Rozdział 3 Nowa

59 9 12
                                    


Anna wraz z Shelly szła do laboratorium ojca dziewczyny. Nastolatka nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie że ten spacer do laboratorium trwa wieczność. Idąc przyglądała się pomału drukującym się budynkom, widok ogromnych drukarek 3D był czymś bardzo satysfakcjonującym. Annie ciężko było nawet myśleć o tym, że kiedyś zamiast maszyn byli ludzie i że zamiast godzin, wszystko trwało dniami. Straszne. Gdy doszły do laboratorium, Shelly pożegnała się z Anną, a dziewczyna weszła do środka. Zobaczyła jak jej ojciec uderzał w pewną dość dużą maszynę a trójka innych naukowców widocznie zdenerwowana się temu przygląda. Dziewczyna uznała że w tej sytuacji jest zbędna i po prostu wyszła sprawdzić czy może teraz odebrać swoją racje żywnościową.

Gerald nie wierzył że to się dzieje. Jedyna maszyna, która łączyła Lucerna z Ziemią nie odpowiadała. Podczas drogi coś musiało ją zepsuć, najgorsze jest to, że nie miał jak tego sprawdzić. Możliwe nawet że wiadomość do Ziemi została wysłana, a maszyna nie odpowiada. Nie ma jak tego sprawdzić bo najwcześniejszą odpowiedź, według prędkości światła, otrzyma dopiero za osiem lat. Bo cztery lata do Ziemi i cztery lata do Lucerna. Pomijając oczywiście czas potrzebny na to by na Ziemi zdecydowano co odpowiedzieć. Gerald nie wiedział już co robić, po prostu jeszcze raz uderzył w maszynę po czym szybko zarządził koniec badań na ten dzień. Jego współpracownicy po prostu wyszli z pokoju, Gerald zdecydował że pójdzie teraz na spacer, by zobaczyć jak właściwie wygląda Lucern. To mogło się wydawać śmieszne, ale mężczyzna od kiedy tu przybył ani razu nie opuścił Laboratorium. Co prawda na planecie znajdował się od ledwie dwóch dni, ale fakt że był naukowcem, na zupełnie obcej i praktycznie nie zbadanej planecie i do tej pory jej nie widział, był dość ironiczny. Idąc przyglądał się ludziom wkół, jak na razie każdy wyglądał na zadowolonego. Moment wyjścia na dwór nie był aż tak niezwykły jak mogło by się wydawać. Może to po części dla tego, że dzięki badaniu próbek wiedział czego się spodziewać. Najbardziej zaskoczyło go to, że niebo było dużo bardziej zachmurzone niż na Ziemi oraz że miało delikatnie żółtą barwę. Być może jest to efekt specyficznej atmosfery Lucerna, atmosfera Lucerna miała to do siebie że potrafiła w bardzo dużym stopniu rozprowadzać temperaturę i promieniowanie Proximy Centauri, nie wiadomo skąd to się dokładnie wzięło, ale tylko dzięki temu na planecie istniała woda w stanie ciekłym oraz rozwijało się na niej życie w formie czegoś przypominającego rośliny. Jak na razie wszystko było dobrze, a nawet zbyt dobrze. Czy możliwym jest że ta planeta skrywa coś strasznego o czym ludzie jeszcze nie wiedzą? Gerald czuł się zaniepokojony tym jak bardzo jest to możliwe. W końcu tak naprawdę badali dopiero koniuszek wierzchołka góry lodowej. Gdy przyglądał się Lucerniańskiemu drzewu, usłyszał radosny głos Shelly za swoim uchem:

-Witaj witaj – jej melodyjny głos delikatnie rozbiegał się w jego głowie

-Witaj – odwrócił się do niej i uśmiechnął się

-Jak poszła rozmowa z Anną? – spytała

-Jaka rozmowa? – na jego twarzy zakwitło zdziwienie

-Nie poszła w końcu do ciebie? – złapała się za twarz

-Jak widać nie – wzruszył ramionami

- Dziwne – zaczęła kręcić stopą w piasku – kazałam jej do Ciebie przyjść

- Po co? – spytał

- Żeby poprawić wam humor – odparła – mniejsza z tym. Jak się na razie czujesz? – przeciągnęła się

- Dość dobrze. Ogółem jak na razie planeta jest podejrzanie przyjazna – odparł i złożył ręce na piersi

- Co masz na myśli? – spytała

- Na Lucernie nie zauważyliśmy do tej pory żadnej świadomej formy życia prawda?

- Tak było. Jak widać to planeta roślin – zaśmiała się

-Tylko co jeśli na tej planecie istnieją zwierzęta, a nie widzimy ich bo są spłoszone lądowaniem i wrócą wściekłe by zniszczyć kolonie? – w jego głosie słychać było zaniepokojenie

-Wtedy nasze skanery wykryły by ruch – uśmiechnęła się ciepło – ten scenariusz jest mało prawdopodobny. Powinniśmy się raczej przejmować możliwym strajkiem wewnętrznym lub problemami technicznymi które mogłyby zniszczyć kolonie. Wiesz, jedno przerwanie rur zrówna się z zalaniem pól oraz uszkodzeniem plonów, a co za tym idzie głodem w przyszłym roku – założyła swój blond kosmyk za ucho – lepiej myśl o tym co robić by do takiego incydentu nie doszło. W końcu do tego my, Ważni zostaliśmy wyznaczeni.

-Niby tak – zaczął przez chwilę widocznie się nad czymś zastanawiać – jak myślisz czy opcja epidemii jest prawdopodobna? – spytał

-Z jednej strony to dość możliwe. W końcu na Arce mogły przeżyć Niesporczaki czy bakterie zdolne do hibernacji, które mogły by zmutować podczas lotu i teraz być niebezpieczne dla ludzi, jednak pod kątem ewolucji to nie miało by żadnego sensu, więc nie powinniśmy się zbytnio martwić tą opcją – odparła – prawdę mówiąc bardziej możliwa jest wizja tego że zostaniemy rozwaleni przez błysk naszej gwiazdy.

- Czyli co, lepiej się nie martwić na zapas i po prostu zadbać o zapewnienie podstaw bezpieczeństwa? – spytał

- Dokładnie, a teraz pozwól że wrócę do badań – powiedziała

- Bywaj – odparł a Shelly odeszła

Gerald zaczął spacerować po Lucernie, oficjalnie obserwował stan miejscowej roślinności, w praktyce po prostu odpoczywał. Metaliczny zapach atmosfery drażnił wnętrze jego nosa, jednak wciąż było lepiej niż mógłby sobie wymarzyć. Po jakimś czasie Gerald trafił w okolice odkrytej już wcześniej kosmicznej plaży. Odnalazł coś, co bardzo przypominało ziemskie klify, z tym, że te nie były z piasku. Były bardziej z jakiegoś kamienia. Gdy Gerald podszedł bliżej, zdał sobie sprawę że te klify wcale nie są z kamienia, są z malutkich kawałków czegoś co przypomina żwir. W dodatku wszystko było porośnięte czymś, co przypominało fioletową pleśń. Naukowiec zdecydował się zabrać ze sobą kilka próbek porostu, w końcu może to naprawdę pleśń, w dodatku może bardziej wytrzymała niż ziemska i dostać się do słabo zabezpieczonego pokoju z zapasami.

Gdy wrócił do laboratorium, zaczął badania. Chociaż w zasadzie miał teraz czas dla siebie to i tak nie miał lepszego pomysłu na zagospodarowanie tego czasu. Zdecydował się wykonać kilka bardzo podstawowych i dość zabawnych doświadczeń. Czas na badanie składu i budowy pod mikroskopem będzie później. Teraz sprawdzi poziom zagrożenia i możliwości likwidacji rośliny (oficjalnie, w praktyce chciał po prostu coś podpalić). Podczas badań zdał sobie sprawę, że pomimo obcego pochodzenia, roślina znajdując się w ziemskich tkankach, jest w stanie przeprowadzać gwałtowny proces, przypominający gnicie. Z tego powodu Gerald zdecydował się nazwać roślinę Mortem, co w łacinie oznaczało śmierć. Roślina jednak nie miała zbytnio jak się znaleźć w tkankach, więc nie powinna być traktowana jak pierwszorzędny problem. Wystarczy dać ogłoszenie by nikt jej nie jadł i na razie powinno być dobrze. Teoretycznie nikt o zdrowych zdrowych zmysłach nie powinien sam z siebie spróbować zjeść czegoś co porasta skały, ale kto wie co może strzelić niektórym do głowy w ramach męskiego zakładu.

W tym samym czasie Anna zmierzała w stronę namiotu, gdy w pewnym momencie...

Niespodziewał*ś sie tego prawda!? Tak więc Obiecana Ziemia powraca do pisania! Woho!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Niespodziewał*ś sie tego prawda!? Tak więc Obiecana Ziemia powraca do pisania! Woho!

Obiecana ziemiaWhere stories live. Discover now