam do łazienki ale nie sama. Slender kroczył za mną. I domyślcie się co tam mogli zajść.
Potem przeteleportował nas do NASZEGO pokoju.

Nasze dni były prawie, że takie same. Czyli robienie śniadań, obiadów i kolacji oraz wspólne mordowanie niechcianych ludzi na naszym terenie.
- Co czytasz? - zapytałam Slender.
- Kryminał...
- Po co, skoro twoje życie to kryminał.
- Może i tak.

Owninęłam ręce wokół jego szyi i złączyłam nas w namiętny pocałunku. Czułam ja jego ręce błądzą po moim ciele, ja nie zostałam mu dłużna.










No i koniec. Krótkie ale mam nadzieję, że się spodobało 🖤

A Slenderman LoveWhere stories live. Discover now