*23*

879 43 2
                                    

LOGAN

Darcy, Theo i ja ugadaliśmy się, że pojedziemy na basen. Chłopak chciał wyciągnąć swoją kuzynkę z domu, bo ta nie chciała wynurzać się z łóżka. Nie kumałem laski, Theo opowiadał o tym, że za dzieciaka mieli bardzo dobry kontakt, ale mieli długą przerwę. W tamtej chwili miała okazję spędzić z nim trochę czasu, ale kompletnie ją to nie obchodziło. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie lubiła Darcy i mnie. Jej podejście jednocześnie mnie śmieszyło i irytowało. Nie znała nas, a już zdążyła wyrobić sobie zdanie. Okej, oboje nie jesteśmy święci, ale nie mieliśmy zamiaru robić jej coś złego. Na imprezie opowiadał mi nie raz, że cieszył się, że spędzą wakacje razem, tęsknił za nią. 

― Ciekawe, czy Theo namówił Becky. ― mruknęła Darcy, kiedy czekaliśmy na nich przed wejściem. ― Nie wiem jak Tobie, ale mi się wydaje sympatyczna. ― parsknąłem śmiechem. ― No co?

― Jak dla mnie to zadufana w sobie księżniczka. Theo stara się, a ona ma to gdzieś, egoistyczna gówniara. ― prychnąłem.

― Widzę, że też sobie o niej zdanie wyrobiłeś. ― zaśmiała się. 

― Jakbyś nie zauważyła, to nie mam możliwości jej poznać, więc stwierdzam to, co widzę. ― chwilę później dołączyła do nas wspomniana dwójka. Po minie tej dziewczyny widziałem, że nie była zadowolona, że nas widzi. Przywitaliśmy się i poszliśmy zapłacić za wstęp. Kiedy rozłożyliśmy się, Becky zaczęła marudzić, bo "słońce jej świeci". Serio kurwa? Aż taka z niej księżna? 

Z Theo poszliśmy do wody, a chwilę potem przyszła Darcy i zaczęliśmy się chlapać. Po kilku minutach Theo zaczął jechać po swojej kuzynce, jak po szmacie. Później jednak poszedł po nią, bo nie zaciągnął jej na basen, po to, aby czytała książkę. Jak wrócił, był dwa razy bardziej wkurwiony, bo inaczej nie dało się tego nazwać. Nie widziałem go jeszcze w takim stanie. Pomyślałem sobie " a chuj, spróbuję z nią pogadać." Wyszedłem z wody i poszedłem do niej. Położyłem się obok i zacząłem jej tłumaczyć, że nie może się tak zachowywać. Nawijałem do niej przez kilka minut, ale ona miała to kompletnie gdzieś i dalej sobie słuchała muzyki i czytała książkę. Patrzyłem na nią z mordem w oczach, ale ona nie robiąc sobie z tego absolutnie nic, przewróciła kartkę. Miałem wrażenie, że ją to bawi! 

Zirytowany do granic możliwość, zabrałem jej książkę i zerwałem jej słuchawki. Zamieniłem z nią kilka zdań, co jeszcze bardziej mnie wkurzało. W końcu siłą zaciągnąłem ją do basenu; Wziąłem ją na ręce i podbiegłem  w stronę basenu. 

― Puść mnie! ―  krzyknęła i nabrała powietrza. Przytuliła się do mnie tak, jakbym był jej pluszowym misiem. 

― Co się tak trzymasz? ―  zapytałem, cwanie się uśmiechając. Byłem pewny, że jej się podobałem. 

― Może dlatego, że się przestraszyła, a nie umie pływać. ― mruknął Theo.

― Serio?  kiwnęła głową.― Ou. ― Postawiłem ją.

― Ta, ou. ― mruknęła. 

Znów się obudziłem. Sprawdziłem godzinę, było za dwadzieścia szósta rano. Już kolejny raz miałem sen z Becky. Wspomnienia zaczęły mi wracać? Czy to moja wyobraźnia kształtuję różne sytuacje, a ja tak naprawdę mam paranoję? 

Musiałem się tego dowiedzieć. Niewiele myśląc, wstałem i zacząłem się pakować. Miałem zamiar odwiedzić Theo i domagać się wyjaśnień. Był moim najlepszym kumplem i byłem pewny, że już do końca życia nie znajdę kogoś takiego. On nie mógł mnie okłamywać, na początku naszej przyjaźni obiecaliśmy sobie, że nieważne co by się działo, to nie będziemy siebie oszukiwać. 

Przed siódmą byłem na przystanku autobusowym. Nie miałam daleko do rodzinnego miasta, więc po dwóch, maksymalnie trzech godzinach miałem być na miejscu. Tak naprawdę jechałem w ciemno, nie miałem pewności, czy Theo wciąż mieszka w tym samym domu, czy nawet w tym samym mieście. Jednak byłem na tyle zdeterminowany, a jednocześnie zdesperowany, że nie widziałem innego wyjścia. Becky po tym wszystkim mnie  znienawidziła, ale nie rozumiałem jednego. Mianowicie, dlaczego umówiła się z tym blondasem. Nie raz zbywała go, kłóciła, a nawet przepychała się z nim. To z mojego powodu? Chciała, abym dał sobie z nią spokój? Jej niedoczekanie. 

******

Na miejscu byłem kilka minut przed dwunastą. Kierowca autobusu nie znał się na znakach i przez niemal całą drogę jechaliśmy, jak w terenie zabudowanym. Jedyny plus tego wszystkiego, to to, że zapytałem się chłopaków o to, czy nie jechałem na marne. Ucieszył mnie fakt, że wciąż mieszkał w tym samym mieście. Przeprowadził się do centrum, gdzie ponoć mieszkał z dziewczyną. Ciekawość zżerała mnie, kim była jego wybranka. Miałem nadzieję, że to nie była żadna z przyjaciółek Olivii. Chłop wpadłby w takie bagno, że nie udałoby mu się wyjść. 

Pod jego adresem byłem po piętnastej. Wahałem się, czy wejść, czy nie. Zakończył znajomość, więc musiał mieć powód, a jak coś narobiłem, to w tamtej chwili byłem wrogiem numer jeden. 

― Nie bądź ciotą. ― mruknąłem do siebie. Siedziałem na schodach i patrzyłem w ziemie. Musiałem się wziąć w garść, bo od kiedy wróciłem do kraju, stałem się ciotą.  

― Logan? ― podniosłem głowę. Przede mną stała Darcy, która nie zmieniła się jakoś bardzo. Miała jasne włosy, które sięgały jej do ramion,  ale jedyne co mnie zdziwiło, to to, że miała duży brzuch. ― Halo, żyjesz? W tej Portugalii zostawiłeś język, czy coś? ― uniosła brew. Nie odezwałem się, wstałem i ją przytuliłem. Od razu odwzajemniła uścisk. ― Co tu robisz? ― zapytała, kiedy się odsunąłem. 

― Chce z Wami pogadać. ― powiedziałem. ― Widzę, że dużo się zmieniło. ― dotknąłem lekko jej brzucha. ― uśmiechnęła się i zaprosiła mnie do środka. ― Od kiedy się poznaliśmy, wiedziałem, że skończycie razem. ― powiedziałem z uśmiechem. 

― Napijesz się czegoś? Może jesteś głodny? Marnie wyglądasz. ― przyjrzała mi się. ― Nie odpowiadaj i tak zrobię Ci coś do jedzenia. ― zaśmiałem się. ― Od kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, stałam się nadopiekuńcza. ― pokręciła głową. ― Ale co u Ciebie, co Cię sprowadza na stare śmieci? ― w tamtej chwili zwątpiłem w to, czy chce cokolwiek mówić o Becky. Nie chciałem, żeby się zdenerwowała, zauważyłem, że cieszyła się, że będzie miała dziecko. ― Jak jesteś zmęczony, to idź się położyć. 

― Wybacz. ― podrapałem się w kark. ― Jestem na wymianie, ale za miesiąc wracam do Lizbony. Chciałem Was odwiedzić, nie mieliśmy kontaktu przez te kilka lat. ― posmutniała. 

― Przepraszam. ― podeszła do mnie i przytuliła. ― Nie mieliśmy wyboru. ― westchnęła i się odsunęła. 

― Chodzi o mój wypadek, mam rację? ― kiwnęła głową. ― Nie chcę, żebyś się zdenerwowała. ― zacząłem. ― Ale czy chodzi o Becky? ― otworzyła szeroko oczy, a ja miałem wrażenie, że zaraz odleci. ― Darcy, spokojnie. Nie musisz się niczym denerwować. ― tym razem ja ją przytuliłem. 

― Zadzwonię po Theo. ― kiwnąłem głową. 

#####

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz