17. Gdy prawda wychodzi na jaw

1K 81 19
                                    

*Sebastian*

Ani trochę nie żałowałem tego, że całowałem się z Mavis, ale pech chciał, że pan Agreste AKURAT WTEDY musiał wejść do pokoju swojej córki i nas zobaczyć w tej sytuacji. Aktualnie stoję w gabinecie swojego pracodawcy i ze spuszczoną głową grzecznie słucham jego krzyków: 

- CO TY SOBIE W OGÓLE WYOBRAŻASZ?! JA WPUŚCIŁEM CIĘ POD SWÓJ DACH! POWIERZYŁEM CI OPIEKĘ NAD MAVIS, A TY CO?! JAK CZĘSTO WŁAŚNIE W TAKI SPOSÓB PILNUJESZ MOJEJ CÓRKI?! 

- Tato, daj spokój. To był tylko jeden raz, nic się takiego nie stało. - May próbowała wpłynąć na swojego ojca, lecz ten jej nie słuchał. Sam nawet nie próbowałem się bronić. Odniosłem wrażenie, że to jedna z tych sytuacji, gdzie każde moje słowo może być obrócone przeciwko mnie. Z drugiej strony, co miałem mu powiedzieć? Całowałem się z Mavis, tak. Żałowałem tego, ani trochę. Jedynie żal mi było, ponieważ wiedziałem, że w takiej sytuacji mogę się już pożegnać z tą pracą. 

- Stało się, i to dużo. - projektant zwrócił się do swojej córki, po czym jego oczy pełne furii powędrowały w kierunku mojej osoby. - CO CI W OGÓLE STRZELIŁO DO GŁOWY?! ONA MA DOPIERO PIĘTNAŚCIE LAT, JA CIĘ NA POLICJĘ PODAM! 

- TATO, PRZESTAŃ JUŻ! 

- WYNOŚ SIĘ STĄD! NIE CHCĘ CIĘ WIĘCEJ WIDZIEĆ W MOIM DOMU I DLA WŁASNEGO DOBRA WIĘCEJ NIE PRÓBUJ ZBLIŻAĆ SIĘ DO MOJEJ CÓRKI! 

- TATO DAJ TY W KOŃCU SPOKÓJ! 

- Nie, nikt nie będzie cię obściskiwał, a już na pewno nie pod moim dachem! 

- Ja sama tego chciałam! Gdyby było inaczej, z miejsca dałabym mu z liścia! 

- Mavis... - dałem jej dłoń na ramieniu, żeby się uspokoiła. Nie chciałem, aby przeze mnie kłóciła się ze swoim ojcem. - Panie Agreste, ja doskonale wszystko rozumiem. Wiem, że chce pan jak najlepiej dla swoich dzieci. Zdaje się, że nic tu po mnie. Do widzenia, panie Agreste. Żegnaj Mavis. - blondynka jednak nie dała mi tak szybko odejść, bo mocno mnie przytuliła. Niepewnie odwzajemniłem uścisk. 

- Przepraszam cię, ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. - wyszeptała wtulona we mnie. 

- Tak, wiem. - uśmiechnąłem się lekko. Odruchowo mój wzrok powędrował na projektanta mody. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wściekłego spojrzenia skierowanego w moją stronę. Sprawiło ono, że uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy. 

- Muszę już iść. - wyszeptałem w te lśniące złote włosy, których właścicielkę na powrót będę musiał oglądać jedynie na bilbordach, czy innych plakatach marki Gabriela. 

*Mavis*

Nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak się potoczyło. Zawsze uważałam, że Sebastian jest natrętem, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć, ale teraz... Miałam żal do siebie samej, że nigdy wcześniej nie dałam mu szansy na pokazanie mi, jak cudownym jest chłopakiem. Byłam też wściekła na ojca, że zakończył naszą znajomość w tak szybki i brutalny sposób. Niby to było w jego stylu, ale przecież nie musiał tego robić. Gdy tylko Sebastian opuścił gabinet, spojrzałam z wyrzutem na ojca. Na jego twarzy dostrzegłam złowrogi uśmiech. Nie był on jednak typowy dla Gabriela Agresta, a dla Władcy Ciem. To stwierdzenie jeszcze bardziej dźwignęło mi ciśnienie. Nie no, to są chyba jakieś żarty. 

- Ty tak na poważnie, tato? 

- Nie zamierzam przepuścić żadnej okazji na pozyskanie miraculów.

- Chcesz przez to powiedzieć, że wylałeś Sebastiana z pracy tylko po to, by móc go potem opętać?! - to nie mieściło mi się w głowie.

- O tym porozmawiamy, kiedy już uratujemy twoją matkę. - no tak, to wszystko dla mamy.

Miraculum : Córeczka TatusiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz