III

1K 44 2
                                    

Oddałam cztery celne strzały. Po dwa dla każdego i w nogi. Nie mogli już chodzić ani nawet wstać. Ogarnął mnie instynkt zabójcy. Psychopatyczny śmiech i inne tiki. Z kurtki wyjełam nóż i zaczęłam zabawę. Języki, oczy, kastracja, wykrywanie płuc, jelit i robienie z nich balonów. Albo wpychanie im ich jaj do ust i patrzenie jak się duszą. Na koniec serce.
- " Z prochu powatałeś i w proch się obrucisz", Luk żyłbyś o ile byś się słuchał.

Ich krwią pospisałam się obok prochu, który został po spaleniu ich.

Obróciłam się i ruszyłam w drogę do wierzy.
Poczułam jednak czyjąś obecność. Olałam to.
- Nawet się nie przywitasz? - ten głos poznam nawet na końcu świata.
- Desserina! No proszę, okres na włosach zamienił się w piękny fiolet - zażartowałam z niej.
-  A ty dalej z tym niebieskim na łbie - zaśmiałyśmy się i przytuliłyśmy.

Chciałam coś powiedzieć jednak zza mojej przyjaciółki wyłonił się Slender.
- A już myślałam, że cię nie zobaczę - uśmiechnęłam się wredne do niego. Nic nie zrobił, jedynie obrócił głowę w inną stronę i spuścił ją w dół. -  A jemu co?
- Humor mu się zepsuł po tym jak go wygoniłaś z wierzy. Od kilku dni nie rozmawia z domownikami, nawet ze mną! - oburzyła się. - Coś ty mu zrobiła? - to już bardziej w troskliwym tonie.

Powiedziałam jej co i jak a ona tylko pokiwała głową. Po pół godzinie musiałyśmy się pożegnać. Ostatni raz spojrzałam na wysokiego mężczyznę i nasze drogi się rozeszły.

Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Z przyzwyczajenia sięgnęłam szybko po nóż spod poduszki i przyłorzyłam do gardła tego ktosia.
Kiedy udało mi się otworzyć oczy, ujrzałam Desserinę z wielkim uśmiechem.
- Czego? - burknęłam i usiadłam.
- Jak zawsze zła - zaśmiałam się.
- Jak Cię każdy budzi to i owszem. Co jest?
- Rozmaiwłam wczoraj ze Slenderem i on też chcę abyś się do nas wprowadziła.
- Chwila.... CO?! - musiałam ogarnąć co przed chwilą mi powiedziała.
- Jednym z powodów dlaczego się wczoraj spotkałyśmy było właśnie to. Posłuchaj, prowadzisz życie pustelnika, samotnego wilka bez stada! Nie chcesz czasem znów być kochaną? - spojrzałam za okno. Mówi prawdę ale ja mogę ich pozabijać i nie tylko to.
- Nie sądzisz, że trudno będzie mi mieszkać z kimś w kogo nie wierzyłam? Coś czuję, że nawet z połową się nie polubię - wstałam i zaczęłam się ubierać.

Dess westchnęła i również wstała. Zobaczyła, że jestem już ubrana więc sięgnęła po szczotkę i usadziła na krześle. Zaczęła czesać moje krótkie włosy.
- Nie ma to znaczenia. Reszta też chcę Cię poznać. Osobę znaną jako Dust... Mówiłam im o tobie. Nawet Jeff pochwalił twoje techniki zabijania a L.J 'a zaciekawił twój charakter - zaczęła wymieniać co każdy o mnie myśli i co go ciekawi.
- A Slenderman? - wstałam z krzesła i spojrzałam na nią.
- Na początku był ostrożny, potem się do ciebie przekonał. Ale zabolało go to, że tak go potraktowałaś... - pacnęła mnie w głowę.

Jak matka normalnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wraz z jej pomocą zaczęłam się pakować. Zdecydowałam, że z nimi zamieszka i tak nie mam tutaj co robić.

Gotowa ruszyłam za przyjaciółką. Minęło chyba dwadzieścia minut i juz byłyśmy przed rezydencją beztwarzowca. Niepewnie weszłam do środka. Zastałam dość ciekawy widok a mianowicie creepypasty prowadziły trzecią wojnę światową.
- Nareszcie jesteś!! - spojrzałam w lewo i zobaczyłam kluna bez tuszu.
- L.J co się dzieje? I o co poszło?! - chyba się wkurzyła.
- O jedzenie... Znowu - Jack strzelił face palma.
-... Dobra, tylko spokojnie Dess. Jack O prowadź Alex po domu a potem zaprowadź do jej pokoju. Ja zajmę się tymi durniami.

Zakasała rękawy i ruszyła na nich. Jack pociągnął mnie za rękę i zaczął odprowadzać. W między czasie porozmawialiśmy i pośmialiśmy się.
Na koniec pokazał mi mój pokój. Mieścił się on na przeciwko czarnych drzwi. Zapewne pokój Slensera.
- LAUGHING JACK!!! - usłyszeliśmy z dołu. On od razu zbiegł na dół.

Ja natomiast rozpakowałam torbę a potem ległam na łóżku.

A Slenderman LoveWhere stories live. Discover now