31. Berlin

647 58 13
                                    


Jeśli usłyszałaby dwa miesiące temu historię, która się jej przydarzyła w ostatnim czasie, z pewnością wyśmiałaby bajkopisarza i kazała popukać się palcem w czoło. W życiu nie spodziewała się, że zakończenie w związku z Mikołajem przysporzy jej tyle... Sama nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, które określałoby idealnie sytuację, w której się znalazła. Prawdopodobnie nie było tego perfekcyjnego wyrazu, mówiącego jak czuje się w zaistniałej rzeczywistości, bo sama Lara miała momentami ogromne wątpliwości co do słuszności wszystkich zdarzeń. Podejmowała wiele decyzji, często były one nierozważne i niekiedy żałowała ich z biegiem czasu, chociaż wychodziła z założenia, że wszystko w życiu jest po coś.

Poznanie Kuby zmieniło wiele w jej życiu. Spełniła kilka ze swoich marzeń, przełamała wielkie bariery i otworzyła się na zmiany, które były po prostu potrzebne. I chociaż związek z Piotrowskim zakończyła jeszcze przed podróżą koleją, przeczuwała, że to dzięki Grabowskiemu nie powróciła do tej toksycznej relacji z Mikołajem. Kuba wypełniał jej czas, dawał wiele powodów do zmartwień, smutków i radości, ale po prostu był i sprawiał, że nie miała chwili, by myśleć o przeszłości, tym jak wspaniale było jej przy Mikołaju i jak bardzo za nim tęskni, bo miała Grabowskiego i jego problemy, które z czasem stały się też i jej problemami.

Na pewno nie podjęłaby się tak ciężkiego procesu, który wpłynie raczej negatywnie na jej karierę. W tym wszystkim po prostu zadziałały piękne oczy Kuby i jego dobra gadka, która sprawiła, że Larę po prostu zainteresowała cała sprawa. Jeszcze lata temu, gdy wybierała konkretny kierunek, zastanawiała się nad prawem karnym, ale zawsze uważała, że jest za mało spostrzegawcza i nie poradziłaby sobie z tak trudnymi procesami, chociaż one ciągle pozostawały w granicach jej marzeń. I te marzenia przyszło jej spełnić, bo pojawił się on. Grabowski Kuba.

To dzięki niemu poszerzała swoje granice i horyzonty. Spełniała marzenia i zmieniała samą siebie. Odkrywała zamrożone w swoim wnętrzu cechy, które na nowo dawały jej pełnie szczęścia. I chociaż wiele ryzykowała, poświęcała dla dobra Que, chciała w to dalej brnąć i dowiedzieć się prawdy o niewinności Kuby, której była wręcz pewna. Miała samej sobie za złe, że tak długo tkwiła w relacji z Mikołajem. Z biegiem czasu zaczęła dostrzegać same negatywy ich związku, w którym po prostu się dusili. Ona była nijaka, nie miała swojego zdania, a on trwał przy jej boku, bez możliwości dalszego rozwoju. Niszczyli siebie, chociaż trwali w silnej miłości. Przyjacielskiej.

Kuba pojawił się tak znikąd. Rodak zapoznany w pociągu pędzącym w głąb Rosji zburzył jej ułożone życie i wywrócił je do góry nogami. Nie dał o sobie zapomnieć. Pamiętała idealnie swoje rozterki z kolei mówiące jej, że z czasem na pewno zapomną o swoim istnieniu, a już na pewno rozejdą się w dwie różne strony. I jak wtedy nie chciała o nim zapomnieć, tak z biegiem czasu najchętniej wymazałaby z pamięci wytatuowanego zbira.
Momentami doprowadzał ją do szału, sprawiał, że była o krok od spoliczkowania go, albo co najmniej uwieszenia na gałęzi; ale miał też wielkie serce, które powoli odkrywał przed nią. I najgorsze w tym wszystkim było jedno. Ona chciała to serce poznać, bo swoje powoli niosła do niego na ręku. Swoim zielonym spojrzeniem powodował u niej telepanie serca i wielki uśmiech na ustach, a te cudowne zmarszczki mimiczne były ogromnym autem w jego wyglądzie. Miała chwile, w których chciała się mu przyglądać i przyglądać, bo nie mogła się napatrzeć. Ale te momenty nie trwały długo. Zaraz po takich przemyśleniach dopadały ją wyrzuty sumienia, mówiące, że mężczyzna z pewnością nic do niej nie poczuje, że robi sobie zbędną nadzieję i ich dziwna relacja nie ma szans na dalszy rozwój. Przecież obydwoje dopiero co zakończyli związki, on ze znaną i piękną piosenkarką, ona długoletni związek z cudownym mężczyzną. Było za wcześniej na cokolwiek.

- Wybacz, nie chciałem Cię obudzić. - usłyszała tuż po leniwym uchyleniu powieki, ale od razu zamknęła ją jeszcze na chwilę i próbowała nie reagować na wpadające do pomieszczenia promienie słoneczne, które już nie pozwalały jej zasnąć. Zabrała dłoń spod swojego policzka i zorientowała się, że leży na podbrzuszu Grabowskiego, a ten ją zbudził w momencie, gdy chciał się wyżej podciągnąć na łóżku. Od razu zrobiło się jej głupio i jak oparzona wróciła na swoją część łóżka, która i tak nie należała do niej, bo noc powinna spędzić w swoim hotelowym pokoju. Jak widać, po wyczerpującym seksie tam nie dotarła. - Możesz jeszcze spać, nie mam planu zwiedzać Szczecina. - dodał jeszcze, próbując jakoś przerwać tę panującą ciszę między nimi. Przebudził się już kilkanaście minut temu i sam musiał przyznać, że ciężar Lary na jego klatce mu nie przeszkadzał, był wręcz bardzo przyjemny i próbował robić wszystko, byleby jej nie zbudzić. Nawet zrobił zdjęcie śpiącej dziewczynie, jako pamiątkę na potomnych, albo samego siebie.

- Która godzina? - zapytała, odkasłując, by pozbyć się porannej chrypy. Jej zaspana twarz sprawiła, że na ustach mężczyzny pojawił się wielki uśmiech. Pierwszy raz byli w takiej sytuacji, po raz pierwszy mógł oglądać ją w jednej z najintymniejszych chwil, którą był po prostu sen. Każdy człowiek w czasie snu jest taki bezbronny, niewinny i wygląda przeuroczo, a jego Pani prawnik w śnie wreszcie nie paplała jak najęta i nie stawiała się, z czego chciał korzystać, ile wlezie.

- Chwila po 11. - odpowiedział, przecierając swoją twarz i odłożył telefon na szafkę nocną. Przekręcił się na prawy bok, by ułożyć się przodem do Lary i móc spojrzeć w jej zaspane oczy, które i tak zasłoniła ręką, jakby zaczęła się wstydzić swojego porannego wyglądu. - Nie zakrywaj się, halo. - rozbawiony złapał za nadgarstek dziewczyny i próbował odkryć jej piękną twarz. - Cudaku, pokaż się. - poprosił ponownie, przysuwając się bliżej Hermann na łóżku.

- Muszę iść się ogarnąć. - jęknęła bezradnie i przetarła swoją twarz, spoglądając na mężczyznę. - Dostaniemy jeszcze śniadanie? - dopytała, mając nadzieję, że cokolwiek będzie mogła zjeść, bo żołądek dawał o sobie znać i mocno ją uciskał, pragnąć jakiegokolwiek posiłku.

- Tak, do 13 są śniadania. - odpowiedział, łapiąc w swoje palce pasmo włosów dziewczyny. Przyglądał się jej zniszczonym końcówkom i tylko uśmiechał się pod nosem, nic nie mówiąc. Płoszył ją, jednak nie była w stanie się odezwać i przerwać mu tej chwili, która wydawała się dość intymna, osobista. - Poza tym, koncert jest dopiero wieczorem, nie musisz się już ogarniać. - podkreślił, spoglądając kątem oka na Larę, która uważnie śledziła jego poczynania ze swoim pasmem włosów.

- Muszę jakoś wyglądać, w końcu jestem kulturalną, poważną i zrównoważoną Panią prawnik. - uśmiechnęła się pod nosem i wypięła pierś do przodu, chwaląc swoje stanowisko. Była z siebie ogromnie dumna i za każdym razem podkreślała, jak ważny dla niej jest zawód, który wykonuje.

- Kulturalną? - po wątpił głośno, unosząc do góry swoją prawą brew i posłał Larze spojrzenie pełne drwiny i rozbawienia. - Czy kulturalna Pani prawnik robi tak zbereźne rzeczy w hotelowych pokojach? - zapytał, zagryzając swoją wargę i uniósł podbródek Hermann, gdy na jej twarz wpłynął wyraźny cień zakłopotania i zawstydzenia. Nie miała pojęcia, co powinna odpowiedzieć, wyraźnie ją zaskoczył i zszokował.

- Nie jestem dziwką. - odparła po chwili, bo to była jedna z myśli jaka przyszła jej do głowy. Już raz ją potraktował bardzo nieprzyzwoicie i nie chciała ponownie zostać zaskoczoną w tej samej sytuacji, bo ona sprawiła, że mężczyzna stracił w jej oczach i stał się ostatnią osobą, którą chciała wtedy widzieć.

- Nie jesteś dziwką. - powtórzył, przysuwając się bliżej Lary. Nie miał pojęcia, co powinien jeszcze powiedzieć, żeby podkreślić swoje słowa i upewnić dziewczynę w twierdzeniu, dlatego nie zastanawiał się długo, a po prostu wywarł mocny pocałunek na jej ustach, który momentalnie oddała.

Nie była to zachłanna i nachalna gra ich języków. Całowali się powoli, wręcz leniwie, jakby chcieli wiele wykrzesać z tej zaistniałej między nimi chwili. Wcześniej nie było takiego momentu, w którym po prostu zamknęliby swoje wargi w pocałunku. Zawsze te pocałunki były nachalne, mocne i prowadzące do dalszego rozwoju ich jakże szybkiej gry wstępnej. Za każdym razem wiedzieli, do czego zmierzają i jak pragną zakończyć swoje zbliżenie. Tym razem było to coś innego, korzystali z chwili i nigdzie się nie spieszyli. Jakby liczyła się ta bliskość, intymność i prywatność, a nie chęć spełnienia i zapewnienia swoich potrzeb.
I dopiero w momencie, gdy zagryzł wargę prawniczki i próbował dostać się dłonią do jej koronkowych majtek, odsunęła się, posyłając mu niepewny uśmiech.

- Pójdę pod prysznic. - stwierdziła krótko i nawet nie zdążył zakodować chwili, w której wyszła z jego pokoju, bo już chwilę później słyszał trzaskające drzwi do łazienki.

Za bardzo nie miał pojęcia, co powinien myśleć o zaistniałej sytuacji. Uciekła mu pierwszy raz, nie dała dostępu do siebie, chociaż nie oczekiwał niczego w zamian. Chciał po prostu zapewnić jej przyjemność, a ona uciekła, jakby nigdy wcześniej nie doszło między nimi do niczego. Z westchnieniem opadł na poduszki i zacisnął dłonie w pięści, spoglądając na swoje bokserki, w których penisowi wyraźnie brakowało miejsca.

- Kurwa. - mruknęła, wchodząc pod prysznic. Nie zaprzątała sobie głowy ściąganiem bielizny, w której wpadła pod kaskadę ciepłej wody i pozwoliła, żeby to ona zmyła wszelkie wątpliwości z jej ciała.

lara|quebonafideWhere stories live. Discover now