Anna doskonale pamięta co poczuła gdy praz pierwszy wyszła na powierzchnie Lucerna. Miejsce to jednocześnie tak bardzo przypomina Ziemie, a z drugiej tak bardzo się różni. Z jednej strony na planecie były zielone drzewa podobne do ziemskich, z drugiej jednak tak bardzo inne. Na Ziemi, konary drzew były chropowate i brązowe. Na Lucernie łodygi drzew były fioletowe, często miały lekki odcień zieleni. Liście przypominały bardziej płatki kwiatów. Trawa była bardziej jak mech i wszędzie roznosił się delikatny metaliczny zapach.
Anna nigdy nieprzypuszczała by, że pierwszą rzeczą po wylądowaniu na obcej planecie, będzie badanie skał. Jiro mówił jej, że te badania mają pomóc zdecydować o tym, z czego powstanie większość budynków. Praca asystenta była tak nudna jak się spodziewała. Cały dzień tylko, wkładała próbówki, wyciągała próbówki, podawała skaner i chowała skaner. Nie była w stanie uwierzyć że to tak będzie wyglądać reszta jej życia... badając skały i podając próbówki... w pewnym momencie dnia Jiro w końcu wyszedł z milczenia i powiedział:
- Okej... robimy przerwę na lunch.. wyjmij racje i bidony z wodą.
-He? To nie wracamy do bazy na posiłek?
-Nie – przeciągnął się – musielibyśmy wtedy wracać się cały szmat drogi... a tak to po prostu wrócimy inną trasą i przy okazji zbadamy więcej terenów... - dodał.
-Ok... - odparła i zaczęła wyciągać bidony i racje po czym szybko zaczęli posiłek.
-Więc em.. jak na razie wrażenia w związku z kolonią? – zagadał poważnym tonem
-Hu!? – zdziwiła się że została zapytana – em... jest ok – odpowiedziała kłamstwem, bo nie wypada zwierzać się prawie obcej osobie.
-Na pewno? – dopytał.
-Może – odparła – a ci? – spytała jakby chodziło o smak obiadu.
-Ta... Więc, czemu zdecydowałaś się na przyjazd tutaj?
-Szczerze?
-Tak.
-Ojciec mi kazał. – odpowiedziała i wgryzła się w swoją racje.
-Też jakiś powód... ja miałem szaloną byłą i to był jedyny sposób by uciec od jej natrętnych telefonów i podstawiania mi płonących worków pod drzwi –powiedział to takim tonem, że nie dało się stwierdzić czy to na pewno żart – a poza tym chciałem odkrywać miejsca w których żaden człowiek nie postawił nogi.
- Huh?
-Czym się interesujesz? – spytał
-Em.. lubię grać na gitarze – odpowiedziała
-Fajnie ...nawet... na kolonie dostało się bardzo mało muzyków i artystów–delikatnie się uśmiechnął – w końcu nie są bardzo potrzebni do przetrwania kolonii.
-Nawet heh... - tej chwili do Anny i Jiro, podszedł jeszcze jeden brązowowłosy szatyn, wyglądający jak w miarę szczupły stereotyp nerda i przywitał się:
-Hej Jiro.
-Witaj Jace – odpowiedział Jiro.
-Kto to jest? – spytał Jace przyglądając się Annie.
-Anna. Moja asystentka. – odparł Jiro, a Jace pomachał dziewczynie.
-Hej – przywitała się Anna. – kim tu jesteś?
-Jestem teleinformatykiem – odpowiedział Jace – dobra Jiro – spojrzał się w oczy mężczyzny – chodź na słówko – powiedział i pociągnął Jace gdzieś w krzaki. Anna wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia. Po chwili Jace wrócił, ale po Jiro nie ani śladu.
YOU ARE READING
Obiecana ziemia
Science FictionRok 2074. Ludzkość wyrusza na kolonizację Planety Lucern. Jest to dziesięć tysięcy osób, które bez powrotnie opuszczą Ziemie, wiedząc że nie ma powrotu. Prawie każdy z tych osób szykowała się na to od lat, wiedzieli że to się stanie. Jednak pośród t...