II

1.1K 50 30
                                    

Usłyszałam brzęczenie. Podniosłam rękę i wymacałam a raczej chciałam wymacać mój telefon. Jednak zamiast na niego, natrafiłam na coś gładkiego a potem ostrego. Szybko się zerwałam i spojrzałam co właśnie czułam.
- Znowu ty... - wycedziłam przez zęby.
- Tak. Pomimo, że jest ranek odpowiesz za to jak mnie wczoraj potraktowałaś. GIŃ!! - i już chciał mnie zabić, jednak...
- Chwila - podniosłam palec wskazujący i wyjęłam z kieszeni spodenek telefon ( to tutaj była menda). - Cześć Luka. Nie wiem czy to dobry moment bo wiesz właśnie wpadł do mnie znajomy - posłałam Slenderowi zadziorne spojrzenie. - Jasne, o 19:00 się spotkamy .

Po zakończeniu rozmowy nasz albinos przebił mnie swoimi mackami. Rozpołowił moje ciało na kilka kawałków. Po zakończeniu swego dzieła, odszedł.

Gdy wiedziałam, że jest już daleko wstałam. Tak poprostu wstałam i poskładałam się na nowo. Przypominam, ja nie żyje

By się nie nudzić zaczęłam malować. Po dwóch godzinach przebrałam się w białą bluzkę na na ramki, czarne spodnie, glany i kurtkę ze skóry. Na nogach miałam przypięte noże a w kurtce miałam pistolety. Włosy związałam w luźną kitke. Założyłam także maskę oraz imiennik z napisem "Dust". Ostanie założyłam skórzane rękawiczki i mogłam wychodzić.

Dość wcześnie ale to dlatego, że czuję iż kogoś spotkam. I dobre myślałam. Nawet nie zrobiłam dwóch kroków a przedemną stał klaun. Taki jakiś bez tuszu albo w czarno-białym robiony.
Pomachałam mu i ruszyłam dalej. Znów zaczęłam nucić piosenkę.

Po dziesięciu minutach dotarłam do opuszczonego, wesołego miasteczka.
- Powracają wspomnienia, co? - obróciłam się.
- Luk! Za wsześnie przyszedłeś - jęknełam. - Ale masz rację, wspomnienia wracają.
- Zapraszam - podał mi dłoń, którą przyjęłam.

Za nim zaczęliśmy "zwiedzać", poczułam na sobie czyś wzrok. Ukradkiem spojrzałam w głąb lasu po prawej. Slenderman, wysoki jak brzoza a głupi jak koza. Myśli, że go nie widzę. Aby go wkurzyć pokazałam mu język i środkowy palec. Na 100% się wkurwił i już planuje ponownie mnie zabić. Albo zastanawia się dlaczego DALEJ żyje.

Po trzech godzinach przechadzki z Lukiem, postanowiłam wrócić do wierzy. Oczywiście on o niczym nie wie. Jest to też spowodowane tym iż nie chce go obarczać obecnością tego białasa.

Tuż pod wierzą poczułam jak coś oplata się wokół mojej talii.
- Naprawdę? - spojrzałam zrezygnowana na Slendermana.
- Ty się mnie wogóle boisz? - gdyby mógł to uniósł by pewnie brwi.
- Nie - spojrzałam na niego z powagą.
- Dlaczego dalej żyjesz? - chyba się wkurzył.
- Bo ja już jestem martwa! A teraz łaskawie daj mi spokój i wracaj do siebie. Dwadzieścia metrów stąd dwie creepypasty cię szukają. Idź sobie - moja twarz wyrażała teraz chyba wszystkie wkurwy świata.

Slenderman puścił mnie i odszedł. Co dziwne nie teleportował się. Poczułam się trochę źle za takie potraktowanie go, ale się strasznie uczepił.

Minęły cztery dni a jego nie było. Prawdopodobnie sobie odpuścił. Pomijając jego, podczas tych czterech dni zabiłam z Lukiem kilkanaście osób. Weszli na mój teren, co ja poradzę.

Luk jako jedyny z ludzi się mnie nie boi. Przy naszym pierwszym spotkaniu powiedział mi, że dałby wszystko za bycie mordercą. Co mogłam zrobić, przyjęłam go pod swoje skrzydła jednak nie powiedziałam mu... Że zginie szybko.

Zerwałam się z łóżka, ponieważ usłyszałam na zewnątrz jakieś hałasy.

Założyłam kurtkę, buty i chwyciłam shotgun'a. Zbiegłam na dół i zobaczyłam przed sobą Luka, który jakdyby nigdy nic wraz ze swoimi kumplami robią tutaj imprezę. Akurat gdy w nich celowałam ten musiał się obrucić.
- Alex !!! - pobiegł do mnie i przytulił. Zabije bahora. - Dosiądź się do nas.
- Podziękuję. Mówiłam Ci już coś... Zero obcych na moim terenie - powiedziałam z nordem w oczach. - Macie pięć sekund... Raz...
- Żartujesz tak?
-... Dwa...
- Proszę Cię, obiecałaś że mi pomożesz - zaczął błagać.
-... Trzy...

Stałam nie wzruszona. Gdybym mogła zabijać wzrokiem już dawno byliby martwi. Gdy Luk zauważył, że nic nie wskura zaczął uciekać.
-... PIĘĆ!!

Rzuciłam się w pogoń za nimi. Bigłabym szybciej ale mi się nie chce, a na dodatek dość blisko jest rezydencja Pana Albinosa. Jeżeli nie ja ich zabije to creepypasty.

Po piętnastu minutach biegu zmeczyli się i usadowili obok małego jeziora.
Zaczęłam klaskać. Załadowałam broń i zaczęłam do nich strzelać.

A Slenderman LoveDove le storie prendono vita. Scoprilo ora