Czarownica I Królik

2 0 0
                                    

Była raczej niewysoka. Mógłbyś ją nazwać nocnym elfem, jednak nie lubiła tego określenia.

W tym drobnym ciele czaiła się ukryta bestia, a właściwie to zapieczętowany demon. Oj, chłopie, jakbyś przeżył atak jej furii, kiedy nazwiesz ją nocnym elfem, mógłbyś powiedzieć, że widziałeś wszystko.

Wyglądała może na dwadzieścia lat i miała tyle samo wzrostu. No dobra, nie przesadzajmy, ale metr to góra, nie licząc dużego, ciemnego kapelusza z szerokim rondem. Akurat ściągnęła go, odsłaniając długie lśniące i kręcone włosy. Opadały do połowy pleców.

Morgiana była czarownicą. Obszerna szata pokryta była mieniącymi się runami jasnych beżowych kolorach. Zręczną dłonią kreśliła w powietrzu symbole, które zaczęły migotać. Słychać było ciche pstryknięcie i mały rozbłysk kilku iskierek. W powietrze uniosły się stróżki pary, po chwili się skropliły i opadły na ziemię. W miejscu kontaktu powstały małe plamki pomarańczowej cieczy.

Kapelusz trzymała w dłoni. Wystawała z niego mała, biała główka z wielkimi uszami, cała porośnięta miękkim futrem. Gdy wychyliła się dalej, można było zauważyć, że to głowa Królika z odsłoniętymi zębami. Precyzyjniej mówiąc, Króliczka właśnie wcinała sałatkę i rzucała ukradkowe spojrzenia na kolejne porcje jedzenia, które zamierzała pochłonąć w następnej kolejności. Króliczek był naprawdę żarłoczny.

-Nie zrażaj się, kolejny raz się uda, Mistrzyni. - rzucił Króliczek, przegryzając liście sałatki.

Czarownica oderwała spojrzenie od migoczących rozbłysków między palcami i unoszącego się dymu.

-Ten świat potrzebuję więcej magii. - powiedziała chłodno czarownica.

Powtórzyła zaklęcie, jednak i tym razem się też nie udało.

Króliczek przełknął kolejne liście i zabrał się za marchewkę.

-Mmm? Iskierki? - zapytał, przeżuwając.

-Iskierki. – odparła czarownica i uśmiechnęła się zadziornie.

Zwierzątko pochłonęło resztę jedzenia i szybkim susem, wskoczyło do kapelusza, oddając swoją moc w pieczęci w jego wnętrzu.

Czarownica wprawionym ruchem dłoni zarzuciła go sobie na głowę. Dodał jej trochę wzrostu, jednak dalej była najmniejszą istotą, jaką znałem, ale posiadała w sobie ogromną magię. Widocznie potencjał nie idzie równo ze wzrostem.

Wyciągnęła przed siebie dłonie. Dookoła nich pojawiły się okręgi, które powoli, wraz z recytowaniem zaklęcia uzupełniały się jaskrawymi runami i rysunkami. Białe linie mocy oplotły nadgarstki czarownicy, strzelały z nich małe płomyki magii. Iskierki wydobywające się, zza skrzących palców przypominały małe diamenty, migoczące pod promieniami słońca.

„Wody Plusk, Ziemi Dar,

Wiatru Chłód, Ognia Żar,

Żywioły,

Domeny Czterech Bram,

Dogódźcie Trochę Nam,

Iskierki, Migoczcie Światełkami,

Zapełnijcie Brzuszki Słodyczami".

Kolory dookoła czarownicy stały się bardziej żywe, głębsze. Niebieski nabrał wielu nowych odcieni, od purpury, przez fiolet, aż do ciemnego błękitu. Żółty przypominał topione złoto. Zieleń trawy pod stopami, stała się tak intensywna, że przypominała życie. Dzięki wzmocnionemu postrzeganiu barw, czarownica zaczęła czerpać moc z otoczenia, natury.

Zapomniane Opowieści: WędrowiecWhere stories live. Discover now