Rozdział 6 Nudna

30 5 3
                                    

Minęło kilka dni. Kolejne przypadki takie jak mężczyzna przy Jace, stawały się coraz częstsze. Średnio raz dziennie, odnotowywano nowy przypadek takiego ataku. Naukowcy, postanowili nazwać to schorzenie Mirum, co w łacinie oznaczało niespodziankę. Po sześciu atakach, wszyscy naukowcy, skupili się tylko na badaniach nad tym co wywołuje atak. Wiadomym było jednak, że nie jest to nic Ziemskiego. Co praktycznie równało się z tym, że to co wywołuje Mirum, z pewnością różni się od wszystkich znanych wirusów czy bakterii. Nie wiadomym jest także to czy i kiedy chorzy umrą. Możliwe że ten stan jest tylko przejściowy, minie po parunastu dniach, a osoby po Mirum, będą zdrowe. Było jednak mało prawdopodobne, bardziej możliwe było to, że w tym stanie, zostaną na zawsze, nie wiadomo nawet, czy to Mirum zabija. Mogło działać na zasadzie samego spowolnienia serca, które było wy wystarczające by organizm żył, jednocześnie nie pozwalając mu działać prawidłowo.

Shelly zakładała na swoją twarz, świeżo uszytą maskę, myśląc o Mirum. Co jeśli sytuacja zrobi się poważna? Co jeśli epidemii nie uda się zdusić w zarodku? Na Lucernie nie było wielu ludzi, było ich ledwie dziesięć tysięcy. Nawet jeśli umrze tylko setka, dla kolonii może to być ogromna strata. Zwłaszcza że niewielu było przedstawicieli zawodów humanistycznych, strata jednego humanisty, równała się z utraceniem jakiegoś elementu kultury na zawsze. W pewnym momencie Shelly, postanowiła pójść spojrzeć na stan chorych. W zasadzie żałowała, że lekarze, ratownicy i pielęgniarki zostali uznani ze względnie niepotrzebnych. Na planecie, praktycznie bez ziemskich wirusów i bakterii medycy nie mieli być potrzebni. Została więc zabrana ich wręcz symboliczna ilość. Na całym Lucernie było łącznie ośmiu lekarzy, z czego sześciu o różnych specjalizacjach, dwie pielęgniarki i jeden ratownik. Gdy Shelly weszła do Sali z respiratorami i szybko zdała sobie sprawę, że obydwie pielęgniarki były na przerwie. W pomieszczeniu, był tylko jeden ze współpracowników Shelly, nazywał się Henley Franke, pochodził z Niemiec, jego status był Ważny. Wszystko było by w porządku, gdyby nie fakt że mężczyzna wyglądał, jakby właśnie próbował odłączyć jednego z chorych od respiratora.

-Co ty robisz!? – krzyknęła Shelly – nie pamiętam, by było jakiekolwiek głosowanie na temat odłączenie któregokolwiek z pacjentów.

-Jest Zbędny. Poza tym dokonanie na nim eutanazji, pozwoli nam na przeprowadzenie sekcji jego serca! Może do uratowania wszystkich zarażonych Mirum, wystarczy tylko prosta operacja serca? Czyż wtedy ta jedna ofiara, nie okaże się zbawienna?

-Henley! Wiesz przecież, że do podjęcia tego typu decyzji, potrzebne jest głosowanie Ważnych, zakończone co najmniej 60% zgody! Łamiesz zasady, przy układaniu których sam pomagałeś. Poza tym nie ma pewności, czy oni się z tego nie wybudzą!

-Potrzebujemy kogoś na kim można by przeprowadzić sekcje! Myślę że ten Pan o statusie Zbędny, nadaje się idealnie!

-Nawet jeśli to – środek zdania Shelly, przerwał donośny pisk maszyny, mogący oznaczać tylko jedno. Ktoś właśnie umarł. Shelly i Henley, podbiegli do nowo-umarłego. Był to pierwszy który zachorował.

-Jak widzisz, to jednak nie jest stadium przejściowe – Powiedział Henkley.

-Cóż... przynajmniej masz na kim przeprowadzić sekcje – spróbowała być optymistka

-Ta – odparł krótko

Dwa dni, odbyło się spotkanie Ważnych, gdzie Henley przedstawił to czego dowiedział się podczas sekcji. Serce chorego, było wypełnione fioletową rośliną, wyglądającą jak połączenie mchu, grzyba i drewna. Dokładniejsze badania, potwierdziły także, że materiał genetyczny Mirum, miesza się z tkankami serca, osoczem oraz erytrocytami. Prawdopodobnie to powoduje, że serca chorych biją wolniej i coraz mniej regularnie. Nie wiadomo jednak skąd Mirum wzięło się w organizmie. Możliwe, że było winą Proximy, co oznaczało by, że przed śmiercią całej kolonii, uratować mogło by tylko schowanie się pod Ziemie. Podczas spotkania doszło do ogólnego porozumienia, by wprowadzić ograniczenia, zmiejszające kontakty między kolonozatorami, oraz światłem Proximy. Wszyscy Lucerniańczy, w granicy możliwości, pozostali w swoich domach. Jedynymi wyjątkami, były osoby pracujące na polu, oraz ci którzy pilnowali by nic się nie zawaliło.

Pomimo aktualnych zakazów Anna wciąż mogła legalnie rozmawiać z Jiro. Chociaż „rozmawiać" to za dużo powiedziane. Bardziej siedzieć w tym samym pomieszczeniu, bez głębszej rozmowy. Wyglądało to tak, że Anna siedziała na „walizce" Jiro, myśląc o tym o czym by porozmawiać, a on siedział na swoim futonie, myśląc o tym kiedy na Lucernie pojawi się lepsze jedzenie. W pewnej chwili Jiro powiedział:

-Ja już nie chcę tych racji...

-W sumie ja też – odparła Anna - ich smak jest tak okropny, że w go nawet nie czuć.

-Głębokie – powiedział Jiro – niczym woda do której wpadłaś podczas naszych ostatnich badań

- He – badania Anny i Jiro, musiały zostać tymczasowo wstrzymane, z powodu nakazu siedzenia w domu. Poznanie planety, nie było najważniejsze przy przetrwaniu kolonii – tak swoją drogą, masz informację o tym kiedy możemy do nich wrócić?

-Dzisiaj Shelly ma przyjść i nas poinformować. No bo oczywiście Jiro i reszta nie mogła załatwić żadnego łącza wcześniej – położył swój tył głowy na ścianie

-Tak. W sumie to dziwne uczucie, nagle przeskoczyć z 16G na dosłowne 0G.

-Tak.... Swoją drogą. Zauważyłaś te cisze podczas ciszy? – spytał

-.... Co masz na myśli?

-Wiesz... na Ziemi, nawet podczas nocy słyszałaś ptaki, owady, szumy aut, czy wszechobecny cichy pisk sieci. Tutaj tego nie ma, w nocy jest całkowita cisza, wystarczy się tylko oddalić a znajdziesz się w całkowitej ciszy. Nie jestem pewien czy tu w ogóle wieje wiatr. – rzekł patrząc się za okno

-W sumie to tak.. – odparła Anna, a temat rozmowy ponownie zanikł, aż do momentu, gdy do mieszkania zapukała Shelly. Jiro zaskonująco ożywiony, otworzył jej drzwi:

-Witaj – powiedział mężczyzna

-Doberek – odparła miło Shelly

-Więc jak będzie? – spytał

-Mogę wejść do środka? Wiesz, nie wiadomo czy Mirum nie jest wywoływane światłem Proximy

-Em jasne – odpowiedział, po czym wpuścił kobietę do środka, Shelly oparła się o ściane i zaczęła mówić

-Więc tak, do jutra powinno nam się udać dodrukować wystarczającą ilość najbardziej podstawowego sprzętu badawczego, tak by pozwolić Ci na wykonywanie wstępnych badań. Chciałabym powiedzieć więcej, ale mam brak danych. Szykuj się na to, że w najbliższym czasie dostaniesz więcej informacji.

-To tyle? – spytał Jiro

-w sumie to tak – odparła – ale pamiętajcie, mamy o co walczyć

-Co masz na myśli? – spytała Anna

-To już osiem – uśmiechnęła się Shelly

-Co osiem? – spytał Jiro

-Osiem potwierdzonych przypadków – mówiła dalej Shelly

-Przypadków czego? – spytał się Jiro, ale odpowiedziała mu kilku sekundowa przerwa

Uwielbiam kończyć, takie bezsensowne rozdziały, małym zbudowaniem napięcia, bez większego sensu 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Uwielbiam kończyć, takie bezsensowne rozdziały, małym zbudowaniem napięcia, bez większego sensu 

Obiecana ziemiaWhere stories live. Discover now