Rozdział 7 Nagła

48 4 2
                                    


-Mamy już osiem – kontynuowała Shelly – potwierdzonych ciąż – uśmiechnęła się

-Co? – spytała Anna – jak?

-Miłość rośnie wokół nas – skomentował Jiro

-Prawdę mówiąc spodziewaliśmy się, że pierwsze matki pojawią się dopiero po roku, a to dość pozytywna informacja – powiedziała Shelly śmiejąc się pod nosem

-Ale jak to? – nie mogła uwierzyć Anna

-No – zaczął Jiro – przyszedł pan kolonizator do pani kolonizatorki, a potem – jego wypowiedź została przerwana przez Shelly

-Spokojnie Jiro, domyślamy się – blondynka uśmiechnęła się do niego

-Tak więc em – rozejrzała się Shelly – to na tyle chyba. Pa – zaczęła wychodzić

-Pa – odparła Anna

-Nara – odpowiedział Jiro – gdy Shelly była już w połowie za drzwiami

-Czyli znowu jesteśmy sami – zagadała po chwili Anna

-Tak... - odparł mężczyzna – lecisz po gitare

-He!? Co!? – zdziwiła się nagłą prośbą Anna

-Zagraj coś. Jest nudno, a nic nie poprawia humory jak muzyka – spojrzał się na nią z wyczekiwaniem.

-Nie jestem w to dobra – podrapała się po głowie

-Twój ojciec mówił co innego – spojrzał się na nią wnikliwie

-Co? Rozmawiałeś z nim o mnie!?

-Ta. Sam nie wiem jak to się skończyło, ale zaczął mi opowiadać o twoich szkolnych sukcesach – zaśmiał się

-Jak? – zarumieniła się Anna

-Też nie wiem. Ale słyszałem o tym że dostałaś trzecie miejsce z konkursie na piosenkę Wielkanocną

-Em może. To był szkolny konkurs, żadne osiągnięcie. Nie jestem świetna. – powiedziała Anna zgniatające swoje palce

-Pozwól mi to ocenić – odparł Jiro.

-Niech będzie – odparła Anna i poszła po gitarę. Po chwili wróciła, trzymając swój ciemny intrument w rękach.

-Wo – zaklaskał – jedziesz

-Więc em – zaczęła grać intro swojego ulubionego serialu. Nie śpiewała, lecz wczuwała się w wolno płynące dźwięki. Piosenka, chodź nie była smutna, wywołała pojedyńczą łze z oka Anny. Wtedy zdała sobie świadomość, że już nigdy nie obejrzy serialu. Naprawdę już nigdy nie wyjdzie z przyjaciółką do galeri, nigdy nie pójdzie z nią na sushi, nie pójdzie na koncert, ani nie obejrzy się za swoim crushem.

-Anna... wszystko dobrze? – spytał Jiro

-Tak tylko... Uhg! – wróciła do swojej przybudówki, zostawiając nie rozumiejącego co się stało Jiro samego.

Kolejne dni mijały w podobny sposób. Anna przychodziła do Jiro, próbowała z nim rozmawiać, co zawsze kończyło się niezręczną ciszą i co jakiś czas grała mu na gitarze. Mijajace dni powoli stapiały się w ciągnącą się monotonie. W tym samym czasie, wszyscy kolonizatorzy zaobserwowali jedno-brak deszczu. Od kiedy ludzie znaleźli się na Lucernie, nie spadła ani kropla deszczu. Bardzo możliwe, że na Lucernie w ogóle nie pada, a woda jest od wieków w takim samym stanie. Oznaczało by to, że ludzie prędzej czy później, będą musieli zaczął wytwarzać ją sami. Zdaniem niektórych badaczy, bardzo możliwym było to, że na Lucernie deszcz był rzadszy niż na Ziemi, w końcu ludzi nie było tu od nie wiadomo jak dawna. Poza tym na Lucernie, z powodu niestałości Proximy i jej możliwych nagłych skoków temperatury, mało możliwe było by woda utrzymała się we stałym stanie. Istniała także możliwość tego, by na Lucernie istniał rejon wiecznego deszczu.

Obiecana ziemiaWhere stories live. Discover now